Porażka ze Szwecją 2:3, po dramatycznym meczu boli. A jeszcze bardziej boli to, że widać, iż gdyby Biało-Czerwoni wygrali ze Słowakami (a nasi południowi sąsiedzi byli do ogrania), przy wynikach 1:1 z Hiszpanią i porażce ze Szwecją wyszliby z grupy. I za koszmarny pojedynek ze Słowacją nie da się Polaków usprawiedliwić. Natomiast trwają dziś ożywione dyskusje o tym, czy kadra z tym selekcjonerem rokuje, czy też nie. Ocena w tym względzie powinna być jednak pozbawiona emocji. I ważnym czynnikiem jest to, jak w dalszej części turnieju zaprezentują się grupowi rywale Biało-Czerwonych. Jeśli okaże się, że Szwedzi odpadną z Ukrainą, a Hiszpania w słabym stylu z Chorwacją potwierdzi się, że kadra Sousy dpadła z przeciętnej grupy, z najsłabszą Hiszpanią w historii. Jeśli natomiast Hiszpania i Szwecja zagrałyby w finale, ogląd wyniku Polaków będzie zupełnie inny. Oczywiście nie będzie to usprawiedliwienie, bo jak zaznaczyliśmy, meczu ze Słowacją nie da się obronić. Kluczowe jest jednak to, czy w ostatnich dwóch meczach przebłyski (tylko przebłyski) są jaskółką nadziei, czy wynikały ze słabości naszych przeciwników. Przekonamy się niebawem.
Antoni Zankowicz
fot. Freeimages.com