Skłócenie Polaków na poziomie rodzin, wrogie plemiona zamknięte w bańkach w mediach społecznościowych. To świat, który zafundowali nam politycy i spora część tzw. liderów opinii. Pracowali na to ciężko przez ostatnie lata. Teraz u naszych granic toczy się wojna. A my nawet fizycznie w niej nie walcząc siłą rzeczy jesteśmy tuż przy linii frontu. W takiej sytuacji permanentny, bezsensowny spór polityczny, w którym przedstawiciele partii skaczą sobie do gardeł z byle powodu, jest tylko na rękę Putinowi. Z drugiej strony, narodowe pojednanie może też być w pewnym sensie niebezpiecznie. Bo spór czasem był jałowy, czasem dotyczył jednak spraw ważnych. Tak więc pojednanie nie może sporu jako takiego znosić. Ono ma go jedynie ucywilizować i eliminować tam, gdzie jest niepotrzebny bądź szkodliwy. Partie muszą mówić jednym głosem w sprawie polityki wschodniej, bezpieczeństwa, obronności. A różnice zdań w innych kwestiach opierać na kwestiach merytorycznych, wyłączyć emocje. To test dla nas wszystkich. Stawką jest życie nasze i naszych rodzin.