Jest wiele przykładów, pokazujących, czemu sprawa Ciełuszeckiego jest skandalem. Po pierwsze – przewlekłość. Zakładając nawet, że przedsiębiorca byłby winny działania na niekorzyść firmy, zasłużył na UCZCIWY proces, sprawiedliwy wyrok i powrót. Powiedzmy, dwa lata odsiadki, jakaś grzywna, potem wolność, czas na ułożenie sobie wszystkiego na nowo. Czyli jak sprawa zaczęła się w roku 2002, siedemnaście, w najgorszym razie piętnaście lat temu, Ciełuszecki byłby na wolności. A dziś wyrok byłby zatarty. Tymczasem w niedzielę, 25 kwietnia minie nie pięć, nawet nie dziesięć ale DWADZIEŚCIA LAT od początku procesu. To już podchodzi pod planowe dręczenie i łamanie praw człowieka.
Po drugie – areszt wydobywczy
prawdziwa plaga krajowego wymiaru niesprawiedliwości. Tu akurat błąd systemowy. Areszty tymczasowe są w Polsce nadużywane. A areszt powinien dotyczyć podejrzanych o najcięższe przestępstwa, ludzi, którzy mogą stanowić na wolności zagrożenie. Czy podejrzenie działania na niekorzyść przedsiębiorstwa jest taką sytuacją? Czy może lepszy byłby dozór elektroniczny, policyjny, bądź po prostu odpowiedzialność z wolnej stopy? Niezależnie od tego, nawet jeśli uznajemy, że areszt był zasadny, to powinien trwać MAKSYMALNIE przewidziane prawem trzy miesiące. Do tego czasu powinien być akt oskarżenia i ruszyć proces. Ciełuszecki w areszcie spędził łącznie osiem miesięcy.
Gubienie dowodów, przestępstwa sądowe
Po trzecie – znów nie przesądzając kwestii winny, niewinny – w sądzie podczas procesu ginęły dowody obrony, w tym komputer stacjonarny z danymi spółki Ciełuszeckiego. Jeden biegły nie kojarzył znanego rodzaju przelewu bankowego, drugi, oszukał sąd. Inny orzekał w sprawie gospodarczej, choć był ekspertem w dziedzinie karuzel. Była wreszcie biegła, która wyceniła nieruchomość niekorzystnie dla oskarżonego, po czym przyznała z rozbrajającą szczerością, że… w przypadku wyceny na potrzeby biznesowe opinia byłaby inna, niż na potrzeby procesu karnego.
Kwestie zarzutów
Po czwarte – rzekome działanie na niekorzyść spółki dotyczyło sprzedaży działki. Mirosław Ciełuszecki, by podnieść kapitał przedsiębiorstwa sprzedał firmie własną działkę. By zorientować się, czy jego działanie jest zgodne z prawem, skorzystał z operatu szacunkowego profesjonalnego rzeczoznawcy. Jak orzekł Sąd Najwyższy w procesie kasacyjnym, w tej sytuacji, nawet gdyby działanie przedsiębiorcy było niezgodne z prawem, o przestępstwie nie może być mowy.
Po piąte – pieniędzy ze sprzedaży działki Ciełuszecki nie wziął dla siebie, ale… wpłacił pieniądze z nawiązką z powrotem na konto spółki. Spółka powiększyła w ten sposób kapitał, zyskując cenne nieruchomości. Ciężko chyba uznać to za działanie na niekorzyść firmy.
Rynek potwierdził wycenę przedsiębiorcy
Po szóste – wg prokuratury wycena była zawyżona. Jednak prokuratorzy nie wzięli pod uwagę prostego faktu: nieruchomość nie znajdowała się w podlaskim lesie, na łące czy na wsi, ale na GRANICY polsko-białoruskiej. Tuż przy nieruchomości z terminalem przeładunkowym torów – szerokich na wąskie.
Po siódme – cenę Ciełuszeckiego potwierdził rynek. Syndyk masy upadłościowej sprzedał działkę FAP za cenę znacznie bliższą tej, podanej przez przedsiębiorcę, niż sugerowanej przez prokuraturę.