W niedalekiej przyszłości fanatyk PiS-u i Antypis-u, w zależności od tego, kto będzie przy korycie, będzie z wypiekami na twarzy będzie śledzić dziennikarskie śledztwa gazety opozycyjnej, i będzie oburzony niegodziwościami partii władzy. Albo, jeśli przy żłobie będą „jego” wybrańcy, będzie z pogardą patrzeć na oburzenie strony przeciwnej. O nawet oczywistych grzechach „swoich” nigdy się nie dowie. Bo w „jego” mediach o tym nie przeczyta, mediami strony przeciwnej będzie się brzydzić. A innego przekazu nie będzie. I właśnie temu służy wściekły, podlany moralizatorskim sosem fanatyczny atak na tak zwanych symetrystów. Warto mieć tego świadomość.
(Przypominamy nasz archiwalny tekst)
W ostatnim czasie słowo symetryzm robi wielką karierę, a nienawiść do ludzi niemaszerujących w równym szeregu ideologicznej wojny jest dziś bodaj jedynym elementem łączącym radykałów z obu stron politycznej barykady w Polsce. O ile jednak fanatyczni zwolennicy PiS-u i Antypisu bez wahania symetrystów spaliliby na stosie, to sami za bardzo nie wiedzą, kim takowy symetrysta jest.
Symetrysta – kto to jest?
Na miano symetrysty zasługuje bowiem zarówno zwolennik Koalicji Obywatelskiej, który ośmieli się skrytykować skręt w lewo ulubionej partii, jak i sympatyk PiS, któremu nie wszystkie rzeczy po stronie władzy się podobają. Symetrystą będzie osoba, która stara się zawsze dzielić włos na czworo, uważa, że prawda leży pośrodku. Będzie nim także ktoś, kto po prostu zachowuje dystans do klasy politycznej. Na naszych łamach kiedyś opisaliśmy ideę „zaangażowanego symetryzmu”, choć lepszym określeniem jest uniwersalizm. Czyli uznanie, że zabójstwo jest zawsze zabójstwem, niezależnie od tego, czy ginie prezydent Gdańska z Platformy Obywatelskiej, czy dyrektor biura poselskiego PiS. Pedofilia jest straszliwą zbrodnią, niezależnie od tego, czy sprawca nosi koloratkę, czy tytuł profesorski i cieszy się mianem autorytetu laickich środowisk. To dotyczy też standardów dziennikarskich.
Media, poglądy i standardy
Dziennikarz ma prawo być socjalistą, narodowcem, konserwatystą, bądź liberałem. W materiale publicystycznym ma prawo poglądy te wyrazić. Nawet zdradzić, na kogo głosuje. Jednak nic nie zwalnia go z podstawowych standardów. W przypadku materiałów informacyjnych pisania i mówienia prawdy, dania szansy wypowiedzenia się przedstawicielom drugiej strony, etc. Tymczasem na początku poprzedniej dekady w mediach prawej strony pojawiły się sugestie, że skoro środowiska związane z Palikotem lżą ofiary tragedii smoleńskiej, religię i patriotyzm, nie zasługują na rzetelne traktowanie. Że skoro są środowiska prorosyjskie, a mamy wojnę, standardy należy schować do kieszeni. Młodzi, którzy poszli za tymi podszeptami, stali się narybkiem propisowskiej TVP. Dziś po stronie antypis padają argumenty, że skoro PiS zagraża demokracji, trzeba standardy schować do kieszeni. Zaakceptować wszystko, co mówią „nasi” – nawet gdy niedawni liberałowie głoszą socjalny program. Każdy, kto nie ma ochoty iść w równym marszu – zyskuje miano symetrysty i przez obie strony jest grillowany.
Chcą nam narzucić Polskę dwóch plemion
Efekt ma być jeden – Polska dwóch plemion, które ze sobą nie rozmawiają, ale skaczą sobie do oczu. Polska, w której media kierują swój przekaz do zamkniętych w bańkach własnych wyznawców. Plemiona godzą się tylko w jednej sytuacji, gdy trzeba skopać kogokolwiek, kto nie pasuje do układanki. W efekcie system się domknie. W niedalekiej przyszłości fanatyk PiS-u i Antypis-u, w zależności od tego, kto będzie przy korycie, albo z wypiekami na twarzy będzie śledzić dziennikarskie śledztwa gazety opozycyjnej, i będzie oburzony niegodziwościami partii władzy. Albo, jeśli przy żłobie będą „jego” wybrańcy, będzie z pogardą patrzeć na oburzenie strony przeciwnej. O nawet oczywistych grzechach „swoich” nigdy się nie dowie. Bo w „swoich” mediach o tym nie przeczyta, mediami strony przeciwnej będzie się brzydzić. Innego przekazu nie będzie. Właśnie temu służy wściekły, podlany moralizatorskim sosem fanatyczny atak na tak zwanych symetrystów. Warto mieć tego świadomość. I ostro sprzeciwić się moralnym szantażystom.
Przemysław Harczuk