sobota, 21 września, 2024

Rozwinął „Lewego”, przyjaźnił się z Deyną. Dla Legii był koszmarem, potem trenerem. ŚP Franciszek Smuda 22 VI 1948-18 VIII 2024

W niedzielę polskim środowiskiem piłkarskim wstrząsnęła wiadomość o śmierci Franciszka Smudy. Byłego piłkarza m.in. Legii. Trenera, który odnosił sukcesy z polskimi klubami, prowadził reprezentację Polski na niezbyt udanym Euro 2012. Odeszła nie tylko zasłużona, ale i jedna z najbardziej barwnych postaci polskiej piłki nożnej. Choć akurat w przypadku Legii relacje były dość… burzliwe.

Franciszka Smudę młodsi kibice pamiętają jako selekcjonera reprezentacji, która przegrała w Euro 2012. Przeciwnika laptopów i nowinek technicznych. Starsi jako… nowatora, wprowadzającego nowoczesne metody taktyczne, którego drużyny z sukcesami grały w europejskich pucharach. Słynęły z pressingu i gry do końca. Relacje z Legią są szczególnie burzliwe. Jako piłkarz furory nie zrobił, ale parę lat przy Łazienkowskiej spędził. Zaprzyjaźnił się z legendą klubu, Kazimierzem Deyną. Jako trener Widzewa dwukrotnie pozbawił Legię mistrzostwa Polski. A jako trener klubu z Łazienkowskiej początkowo dał serię zwycięstw, kibice skandowali słynne „Franek Smuda czyni cuda”. Zaciąg byłych, zasłużonych, ale non stop kontuzjowanych zawodników Widzewa położył się cieniem na kadencji „Franza” w stolicy. Gorsze wyniki w kolejnych miesiącach skutkowały brakiem mistrzostwa i bolesnym rozstaniem. Na szczyt wrócił, prowadząc Lecha Poznań, gdzie wypromował między innymi Roberta Lewandowskiego. Karierę zwieńczyła niezbyt udana kadencja w reprezentacji Polski. Przypominamy najważniejsze fakty o Franciszku Smudzie, postaci na pewno nietuzinkowej.

Piłkarz co najwyżej solidny, przyjaciel wirtuoza

Franciszek Smuda przyszedł na świat 22 czerwca 1948 roku w Luboni na Śląsku. Grał w Unii Racibórz, Odrze Wodzisław Śląski. Znalazł się w Ruchu Chorzów, w Ekstraklasie zadebiutował jednak jako piłkarz Stali Mielec, w sezonie 1970/71. W latach 1975-77 był w kadrze Legii Warszawa. Przez dwa sezony rozegrał 33 mecze. Twardo grający stoper na pewno nie był wirtuozem, gwiazdą nie został. Był jednak częścią drużyny. Przede wszystkim zaprzyjaźnił się z samym Kazimierzem Deyną. Przyjaźń przetrwała wiele lat. Po pobycie w Legii Smuda wyjechał za ocean. W USA grał m. in. w Los Angeles Aztecs, z legendarnym północnoirlandzkim piłkarzem Georgem Bestem. To z czasów USA pochodzi jeden z tragicznych epizodów życia Smudy i Deyny. Obaj piłkarze dali się oszukać polonijnemu biznesmenowi. Stracili po kilkaset tysięcy dolarów. Smuda w jednym z wywiadów dla legia.com przyznał, że miał myśli samobójcze. Deyna przeżył załamanie, zaczął pić, zginął w wypadku samochodowym.

Smuda w rozmowie z Piotem Wołosikiem w Przeglądzie Sportowym stwierdził jednak, że nie wierzy w samobójstwo przyjaciela, gdyż Deyna zbyt bardzo kochał życie (Przegląd Sportowy 1 września 2019). Po zakończeniu piłkarskiej kariery prowadził druzyny w Niemczech i Turcji. Prawdziwym początkiem kariery na najwyższym poziomie było przyjęcie oferty Stali Mielec. Wówczas klubu na granicy upadku. Smuda jednak umiał wykręcić wynik ponad stan, zaszczepić w drużynie oryginalny styl gry, oparty na pressingu i grze do końca. To zauważyli włodarze Widzewa Łódź, którzy zatrudnili Smudę w łódzkim zespole. W pierwszym sezonie (1994/95) podopieczni Smudy zadowolić się musieli wicemistrzostwem Polski. W pucharach odpadli z Czarnomorcem Odessa. Mistrzostwo zdobyła Legia. Podopieczni Pawła Janasa jako pierwszy polski klub w historii awansowali do Ligi Mistrzów. I dotarli tam aż do ćwierćfinału. W lidze Legia i Widzew zdominowały rozgrywki, gromiąc wszystkich rywali. O mistrzostwie Polski decydował mecz 32 kolejki, przy Łazienkowskiej 22 maja 1996 roku.

