W związku z pewną modą na lewicowość i liberalizm obyczajowy na Zachodzie, niektóre środowiska prawicowe z nadzieją (czasem podlaną rubelkami) spoglądają na totalitarną Rosję. Mającą być w ich mniemaniu ostoją „normalności i tradycji”. Jest to jednak normalność i tradycja swoiście dość pojmowana. Z prawdziwym konserwatyzmem i tradycją nie ma nic wspólnego.
Współczesna Rosja to połączenie stylu państwa carów i ZSRR. I Putin, jak na cara przystało, prezentowany jest jako ten, co rządzi z „Bożej Łaski”. I ważny element zajmuje religijno-filozoficzny projekt Ruskiego Miru. Głównym ideologiem jest tu Aleksandr Dugin. Politolog ten zakłada budowę prawosławnej wspólnoty. Od Lizbony, czyli stolicy znajdującej się na południowym zachodnie Portugalii po Władywostok. Czyli najdalej na północny wschód wysunięte miasto Azji.
Do Ruskiego Miru Rosjanie mogą – wg Dugina – dojść jedynie po trupie katolicyzmu i Europy Zachodniej. Dla polskich konserwatystów to raczej mało zachęcający scenariusz. W Rosji jest też ogromna skala rozwodów. Nie ma dyskusji o aborcji i kłótni o nią – bo przerwanie ciąży jest tam traktowane jak antykoncepcja, bądź wyrwanie zęba. Zdrady małżeńskie, więcej – podwójne życie jest wśród elit normalnością. Przyrost naturalny dramatyczny. Określanie postkomunistycznego ustroju i oligarchii rządzącej w Rosji jako konserwatyzmu i konserwatystów jest grubą przesadą.