Na Pradze, Pradze-Południe, ale i w innych rejonach stolicy nie brak kamienic pozbawionych kanalizacji, centralnego ogrzewania. Nie brak też lokali, których mieszkańców nie stać na ogrzewanie czy opłacanie rachunków za prąd i gaz. Właśnie bieda miała być przyczyną tragicznego pożaru, do którego doszło 8 stycznia na Gocławku. Mieszkanie zapaliło się od świeczki. Nie żyje starsza pani, a wszyscy mieszkańcy zostali bez dachu nad głową.
Ulica Kresowa. Część Gocławka należąca administracyjnie do Wawra, ale na samej granicy Pragi-Południe (i tak traktowany ten teren przez wielu mieszkańców). Kamienica pod numerem 33. W starym stylu, dwupiętrowa, z poddaszem. Klasyczne podwórko w stylu praskim. Z tradycyjną kapliczką. W budynku mieszka około pięćdziesięciu osób. A raczej mieszkało. W sobotni wieczór, 8 stycznia, rozegrał się dramat.
Dramatyczna akcja
Najpierw lokatorzy poczuli ostry zapach dymu. Potem zorientowali się, że pali się mieszkanie na drugim piętrze. Ludzie idący Gocławkiem widzieli przerażający widok. Wielkie kłęby dymu, płomienie. Ogień szybko zajął całe poddasze i dach kamienicy. Zaczęła się dramatyczna akcja gaśnicza. Trwała kilka godzin.
Na miejsce przyjechało kilkanaście zastępów Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczej Straży Pożarnej, policja, zespoły ratownictwa medycznego. Strażacy gasili ogień przez siedem godzin. Działania zakończyli około 2.00 w nocy. Przeszukując pogorzelisko, na terenie mieszkania, w którym zaczął się pożar, znaleźli zwęglone zwłoki. W pożarze zginęła starsza kobieta, mieszkanka lokalu na drugim piętrze. Policjanci ewakuowali pięćdziesiąt osób, wszystkich pozostałych mieszkańców kamienicy. Nadzór Budowlany wyłączył czasowo budynek z użytkowania. Mieszkańców dzielnica umieściła w hotelu. Potem okazało się, że nie wrócą do swoich mieszkań przez najbliższe miesiące. Mogą zabrać z lokali to, co się da. Nie wiadomo, czy i kiedy będą mogli wrócić do swoich mieszkań.
Nie miała na rachunki
Media informują za to o okolicznościach tragedii. Jak donosi Radio Dla Ciebie, ofiara pożaru, starsza mieszkanka lokalu, który spłonął, była osobą niezamożną. Nie było jej stać na opłacanie rachunków za energię elektryczną, w związku z czym dostawca odciął jej prąd. Kobieta oświetlała mieszkanie świeczkami. To od nich miał – wg sąsiadów – wybuchnąć pożar. Niestety ogień rozprzestrzenił się błyskawicznie. Pani zginęła. A jej sąsiedzi zostali bez dachu nad głową. W sprawie śledztwo prowadzi prokuratura.
Niestety, do podobnych sytuacji może dochodzić częściej. W wielu miejscach stolicy – o czym pisaliśmy w „Nowym Telegrafie Warszawskim” wielokrotnie – są kamienice bez centralnego ogrzewania. Nie brak też budynków bez łazienek, toalet, kanalizacji. Domowej roboty instalacje grzewcze, bądź ogrzewanie mieszkań grzejnikami to ryzyko pożaru, bądź zaczadzenia. Rzadszym problemem było odłączanie komuś prądu, czy gazu. Jednak nie brak obaw, że nadchodząca drożyzna i dalsze wzrosty cen energii mogą sprawić, że do takich sytuacji będzie dochodzić częściej. Czy spadnie też poziom bezpieczeństwa?