poniedziałek, 28 października, 2024

Polsko-niemieckie historyczne boje

„Jezus Maria! Niemcy atakują Polskę!” krzyknął Wojciech Trojanowski legendarny radiowiec, komentujący mecz Polska – Niemcy. Okrzyk był tak sugestywny, że niektórzy ludzie wpadli w panikę, zaczęli szykować się do ewakuacji. Porażka z NRF w eliminacjach Mistrzostw Europy sprawiła, że drużyna Kazimierza Górskiego na turniej nie pojechała. A Jan Tomaszewski był wrogiem publicznym. A mecz na wodzie we Frankfurcie pozbawił Polaków szansy na finał Mistrzostw Świata. Potyczka z Niemcami to więcej niż mecz.

Po raz pierwszy Polacy mierzyli się z Niemcami w Berlinie, 3 grudnia 1933 roku. Przegrali 0:1, po – jak dobrze to znamy! – golu w końcówce. 9 września 1934 roku Biało-Czerwoni podjęli w Warszawie świeżo upieczonych brązowych medalistów Mistrzostw Świata. Postawili rywalom twarde warunki. Przegrywali 0:1, ale wyszli na prowadzenie po golach Ernesta Wilimowskiego i Karola Pazurka. Ostatecznie jednak ulegli wyżej notowanym gościom 2:5. W 1935 roku Polacy znów przegrali – tym razem 0:1. Pierwszy remis odnotowali w Warszawie, w roku 1936 (1:1). Ostatnie przedwojenne spotkanie to wyjazdowa porażka 1:4. To podczas transmisji z tego meczu, jak relacjonował Bohdan Tomaszewski komentator Wojciech Trojanowski krzyczał „Jezus Maria, Niemcy atakują!” czym wywołał niemałe poruszenie. Po wojnie Biało-Czerwoni z reprezentacją NRF mierzyli się dwukrotnie towarzysko – w roku 1959 zremisowali w Hamburgu 1:1 i przegrali 0:2 w Warszawie. Pierwsze spotkanie o punkty rozegrali na Stadionie Dziesięciolecia. Stawką był awans do mistrzostw Europy.

Tomaszewski – od kozła ofiarnego, do bohatera

Klimat był wyjątkowy – wszak w Polsce pamięć o tragedii II wojny światowej była niezwykle świeża. Robert Gadocha dał Biało-Czerwonym prowadzenie, stadion oszalał. Ale Gerd Mueller (dwa gole) i Juergen Grabowski odarli Polaków ze złudzeń. Porażka 1:3 przy bezbramkowym remisie w rewanżu pozbawiła zespół Kazimierza Górskiego szansy na awans na miatrzostwa. Selekcjonera krytykowały media, bramkarz Jan Tomaszewski stał się ofiarą hejtu. Dwa lata później ten sam golkiper stał się idolem, a Biało- Czerwoni awansowali na mundial. A na turnieju w walce o finał spotkali się z gospodarzem, czyli RFN. Spotkanie przeszło do historii jako „mecz na wodzie”, ponieważ nad stadionem przeszła ulewa, boisko nie nadawało się do gry. Mecz jednak się odbył. Tomaszewski obronił rzut karny, ale po golu Gerda Muellera to Niemcy cieszyli się z awansu do finału, potem mistrzostwa. Polakom pozostała walka (wygrana) o trzecie miejsce, co i tak jest jednym z największych sukcesów w historii naszej piłki.
Remis otwarcia 1978. Odarci ze złudzeń 2006
Na mistrzostwach Świata w Argentynie w 1978 roku drużyny Niemiec i Polski zagrały w meczu otwarcia. Pojedynek triumfatora i trzeciej drużyny poprzedniego czempionatu zapowiadał się hitowo. Skończył się bezbramkowym remisem. A zespoły Polski i RFN zajęły trzecie miejsca w grupach półfinałowych, a więc 5-6 miejsce. Biało-Czerwoni mieli lepszy bilans punktowy, uznać więc można, że skończyli turniej na piątym miejscu, wyprzedzając Niemców. W kolejnych latach były pojedynki towarzyskie z RFN na wyjeździe przegrany 1:3 w roku 1980 i 0:2 w Chorzowie w roku 1981. Na kolejny pojedynek, już ze zjednoczonymi Niemcami czekać przyszło do lat 90-ych. 4 września 1996 drużyna Antoniego Piechniczka przegrała na Stadionie Śląskim w Chorzowie 0:2. Fatalnie kibice wspominają pierwsze dwa starcia w XXI wieku. Na Mistrzostwach Świata w Niemczech 14 czerwca 2006 roku Polacy długo ofiarnie się bronili, świetnie spisywał się Artur Boruc. Bramka Oliviera Neville’a w 90 minucie dała trzy punkty gospodarzom.

Od łez Podolskiego, po historyczny triumf

I wyeliminowała Biało-Czerwonych z turnieju. Na pierwszych w historii mistrzostwach Europy z udziałem Polski, w Austrii i Szwajcarii Polacy i Niemcy grali pierwszy mecz grupowy. Biało-Czerwoni nie zagrali źle, ale przegrali 0:2. A bramki dla Niemców strzelał Lucas Podolski, który nie tylko nie celebrował radości, ale wyraźnie miał łzy w oczach. Połechtał tym polską dumę, ale punktów nie zapewnił. O krok od wygranej z Niemcami byli Polacy w 2011 roku. Drużyna Franciszka Smudy szykowała się do mistrzostw Europy, których Polska była współgospodarzem. O ile wygrana z piątym garniturem Argentyny nie miała znaczenia, z Niemcami było „na serio”. A mecz zakończył się remisem 2:2. No i wspomniana seria z lat 2014 – 2016. Najpierw bezbramkowy remis w spotkaniu towarzyskim. Potem wielki mecz, 11 października 2014 roku. Gole Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili. Pierwsze historyczne zwycięstwo z Niemcami. W dodatku – świeżo upieczonymi mistrzami Świata. Mecz historyczny, ale gra defensywna, ofiarna, konterki.

Jak równy z równym

Za to spotkanie rewanżowe to otwarty pojedynek z cudowną akcją i podaniem Grosika do Lewego, który zdobył kontaktową bramkę. Po porażce 1:3 nie było krytyki – Polacy udowodnili, że mogą grać jak równy z równym z najlepszymi. I mecz z Niemcami na Euro we Francji to pokazał. Był zasłużony remis dwóch dobrych drużyn. Jak będzie w środę? Niemcy, przygotowują się do mistrzostw Europy w 2024 roku, których są gospodarzem. Ich zespół, mimo przebłysków fenomenalnej gry poniósł klęskę na Mistrzostwach Świata w Katarze. A ostatnio zremisował 3:3 z Ukrainą. Polacy po wyjściu z grupy (ale w stylu dalekim od oczekiwań) w Katarze, z nowym selekcjonerem walczą o awans na ME. Przegrali w Pradze z Czechami 1:3 i wygrali w Warszawie z Albanią 1:0. We wtorek, 20 kwietnia w Kiszyniowie zmierzą się z Mołdawią o punkty w eliminacjach. Mecz z Niemcami ma charakter prestiżowy, ale punktów nie zapewni.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img