Nowy Telegraf Warszawski

środa, 13 listopada, 2024

W kwestii Ukrainy moralność i realizm nie stoją w sprzeczności  (WYWIAD)

Wojna toczy się tuż przy naszej granicy, rozpętał ją człowiek, który wprost mówi, że nie akceptuje podziału Europy po 1990 roku, że chce odbudować imperium sowieckie. Jego ideolodzy przyznają, że na Ukrainie to się nie skończy. Że potem przyjdzie czas na Mołdawię, Litwę, Łotwę i Estonię. A jeśli dobrze się wsłuchać w rosyjską propagandę, być może także i Polskę. W takiej sytuacji przyjęcie postawy  „nie angażujmy się, nie pomagajmy, bo zdrożeje benzyna bądź meble”, jest skrajnym brakiem realizmu – mówi dr Tomasz Terlikowski, publicysta i filozof.

W związku z wojną na Ukrainie mamy szereg przykładów bezinteresownej pomocy. Z drugiej strony są głosy wzywające do ostrożności, w imię realizmu. Jak Pan ocenia tego typu pogląd?

Dr Tomasz Terlikowski: Zacznijmy od realizmu. Podejście realistyczne, a więc takie, że wojna nas nie dotyczy, można by zrozumieć w momencie, gdyby toczyła się w Mongolii, czy gdzieś równie daleko. Ale ona toczy się tuż przy naszej granicy. Rozpętał ją człowiek, który wprost mówi, że nie akceptuje podziału Europy po 1990 roku, że chce odbudować imperium sowieckie. I jego ideolodzy przyznają, że na Ukrainie to się nie skończy. Że potem przyjdzie czas na Mołdawię, Litwę, Łotwę i Estonię. A jeśli dobrze się wsłuchać w rosyjską propagandę, także Polskę. W takiej sytuacji przyjęcie postawy  „nie angażujmy się, nie pomagajmy, bo zdrożeje benzyna bądź meble”, jest skrajnym brakiem realizmu. Osobną sprawą jest kwestia moralności.

Są głosy, że w polityce nie powinna się liczyć.

Mają istnieć rzekomo dwa systemy wartości. Prywatny, gdzie moralność jest ważna i polityczny, w którym nie powinna ona obowiązywać. Jeżeli byśmy na poważnie przyjęli takie założenie, to byłby to koniec moralności w ogóle. Przecież politykę, państwo, tworzą ludzie. I nagle mieliby oni zachowywać się moralnie w życiu prywatnym, a zasady chować do kieszeni w działalności publicznej? Wtedy – i tu znów wracamy do realizmu – ktoś mógłby w sytuacji zagrożenia naszego państwa powiedzieć – z jakiej racji mamy wam pomagać, skoro sami nie pomagaliście, mówiliście, że państwo ma się kierować wyłącznie własnym wąsko pojętym egoizmem.

Są też zarzuty o to, że państwo przyjmując uchodźców z Ukrainy nie stworzyło żadnego systemu, że on powstaje, ale z opóźnieniem. A na samym „spontanie” daleko nie zajedziemy?

Było jasne, że przez pierwsze dni, czy tygodnie, potrzebna jest nasza solidarność i pomoc. Nie możemy zamknąć granic – bylibyśmy wtedy współodpowiedzialni za rosyjskie zbrodnie. Polska nie ma innego wyjścia – ani od strony moralnej, ani realistycznej. I bardzo dobrze, że tych uchodźców przyjęliśmy, i było to piękne. Ale też należało od razu, pierwszego dnia tworzyć system pomocy tym ludziom. Ośrodki dla uchodźców, systemy relokacji. Odpowiedni system w szkole, by dzieci uczyć języka polskiego. Minister Czarnek mówi, że one nauczą się same. W odróżnieniu od pana ministra ja uczyłem w szkole. I mam świadomość, że dzieci nauczą się polskiego same, ale na poziomie potocznym. A nie na poziomie takim,  który pozwoli im uczyć się matematyki, historii, chemii. Potrzebne są więc odrębne kursy. Odrębną sprawą jest pomoc medyczna. Tych wyzwań jest bardzo dużo.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img