czwartek, 19 września, 2024

Łotewski koszmar, a do awansu zabrakło niewiele. Drużyna Zbigniewa Bońka i Pawła Janasa

Paweł Janas był znakomitym piłkarzem, ale jako obrońca pozostawał w cieniu graczy ofensywnych, ze Zbigniewem Bońkiem na czele. A jako trener długo pozostawał w cieniu barwnego i kontrowersyjnego Janusza Wójcika, którego był asystentem. Drużynę narodową prowadzić zaczął w kwalifikacjach do Euro. Przejął ją od Zbigniewa Bońka. W eliminacjach poprzednich Mistrzostw Europy selekcjonerem był dawny przełożony Janasa, Janusz Wójcik. „Janosik” jako selekcjoner mentorów przebił, awansując na mundial 2006. A do awansu na Euro zabrakło całkiem niewiele.

Po nieudanym mundialu w Korei Południowej i Japonii najpierw rewolucję próbował przeprowadzić Zbigniew Boniek. Potem pracę z reprezentacją kontynuował Paweł Janas. Świetny i niedoceniany obrońca, bardzo dobry, ale mało medialny i nie zawsze doceniany selekcjoner. W kwalifikacjach Euro 2004 do gry w barażu brakowało niewiele. Na Mundial Janas już awansował, mając zespół, który po przyzwoitej grze przegrywał z mocnymi, niemiłosiernie lał słabeuszy, a o sukcesie decydowała umiejętność przepychania wyrównanych meczy z drużynami tej samej półki. Kadrę, składającą się z przeciętnego materiału ludzkiego wycisnął jak cytrynę, osiągnął maksimum możliwości. Mistrzostwa Europy Portugalia 2004 były kolejnymi, na które nie zakwalifikowali się Biało-Czerwoni. W eliminacjach Euro 2000 drużyna Janusza Wójcika do końca biła się o udział w barażu. Ostatecznie poległa.

Nowe otwarcie po mundialu

Przy wszelkich kontrowersjach spisywanie kadencji Janusza Wójcika całkiem na straty byłoby o tyle nie fair, że drużyna w kwalifikacjach Euro’2000 poprawiła jednak miejsce w rankingu. A to w oczywisty sposób przełożyło się na lepsze miejsce w koszyku i losowanie kwalifikacji mundialu 2002 roku. W nich reprezentacja już pod wodzą Jerzego Engela spisała się wyśmienicie. Wygrała grupę z Norwegią, Ukrainą, Walią, Białorusią i Armenią, jako pierwsza w Europie awansowała na Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii. Zakończyła tym fatalny okres – 16 lat bez awansu na wielkie turnieje (nie licząc Igrzysk Olimpijskich, w których jednak występują drużyny młodzieżowe). Na samym mundialu drużyna Engela jednak zawiodła, przegrywając z Koreą Południową 0:2, Portugalią 0:4, na osłodę wygrywając 3:1 ze Stanami Zjednoczonymi. Nowym selekcjonerem został Zbigniew Boniek. Wybitny piłkarz – uczestnik MŚ 1978 (piąte miejsce), 1982 (trzecie miejsce) i 1986 (1/8 finału). W drużynie Antoniego Piechniczka ciągnął grę ofensywną całego zespołu.

Wybitny piłkarz selekcjonerem

Boniek był gwiazdą włoskiej Serie A. Z Juventusem wygrał Puchar Mistrzów (dziś Liga Mistrzów), karierę kończył w AS Roma. W 1982 roku zajął trzecie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Jako trener prowadził krótko drużyny w Serie A – Lecce i Bari, potem działał bardziej jako menadżer, był wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Czy nadawał się na selekcjonera? Kariera trenerska nie była bogata, ale opiekun kadry to nie szkoleniowiec klubowy. Tu nieocenione mogło być doświadczenie menadżerskie, rola w reprezentacji, w której Boniek był gwiazdą i kapitanem. W kwalifikacjach Euro’2004 miał do wyboru dwie drogi. Pierwszą była kontynuacja. I pewnie – z perspektywy czasu łatwo mówić – oparcie drużyny na weteranach ekipy Engela, którzy wywalczyli awans na
Mistrzostwa Świata, ale na mundialu zawiedli, dałoby przepustkę przynajmniej do barażu. Porażka w Korei i Japonii wobec rozbudzonych eliminacjami nadziei sprawiła jednak, że opinia publiczna oraz większość ekspertów chciała rewolucji. I właśnie na nią postawił nowy selekcjoner.