Dla Legii stał się koszmarem, a potem jej trenerem

Oba zespoły miały po 78 punktów i aż… 30 (!) punktów przewagi nad trzecim w tabeli Hutnikiem Kraków. W 53 minucie prowadzenie Legii dał Tomasz Wieszczycki. Wyrównał 12 minut później Marek Koniarek. W 81 minucie Piotr Szarpak ustalił wynik na 2:1 dla Widzewa. Potem Widzew Smudy awansował do Ligi Mistrzów, eliminując w dramatycznych okolicznościach Broendby Kopenhaga. W fazie grupowej podopieczni Smudy grali z Borussią Dortmund, Atletico Madryt i Steauą Bukareszt. Z Rumunami w Łodzi wygrali. Z Atletico przegrali oba mecze, ale w pamięci kibiców zapisał się gol Marka Citko z połowy boiska. A z Borussią po wyrównanym meczu w Dortmundzie łodzianie przegrali 1:2, w Łodzi zremisowali 2:2. Mistrzowie Niemiec wygrali ówczesną edycję Champions League. Mimo osłabień w pucharach świetnie spisywała się też Legia, która w lidze rzuciła wyzwanie Widzewowi. Znów o mistrzostwie decydował bezpośredni pojedynek. Mecz 33 kolejki, z 12 czerwca 1997 roku przy Łazienkowskiej przeszedł do historii.

Sytuacja w tabeli była klarowna. Widzew miał 75 punktów, Legia 74. Trzeci GKS Katowice ledwie 53. Wygrana Legii dawała jej pozycję lidera i świetną sytuację przed ostatnią kolejką. Remis w lepszej sytuacji stawiał Widzew. A wygrana łodzian zapewniała im mistrzostwo. Od 11 minuty prowadziła Legia, po golu Cezarego Kucharskiego. Gdy w 57 minucie na 2:0 podwyższył Sylwester Czereszewski, wynik wydawał się przesądzony. Szczególnie że prowadzenie 2:0 legioniści utrzymywali aż do 88 minuty. Wtedy gola kontaktowego zdobył Sławomir Majak. Dwie minuty później wyrównał Dariusz Gęsior, a już w doliczonym czasie gry wynik na 3:2 dla Widzewa ustalił Andriej Michalczuk. Franz po Widzewie prowadził Wisłę Kraków i też doprowadził do mistrzostw Polski. W sezonie 2000/2001 człowiek, który odzierał warszawiaków z marzeń, został szkoleniowcem Legii! Drużyna była w rozsypce, Po 9 kolejkach legioniści zajmowali 10 miejsce w tabeli. Trener szybko pojednał się z kibicami, a co najważniejsze zespół podniósł.

Początek wspaniały, porażka na koniec

Smuda przygodę z Legią zaczął fantastycznie. Od wysokiej wygranej z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski 5:0. Potem było 4:2 z Pogonią w Szczecinie, 4:0 ze Stomilem Olsztyn w Warszawie. Remis z Polonią w derbach, wygrana z Ruchem Chorzów czy remis z potężną wówczas Wisłą w Krakowie. Kibice skandowali, Franek Smuda czyni cuda. Na koniec rundy jesiennej legioniści wrócili na podium. Wydawało się pewne, że zawalczą o mistrzostwo. Kontrowersję wzbudził jednak tzw. widzewski zaciąg w Legii. Do klubu przyszło kilku bardzo zasłużonych, ale zmagających się z problemami piłkarzy Widzewa. Furory nie zrobili, a Legia mistrzostwa nie wywalczyła. Smuda odszedł w kolejnym sezonie, po porażce 0:4 z Zagłębiem. Do trenerskiej czołówki wrócił w Lechu Poznań. Drużyna awansowała do fazy grupowej Pucharu UEFA (poprzednik Ligi Europy), toczyła wyrównane boje z takimi zespołami jak Deportivo La Coruna, Feyenoord Rotterdam, AS Nancy, CSKA Moskwa. W Lechu Smuda pozwolił rozwinąć się młodemu napastnikowi, Robertowi Lewandowskiemu.

Wypromował „Lewego”, poległ w reprezentacji

Sukcesy w Kolejorzu sprawiły, że wg opinii publicznej to Franz powinien zostać selekcjonerem reprezentacji. Nie brano pod uwagę faktu, że klub i drużyna narodowa to zupełnie inne wyzwania. I Smuda z kadrą sukcesu nie odniósł. Przestał być nowatorem, przeciwnie, alergicznie reagował na nowinki. Jednocześnie drużynę oparł (słusznie) na triu z Dortmundu – Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski oraz Łukasz Piszczek, a także na (ogromny błąd) tzw. farbowanych lisach. Naturalizowanych cudzoziemcach, którzy mieli zwiększyć siłę reprezentacji. Czas pokazał, że nie wnieśli oni zbyt wiele. Tymczasem Smuda pominął kilku zawodników, którzy później, za kadencji Adama Nawałki decydowali o sile drużyny narodowej. Po zakończeniu pracy z reprezentacją prowadził niemiecki SSV Jahn Regenbsburg, Wisłę Kraków, Górnika Łęczna, Widzew Łódź. A ostatnim przystankiem w jego trenerskiej karierze było prowadzenie Wieczystej Kraków w sezonie 2021-22. Ostatnie miesiące to walka z nowotworem krwi. W niedzielę, 18 sierpnia Franciszek Smuda zmarł w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Miał 76 lat.

(źródło; NTW, Internet, Wikipedia, Przegląd Sportowy)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img