czwartek, 19 września, 2024

Zielona wyspa na Pradze. Z cyklu kultowe miejsca w naszej okolicy

Ogrody zoologiczne przez środowiska skrajne traktowane jako niepotrzebne, w rzeczywistości ratują gatunki zagrożone wyginięciem. Przyczyniają się też do poprawy wiedzy na temat przyrody. Są wspaniałym miejscem na rodzinny spacer, opcją na weekend z bliskimi. Miejski Ogród Zoologiczny imienia Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie jest zieloną oazą warszawskiej Pragi. I zyskał miano miejsca wręcz kultowego. Pod koniec roku na świat przyszedł tam myszojeleń.

Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało nam się, że pisanie artykułu o sensowności istnienia ZOO jest nomen omen bez sensu. Podważanie roli ogrodu to trochę jak podważanie faktu, że 2 i 2 jest 4, istnienia ochrony zdrowia, szkoły, czy sądów. A jednak w Sylwestra wśród znajomych rozgorzała dyskusja, w której padł argument, iż zamykanie zwierząt w klatkach robi im krzywdę. W rzeczywistości autorzy tych słów pomylili raczej ogrody z cyrkiem, gdzie faktycznie zwierzęta cierpią.

Ogrody zoologiczne na całym świecie uratowały szereg gatunków przed wyginięciem. Osobną kwestią jest poprawianie warunków mieszkańców ZOO – o tym dyskusji nigdy za wiele. Uderzanie w sensowność takich placówek byłoby jednak głupotą, wylewaniem dziecka z kąpielą. Niepowetowaną szkodą dla przyrody: zwierząt dzikich, zwierząt żyjących w ogrodzie i… ludzi. Stołeczny ogród zoologiczny jest bowiem – o czym przeczytać można na samej stronie placówki – zieloną wyspą niemal w centrum miasta. „Tu można przyjść po wiedzę, wypocząć pośród pięknej przyrody i obserwować wspaniałe zwierzęta” – czytamy w słowie wstępnym obecnego dyrektora placówki, dr. Andrzeja Kruszewicza. Jak podkreśla dyrektor stołecznego ZOO w ogrodzie jest ponad 12 tysięcy zwierząt z około 500 gatunków. Blisko 50 jest objętych programem ochrony EEP (Europejskim Programem Ochrony Zwierząt). „Misją Ogrodu jest zintegrowana ochrona przyrody dążąca do zapewnienia trwałości gatunków. Realizację naszej misji opieramy na 5 filarach: Hodowli, Edukacji, Nauce, Rehabilitacji i Rekreacji” – pisze na stronie ogrodu dr Andrzej Kruszewicz.

Ratowanie skrzydlatych i egzotycznych mieszkańców

Warto pamiętać, że ogród zoologiczny to miejsce, w którym bezpiecznie, pod opieką specjalistów, mogą żyć gatunki zwierząt na wolności zagrożone. Co więcej, wbrew hasłom o ograniczaniu wolności to właśnie ZOO pomaga niektórym gatunkom w powrocie do naturalnego środowiska. Przykładem jest choćby Ptasi Azyl, do którego trafiają poszkodowani w różnych wypadkach skrzydlaci mieszkańcy stolicy. W ogrodzie dostają fachową opiekę medyczną, a po wyzdrowieniu i rehabilitacji wracają do swojego naturalnego środowiska. Innym ważnym oddziałem jest działający na terenie stołecznego ogrodu zoologicznego specjalistyczny ośrodek CITES. Trafiają tam zwierzaki będące ofiarami… przestępców z gatunku homo sapiens. To nie żart – chodzi o zwierzęta egzotyczne, którymi handel i hodowla są w Unii Europejskiej i Polsce zabronione, wymagają specjalnych pozwoleń. Czarny rynek kwitnie i egzotyczne zwierzaki trafiają nieraz do Europy, są sprzedawane. Gdy policja zatrzyma sprawców, ich zwierzęce ofiary w pierwszej kolejności trafiają właśnie do ośrodka CITES na terenie ZOO. Mają tam specjalistyczną opiekę.