Łotewski cień zawisł nad wszystkim

Kwalifikacje reprezentacja Bońka rozpoczęła od wyjazdowej wygranej 2:0 z San Marino, po bramkach Mariusza Kukiełki i Pawła Kaczorowskiego. Potem był jednak mecz, który położył się cieniem na całej selekcjonerskiej karierze Zbigniewa Bońka, stał się wręcz jej ponurym symbolem. Biało-Czewoni podejmowali w Warszawie Łotwę. Byli niekwestionowanym faworytem. Mieli przewagę przez większość spotkania, które jednak przegrali 0:1. Beka z drużyny jest troszkę nie na miejscu, bo była to jednak inna Łotwa niż dziś. Nie europejski outsider, ale drużyna, która miała najlepsze pokolenie w swojej historii. I w tamtych kwalifikacjach awansowała jednak do Mistrzostw Europy. Jednak nawet mając to na uwadze z Łotwą u siebie można było choć zremisować. A w ostatecznym rozrachunku właśnie ten mecz kosztował bardzo dużo… Na drużynę i selekcjonera spadła fala krytyki. Niebawem, po towarzyskim meczu z Danią Boniek podał się do dymisji. Do dziś twierdzi, że nie było drugiego dna, a decyzja motywowana była sprawami osobistymi.

Defensor kadry zamiast Zibiego

Kadencja Zibiego jako selekcjonera jest trudna do oceny, bo trwała też bardzo krótko. Oczywiście można dziś twierdzić, że rewolucja i radykalne zmiany w składzie były błędem, że porażka z Łotwą ustawiła eliminacje. Nie wiemy jednak, w którą stronę kadencja Bońka by poszła w kolejnych meczach. Jak wyglądaliby Biało-Czerwoni 12 miesięcy później. Tego się nie dowiemy, natomiast nowym selekcjonerem został Paweł Janas. Kolega Bońka z reprezentacji. Nie tak rozpoznawalny, w końcu obrońca. Warto jednak pamiętać, że Tele Santana, selekcjoner Brazylii, która w MŚ 1982 grała najlepszą piłkę ale nie weszła do półfinału mówił, że Canarinhos byliby Mistrzami Świata, gdyby miał na środku obrony właśnie Pawła Janasa i Władysława Żmudę. Po bardzo udanym mundialu były nieudane kwalifikacje Euro’84 (gol samobójczy z Finlandią), jednak później był Janas najlepszym obcokrajowcem ligi francuskiej. A brak powołania defensora Auxerre na MŚ 1986 był jednym z największych błędów Antoniego Piechniczka.

W cieniu „Wójta”, ale go przerósł

Jako szkoleniowiec Paweł Janas był asystentem Janusza Wójcika w reprezentacji olimpijskiej, która zdobyła srebrny medal na Igrzyskach w Barcelonie w 1992 roku, a potem w Legii Warszawa. Tak, jak w czasie gry w piłkę był „Janosik” w cieniu ofensywnych gwiazd, tak na początku kariery trenerskiej w cieniu kontrowersyjnego i niezwykle barwnego „Wójta”. Na początku 1994 roku przejął jednak Legię Warszawa i przebojem wszedł do elity polskich szkoleniowców. Z warszawskim zespołem zdobył dwa razy z rzędu Mistrzostwo Polski, w roku 1994 i 1995. A w sezonie 1995/96 awansował z Legią do Ligi Mistrzów, a potem do ćwierćfinału tych elitarnych rozgrywek. Był też selekcjonerem reprezentacji Olimpijskiej „Sydney 2000”. Na Igrzyska nie awansował, jego zespół grał jednak przyzwoicie. A trener poznał większość zawodników młodszego pokolenia, którzy w przyszłości mieli decydować o obliczu pierwszej reprezentacji Polski. Był więc naturalnym kandydatem do objęcia schedy po Bońku. I nominację otrzymał.

Trudny start

Po towarzyskich meczach z Chorwacją (0:0) i z Macedonią Północą (3:0 dla Polski), pierwszym spotkaniem o punkty było starcie z Węgrami w Chorzowie, 29 marca 2003 roku. Na trybunach gościem honorowym był między innymi piłkarz VFL Wolfsburg, Krzysztof Nowak. Reprezentant Polski, który niestety zapadł na śmiertelną chorobę – stwardnienie zanikowe boczne (ALS). Choroba była już w zaawansowanym stadium – Nowak był na wózku, wypowiadał się dla mediów, cieszył się, ze może dopingować kolegów. Niestety, na ALS do dziś nie ma lekarstwa. Piłkarz odszedł dwa lata później, w Wolfsburgu kibice i działacze pamiętają o nim do dziś. Na boisku Biało-Czerwoni i Węgrzy stworzyli wyrównany mecz, zakończony bezbramkowym remisem. 2 kwietnia podopieczni Pawła Janasa pokonali w Ostrowcu Świętokrzyskim słabiutkie San Marino 5:0. Gole zdobyli Mirosław Szymkowiak, Kamil Kosowski, dwa Marcin Kuźba i Bartosz Karwan. 11 czerwca w Sztokholmie Biało-Czerwoni po bardzo słabej grze ulegli Szwedom 0:3. Na selekcjonera i zespół spadła lawina krytyki.

