piątek, 20 września, 2024

Sowieckie sitwy vs wizjonerzy. Nie pozwolili im urosnąć

Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego nie jest tylko historią dramatu sądowego, choć oczywiście proces i jego skandaliczny przebieg jest siłą rzeczy na pierwszym planie. Jest tu też jednak wymiar symboliczny, społeczny. Historia człowieka, chłopaka z Podlasia, który na politycznej emigracji w USA robi pieniądze, wraca do kraju i inwestuje w rodzinnym regionie. Osiąga sukces i wtedy następuje  uderzenie ze strony aparatu państwa. Z całą mocą, przy użyciu skarbówki, służb specjalnych, prokuratury, sądu. Jest dramat człowieka, rodziny (dorosła dziś córka przedsiębiorcy dwadzieścia lat temu była małym dzieckiem), ale też pracowników firmy, którzy po planowym zniszczeniu znaleźli się na bruku. Historia współpracy wizjonera-przedsiębiorcy z Markiem Karpiem, dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich,  jednym z najwybitniejszych znawców byłej ZSRR w Europie.

I kłamliwego oskarżenia, aresztowania, procesu, także śmierci po dziwnym wypadku. Wizjoner-przedsiębiorca i wizjoner-ekspert, obaj cenieni na Zachodzie, zderzyli się z lokalnym, prowincjonalnym, ubecko-mafijnym układem. I tu jest wymiar kolejny – znaczenie samej firmy i Mirosława Ciełuszeckiego i Ośrodka Studiów Wschodnich Marka Karpia dla polskiego państwa. Strategicznie było ono ogromne, ale obaj – Karp i Ciełuszecki – nadepnęli na odcisk. Nie tylko lokalnym bonzom, nie tylko środowiskom komunistycznym, ale też była bardzo nie na rękę rosyjskim oligarchom, służbom, państwowym koncernom. A atak zbiegł się w czasie z dojściem do władzy w Rosji młodego kagiebisty, Władimira Putina.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img