czwartek, 19 września, 2024

W żelaznym uścisku wielkiej polityki. Czyli w Warszawie normalnie nie będzie (OPINIA)

Spór o sprawy miejskie – drogi, parkowanie, komunikacja, bezpieczeństwo, zieleń, zabytki, rzemiosło i handel mógłby emocjonować mieszkańców stolicy. Dzieje się wiele, ale wszelkie istotne sprawy w mieście schodzą na dalszy plan, zostając w cieniu wielkiej polityki.

Rok 2013. Hanna Gronkiewicz-Waltz dopiero zaczyna mocno tracić swoje poparcie. Pani prezydent przegoniła kupców z Kupieckich Domów Towarowych. Mieszkańcy oburzali się na remonty, opóźniane inwestycje, nieudolność, ceny biletów. O aferze warszawskiej już mówiono, było to po śmierci Jolanty Brzeskiej, ale z największą siłą do przestrzeni publicznej przebiła się kilka lat później. Jednak już wtedy, w 2013 roku pojawiły się środowiska, żądające odwołania prezydent stolicy. I co więcej – zebrały wiele podpisów. W kampanię referendalną w obronie Gronkiewicz-Waltz zaangażował się premier Donald Tusk, to jednak nie było zaskoczeniem. Szef rządu był przewodniczącym, a prezydent stolicy wiceprzewodniczącą PO. Jednak w obronie HGW stanęli też ówczesny prezydent, Bronisław Komorowski, jak i ówczesny prymas Polski, abp Józef Kowalczyk. Jednak nie to wsparcie było decydujące dla wyniku głosowania.

Krajowa polityka przykryła referendum

Tuż przed nim w kampanię mocno zaangażowała się największa wtedy (podobnie jak dziś) partia opozycyjna – Prawo i Sprawiedliwość. Kontrowersje wywołało hasło z Godziną W. A niechęć do PiS wziął górę. Wiele osób do referendum po prostu nie poszło, a wynik, z uwagi na małą frekwencję nie był wiążący. Minęła ponad dekada. Polityka bardzo się zmieniła. Donald Tusk zdążył z funkcji premiera odejść, być szefem Rady Europejskiej i Europejskiej Partii Ludowej. I do krajowej polityki wrócić, wygrać wybory i zostać premierem ponownie. PiS przez osiem lat rządziło Polską, dziś znów jest największą partią opozycyjną. A Warszawą już dawno nie rządzi Hanna Gronkiewicz-Waltz. Drugą kadencję włodarzem stolicy jest Rafał Trzaskowski. Jedno się nie zmieniło. Wciąż prymat w stolicy ma polityka krajowa, która całkowicie na margines spycha politykę miejską. I tak – Rafał Trzaskowski, jeżeli jest chwalony, to za kontakty międzynarodowe, czy politykę w sprawie Ukrainy. Najostrzej jest krytykowany za sprawy ideologiczne, wsparcie dla LGBT, kwestie krzyży w urzędach.

Miasto na dalszym planie

Zdecydowanie mniej mówi się o tym, co dzieje się w mieście. Spory komunikacyjne, przedłużające się remonty, kwestia budowy tramwaju do Wilanowa (trwająca), trzeciej linii metra (planowana), tramwaju na Gocław (zarzucona). Sprawy kupców, pustostanów, zieleni i zabytków. To doskonałe tematy do debaty w polityce samorządowej. Problem w tym, że politykę miejską całkowicie zdominował partyjny konflikt w polityce ogólnopolskiej. Nawet w dzielnicach, w których do niedawna pojawiały się dość mocne niezależne ruchy społeczne, po ostatnich wyborach samorządowych są one w odwrocie. Już dziś możemy przewidzieć, jak będzie wyglądać kampania samorządowa, jeśli na przykład Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem RP. Wtedy z KO wystartuje najpewniej polityk (na przykład eurodeputowany Marcin Kierwiński). W odpowiedzi PiS również wystawi polityka (na przykład Tobiasza Bocheńskiego). I albo kandydat KO zwycięży w pierwszej, albo zwycięży w drugiej turze. Tematy, które zdominują kampanię w stolicy, dotyczyć będą spraw krajowych. Stolica będzie na dalszym planie. Szkoda.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img