Realna poprawa

Jesienią nastąpiła jednak poprawa gry. 6 września w Rydze Biało-Czerwoni zrewanżowali się na Łotyszach za porażkę drużyny Zbigniewa Bońka. Pewnie wygrali 2:0 po golach Mirosława Szymkowiaka i Tomasza Kłosa. 10 września na Stadionie Śląskim w Chorzowie podopieczni Pawła Janasa znów musieli uznać wyższość Szwedów, przegrywając 0:2. Mimo porażki zaprezentowali się lepiej niż w czerwcowym pojedynku w Sztokholmie. W rozegranym tego samego dnia spotkaniu Łotwa wygrała z Węgrami 3:1. Sytuacja w grupie przed ostatnią kolejką wyglądała następująco: Liderem była Szwecja, z 17. punktami. Druga była Łotwa, z 13 punktami. Trzecie Węgry, z 11, a czwarta Polska z 10. San Marino bez punktów zajmowało ostatnie miejsce, miało też rozegrane wszystkie mecze. Szwecja miała już zapewniony awans z pierwszego miejsca. W walce o baraż liczyli się Łotysze, Węgrzy i Polacy. Jeśliby reprezentacja Łotwy wygrała ze Szwedami – awansowała do barażu. W przypadku remisu bądź porażki, Łotysze musieli czekać na doniesienia z Budapesztu.

Walka do końca, triumf w Budapeszcie

Remis Węgrów z Polakami przekreślał szanse obu drużyn. Wygrana Węgrów dawała im awans do barażu w razie remisu, bądź wygranej Szwedów Wygrana Polaków, przy jednoczesnej wygranej Szwedów dawała awans do barażu podopiecznym Pawła Janasa. Szwedzi mieli rzecz jasna zapewniony awans. Nadzieja, że zagrają na maksa z Łotyszami mogła więc ocierać się o naiwność. Z tym, że… nie do końca. W eliminacjach Euro 2000 Szwedzi też mieli zapewniony awans, a remis w spotkaniu Szwecja – Polska dawał przepustkę do barażu Biało-Czerwonym kosztem Anglików. Szwedzi wygrali 2:0. Teraz polscy kibice liczyli, że drużyna Trzech Koron pokona Łotyszy. Tak, czy inaczej, trzeba było wygrać na bardzo trudnym, węgierskim terenie. I w Budapeszcie, 11 października 2003 roku, Biało-Czerwoni rozegrali świetny mecz. Prowadzenie dał im, już w 11 minucie Andrzej Niedzielan. Tuż po przerwie, w 48 minucie wyrównał Imre Szabics. Jednak w 68 minucie ponownie Andrzej Niedzielan trafi do siatki, ustalając wynik spotkania na 2:1.

Szwedzi dali ciała, Janas musi zostać

Wygrana mogła cieszyć, jednak znacznie gorsze wiadomości nadeszły z Solnej, gdzie Szwedzi przegrali z Łotyszami 0:1. I to skazywana na porażkę reprezentacja Łotwy awansowała do barażu. Dobry mecz z Węgrami dawał jednak nadzieje na przyszłość. Szczególnie, że 12 listopada podopieczni Pawła Janasa ograli w meczu towarzyskim w Warszawie wicemistrzów Europy, Włochów 3:1. Po trafieniach Tomasza Kłosa i Jacka Bąka już w 16 minucie było 2:0. Kontaktową bramkę zdobył w 19 minucie Antoni Cassano. W 64 minucie wynik na 3:1 ustalił Jacek Krzynówek. Spotkaniem tym żegnał się z drużyną narodową Jacek Zieliński. To, że Janas zostanie na stanowisku było oczywiste. A, że decyzja jest słuszna, potwierdziły wyniki baraży. Łotysze po wygranej 1:0 w Rydze i remisie 2:2 w Stambule wyeliminowali trzeci zespół mundialu w Korei Płd. i Japonii – reprezentację Turcji. Awansowali na turniej, gdzie też blamażu nie było. A Biało-Czerwoni? Paweł Janas w eliminacjach kolejnego mundialu miał zespół „wyższej klasy średniej”.

Wycisnął maksa z przeciętnej ekipy

Z drużynami silniejszymi, reprezentacja Janasa nawiązywała walkę, ale w batalii o punkty przegrywała (np. dwie porażki z Anglią po 1:2). Z wyraźnie słabszymi podopieczni Janasa potrafili dać strzelecki popis (np. 8:0 z Azerbejdżanem). Z ekipami tej samej półki, np. Walią, czy Austrią, toczyli wyrównane, dramatyczne boje, które jednak przesądzali na swoją korzyść. Janas spowolnił rewolucję Bońka, ale tylko trochę. Część starszyzny wróciła, ale nie odgrywała już tak kluczowej roli. Selekcjoner kontynuował wymianę pokoleniową. Zespół opierał i na sprawdzonych zawodnikach z lig zagranicznych i na przedstawicielach grających wtedy dobrze w pucharach Wisły Kraków, Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski. Nie miał tak mocnej ekipy jak wcześniej Jerzy Engel, ani tym bardziej później Adam Nawałka. Umiał jednak wycisnąć maks z materiału, którym dysponował. W eliminacjach, mundial w Niemczech to inna historia. Jednak Paweł Janas, dość mało medialny i nie zawsze popularny, pozostaje chyba najbardziej niedocenionym selekcjonerem spośród tych, których kadencję można uznać za udaną.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img