Polska wygrała przy Łazienkowskiej z Chile 1:0 w ostatnim sprawdzianie przed mistrzostwami Świata. Wynik korzystny, gra dużo mniej. Jeśli ktoś na podstawie tego meczu chce prognozować wyniki mundialu, nie może być optymistą. Rzecz w tym, że spotkanie to było zupełnie nieważne. Prawdziwy sprawdzian we wtorek w Meksykiem.
Może nie do końca nieważne. Miało znaczenie dla dublerów, dla trenera. Ale prawdziwym testem będą mistrzostwa. Reprezentacja zagrała w mocno eksperymentalnym składzie osobowym, w dwóch różnych systemach gry. Wygrała 1:0 po bramce Krzysztofa Piątka w 85 minucie. Nie ma sensu relacjonowanie pojedynku, dość powiedzieć, że więcej z gry mieli rywale, Biało-Czerwoni zagrali fatalnie w pierwszej połowie, troszkę lepiej w drugiej. Zamiast opisu dokładnego przebiegu gry, lepiej zastanowić się, jakie wnioski można wyciągnąć ze środowego spotkania.
Grali dublerzy i ci, co nie grają na co dzień
W bramce zagrał Łukasz Skorupski. Golkiper Bolonii spisał się przyzwoicie. W kilku momentach ratował Biało-Czerwonym skórę. Ale z Meksykiem i tak – jeśli nie będzie kataklizmu – zagra Wojciech Szczęsny.
W pierwszej połowie selekcjoner desygnował do gry ustawienie z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi. Jeśli chodzi o środkowych obrońców najlepsze wrażenie zrobił Jakub Kiwior. Kamil Glik popełniał błędy, ale i tak wydaje się, że w Katarze będzie ostoją. Gorzej z Janem Bednarkiem, u którego widać bardzo długą przerwę w grze. Dlatego wydaje się, że z Meksykiem selekcjoner postawi na czwórkę obrońców. Szczególnie, że i wprowadzony po przerwie Mateusz Wieteska nie zachwycił. A ustawienie 1-4-4-2 sprawdziło się lepiej także z innych powodów. Ale do nich jeszcze wróciłem.
Z wahadłowych zdecydowanie lepszy był Przemysław Frankowski. W pierwszej połowie był w zasadzie jedynym zawodnikiem, który próbował czynić większe zamieszanie w szeregach rywali. Robert Gumny przyzwoity w defensywie i zupełnie nieporadny w konstruowaniu akcji i wyjściu do kontrataku na pewno na dziś nawet nie zbliżył się do poziomu czy to Matty Casha, czy Bartosza Bereszyńskiego.
W środku pomocy Michniewicz wystawił Grzegorza Krychowiaka, Szymona Żurkowskiego i jako ofensywnego Sebastiana Szymańskiego. Pierwszy zagrał dobrze w pierwszej połowie, źle w drugiej. Żurkowski, po którym widać brak gry w pierwszych 45 minutach był aktywny, ale całkowicie bezproduktywny. Po przerwie było znacznie lepiej. Natomiast Sebastian Szymański połączył obu kolegów z formacji. Był słaby zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie. Swym występem gracz Feyenoordu udowodnił, że czarowanie w lidze holenderskiej to nie to samo, co gra w Bundeslidze, czy Serie A.
Atak Karol Świderski – Arkadiusz Milik nie stanowił w meczu z Chile poważnej siły uderzenia. Milik oddał jeden groźny strzał, ale ani przez moment nie przypominał Milika z Juventusu. Świderski zaliczył może ze dwie-trzy próby dryblingu, ale nie wynikało z tego kompletnie nic.
Lepiej z czwórką
W drugiej połowie pojawili się rezerwowi. Drużyna przeszła z ustawienia 1-3-5-2 na 1-4-4-2. Kapitalnie na lewej, a więc nienominalnej stronie spisał się wprowadzony po przerwie Bartosz Bereszyński. Przebłyski bardzo dobrej gry zaliczył inny rezerwowy – Jakub Kamiński, czy weteran Kamil Grosicki. Wreszcie Krzysztof Piątek, który zrobił co do niego należało – zdobył decydującą bramkę.
Przede wszystkim zdecydowanie lepsze wydaje się ustawienie 1-4-4-2. Polacy zagrali fatalny mecz, ale mimo wszystko trochę lepszy w drugiej połowie. Przy niepewnej dyspozycji Bednarka, ustawienie pary Glik-Kiwior na środku, Casha (z Chile pauzował) z prawej i Bereszyńskiego (naprawdę klasowy występ) po lewej wydaje się sensownym rozwiązaniem. Ani Krychowiak, ani Żurkowski nie są dziś opcją a pierwszy skład. Natomiast obaj mogą być wartościowymi bardzo zmiennikami. Pierwszy ma nieocenione doświadczenie. W przypadku tego drugiego widać zaangażowanie, talent, ale i bardzo długą przerwę w grze. Sensowniejsze będzie wystawienie w środku pary Bielik-Zieliński. Po bokach bardzo dobrą opcją (i to na obie strony boiska) jest Przemysław Frnkowski. Raczej zagra na prawym skrzydle, bo lewe zajmie zapewne Nicola Zalewski – gracz Romy nie wystąpił przy Łazienkowskiej, podobnie jak Zieliński z Bielikiem.
Krótka ławka
W ataku oczywistym wyborem jest Robert Lewandowski, który także pauzował z Chile. Pytaniem jest jednak, kto będzie jego partnerem w ataku – Arkadiusz Milik czy Karol Świderski. Pierwszy jest w doskonałej formie w Juventusie. Ale w kadrze od dawna nie zagrał dobrego meczu, z Chile też zawiódł. Świderski w reprezentacji grał bardzo dobrze, strzelał bardzo istotne bramki. W środę też jednak zaprezentował się słabiutko. Ale przede wszystkim także miał długą przerwę w grze. Krzysztof Piątek natomiast pokazał, że może być zmiennikiem dla Lewego w końcówce meczu, dżokerem w talii.
Pozytywną alternatywą mogą być skrzydłowi – Jakub Kamiński (niezłe przebłyski w końcówce meczu z Chile), Kamil Grosicki (naprawdę parę udanych wejść), wreszcie Michał Skóraś (z Chile nie wystąpił).
Plusy po meczu? Wygrana mimo słabej gry, przebłyski poszczególnych piłkarzy. Brak kontuzji na fatalnej murawie.
Minusy po meczu? Słaba gra pomimo wygranej. Fatalna gra tych, którzy mają przerwy w grze. Brak wartościowych dublerów.
Największy problem: KRÓTKA ŁAWKA. Nawet jeśli pierwszą jedenastkę uda się sklecić jako taką, to 26 wartościowych piłkarzy na pewno nie mamy. Mecz z Chile boleśnie to zweryfikował.
Polska – Chile 1:0 (0:0)
1:0 K. Piątek 85’
Polska: Skorupski – Bednarek (79’ Wieteska), Glik (46’ Bereszyński), Kiwior – Gumny, Krychowiak (67’ D. Szymański), Żurkowski, S. Szymański, Frankowski (67’ Grosicki) – Świderski (59’ Kamiński), Milik (59’ Piątek)
Chile: Bravo – Soto (89’ Delgado), Sierralta (89’ Rubio), Maripan, Suazo – Nunez, Medel, Mendez (76’ Fuentes), Vidal – Sanchez, Valencia (76’ Osorio)