Tym komentarzem wkurzę wszystkich. Przyjaciół z prawej strony, którzy są przeciwni zakazowi hodowli zwierząt na futra. Bo uważam, że współczesna hodowla zwierząt jest barbarzyńska. Choć kwestia samego zakazu jest dyskusyjna (czy po socjalistycznemu zakazywać, czy może lepiej edukować), to hodowle zwierząt na futra uważam za dziedzinę, która dla mnie mogłaby nie istnieć. Podobnie jak nie lubię przemysłowych hodowli, uważam, że kupując na przykład mięso, jaja, mleko, powinniśmy korzystać z hodowli bardziej ekologicznych. Ale też organizacje mieniące się ekologicznymi często działają wręcz w sposób terrorystyczny. To współcześni bolszewicy. I postulaty zakazu jedzenia mięsa czy jajek w ogóle, pomysł narzucania weganizmu, są w mojej ocenie kretyńskie. A działania partii rządzącej, która chroni zwierzęta (i dobrze) ale nie chroni ludzi, są delikatnie mówiąc obłudne.
Zacznijmy od ferm. Futro to dziś fanaberia. O ile wiele lat temu człowiek potrzebował futra zwierząt do okrycia ciała przed zimnem, dziś jest to całkowicie zbędne. Inaczej jest z jajkami, mlekiem, mięsem – tu wbrew ideologom uważam, że są to produkty dla naszego życia potrzebne. Choć niekoniecznie musimy jeść mięso trzy razy dziennie (starczy trzy razy w tygodniu). I niekoniecznie musimy korzystać z przemysłowych hodowli. Lepiej kupić mięso rzadziej i droższe, z hodowli ekologicznej, jajka z chowu wolnowybiegowego nie klatkowego itd. Przemysłowe wielkie fermy, czy to futerkowe, czy kurze, czy gospodarstwa skupiające inne zwierzęta, są przemysłową, masową fabryką, w której zwierzęta są traktowane fatalnie, fermy te mają też zły wpływ na środowisko. Lokalne społeczności sąsiadując z fermą, czy ubojnią, szczęśliwe nie są…
Osobnym tematem jest jednak sam zakaz – czy go wprowadzać, czy może podejść bardziej wolnościowo – to znaczy bez zakazu postawić mocniej na informowanie o tym, co na takich fermach się dzieje, promowaniu nie noszenia futer, czy jeśli chodzi o inne gałęzie rolnictwa żywności z gospodarstw ekologicznych, nie przemysłowych.
I jeszcze ostatnia kwestia – podejście do życia ze strony partii rządzącej. PiS od lat mówi wiele o ochronie życia, traktując tę sprawę instrumentalnie. Wrzuca restrykcyjną ustawę, po czym ją wycofuje, a pewna posłanka proliferów wyzywa od pajaców. Tymczasem nie powinno być sporu, czy troszczyć się należy o ludzi, czy o zwierzaki. Troskę jesteśmy winni jednym i drugim. A obłudę rządzących trzeba piętnować.