Miejsce kultowe

Ogród w Warszawie powstał w latach 1927 – 1928, dla zwiedzających otwarto go 11 marca 1928 roku. Organizatorem stołecznego ZOO był Wenanty Burdziński, przyrodnik, który wcześniej zakładał też ogród w Kijowie. W grudniu 1928 roku Burdziński zmarł, zastąpił go Jan Żabiński. Dyrektorem był do roku 1950. Przed wojną miał szereg sukcesów, między innymi w ogrodzie przyszło na świat słoniątko – samiczka Tuzinka, córka słonia Jasia i słonicy Kasi. Sukces był duży, to dopiero 12 w historii słoń, który przyszedł na świat w ogrodzie zoologicznym. Po wybuchu wojny część zwierząt – w tym Jaś i drapieżniki – została zastrzelona. Kasia zginęła podczas bombardowania a liczne okazy – w tym uwielbiana przez warszawiaków Tuzinka – trafiły do ogrodów na terenie III Rzeszy. Podczas wojny w znajdującej się na terenie ZOO willi Antoniny i Jana Żabińskich małżeństwo ukrywało Żydów. Od 1 stycznia 2023 roku ogród nosi nazwę „Miejski Ogród Zoologiczny im. Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie”.

Jan Żabiński odtworzył ogród po II wojnie światowej, dyrektorem przestał być w roku 1950. Dwa lata później powstał słynny wybieg dla niedźwiedzi brunatnych od strony Alei Solidarności. Miejsce kultowe, ważny punkt orientacyjny. Całe pokolenia umawiały się na randki „przy miśkach”. Samym misiom nie było pewnie do śmiechu – wybieg był trochę za mały, zwierzęta doświadczały hałasu od ruchliwej ulicy, do tego zabezpieczenia były łatwe do sforsowania przez nieodpowiedzialnych ludzi. I zdarzali się szaleńcy, którzy chcieli wtargnąć na wybieg niedźwiedzi. Stąd trwały dyskusje, czy misiów nie przenieść w inne miejsce. Gdy w 2020 roku pijany przybysz z Krakowa wskoczył na wybieg i zaatakował sędziwą niedźwiedzicę, dyrekcja podjęła decyzję o przeniesieniu. Misie są gdzie indziej, a dawny wybieg choć pusty, wciąż stanowi punkt orientacyjny. W ostatnim roku ZOO cieszyło się z przyjścia na świat kolejnych mieszkańców. Tuż przed świętami urodził się myszojeleń, którego można już podziwiać w ptaszarni warszawskiego zoo.

Na gwiazdkę myszojeleń, wielbłąd na Trzech Króli

Maluszek kanczyla jawajskiego (myszojelenia) to potomstwo Lindy i Arnolda z warszawskiego ZOO. Pojawił się na świecie w czwartek, 21 grudnia. Pracownicy ogrodu nazwali zwierzątko „świątecznym prezentem”. „Malutka, puchata kuleczka ma ok. 10 cm wysokości, ale jest bardzo rezolutna i samodzielna, chociaż, póki co, nie odstępuje swojej mamy na krok. Maluch zaraz po narodzinach wstał na maleńkich nóżkach i poznawał zakamarki woliery” – piszą pracownicy ZOO. „Linda, jako wzorowa mama, jest bardzo opiekuńcza, karmi go swoim mlekiem i troszczy się o dziecko. Tata Arnold bacznym okiem pilnuje potomka (…) Uroczą kanczylową rodzinkę możecie odwiedzić w Ptaszarni Warszawskiego ZOO” – dodają. Z kolei w święto Trzech Króli pracownicy ZOO na Facebooku przypomnieli, że mędrcy ze Wschodu przybyli na wielbłądach, a w warszawskim ZOO mieszkają baktriany czyli wielbłądy dwugarbne. Od afrykańskich dromaderów różnią się tym, że zamiast jednego mają dwa garby, są mniejsze, ciemniej umaszczone i bardziej wytrzymałe – informowało ZOO na Facebooku.
(źródło: Facebook.com)

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img