Legia Warszawa pokonała najpoważniejszego (przynajmniej w teorii) rywala do mistrzowskiego tytułu. Podopieczni Czesława Michniewicza po stojącym na wysokim poziomie spotkaniu wygrali z Lechem Poznań 2:1 (do przerwy 0:1).
Ten sezon lepiej zaczął się dla gości, ponieważ udało im się awansować do Ligi Europy, podczas gdy legioniści nie weszli ani do Ligi Mistrzów, ani do LE. W lidze obie drużyny zaczęły sezon średnio. Teraz jednak powoli odbudowują pozycję, a spotkanie tych ekip spokojnie można uznać za polskie el classico. I mecz w Warszawie w minioną niedzielę nie zawiódł. Było w nim wszystko – wysoki poziom, sporo strzałów, nagłe zwroty akcji. W pierwszej połowie optyczną przewagę mieli mistrzowie Polski, ale to goście w 29 minucie objęli prowadzenie po samobójczej bramce Juranovicia. Do przerwy prowadzili goście. W drugiej połowie oba zespoły prowadziły ofensywną grę, szansę na podwyższenie wyniku miał Skóraś, a na wyrównanie w 55 minucie Wszołek. W 67 minucie właśnie Paweł Wszołek zaliczył asystę – zagrał w pole karne a młodzieżowiec Kacper Skibicki huknął w okienko. Było 1:1. W 80 minucie na bramkę Legii strzelał Moder, jednak Artur Boruc zachował czyste konto. W doliczonym już czasie gry akcję lewą stroną przeprowadził Mladenović, dośrodkowanie którego na bramkę kapitalnym strzałem głową zamienił Rafael Lopez. Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 2:1 dla Legii Warszawa.
Legia Warszawa – Lech Poznań 2:1 (0:1)
Bramki:
0:1 – Juranović (samob.) 29’
1:1 – Skibicki 67’
2:1 – Lopes 90’+3’
Legia: Boruc – Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović – Gwilia (63’ Luquinhas), Martins, Kapustka – Wszołek, Valencia (46’ Lopes) – Rosołek (59’ Skibicki)
Lech: Bednarek – Czerwiński, Satka, Rogne, Puchacz – Tiba, Moder – Sykora, Ramirez (83’ Marchwiński), Kamiński (33’ Skóraś) – Ishak (86’ Kaczarawa)