piątek, 25 października, 2024

Sezon Legii. Czas powrotu na właściwe tory. Puchar i wicemistrzostwo po walce o utrzymanie to sukces. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Teraz oczekujemy sukcesów w Pucharach i walki o tytuł za rok (KOMENTARZ)

Po zakończeniu sezonu oceny legionistów są różne. Większość cieszy się z wicemistrzostwa i zdobycia Pucharu Polski. Są jednak, głównie wśród młodszych fanów, głosy niezadowolenia, może bardziej niedosytu. Całkiem niesłusznie. Naszym zdaniem w przypadku warszawskiej Legii sezon należy ocenić jednoznacznie pozytywnie, na „czwórkę z plusem”. Ciężko stwierdzić, czy można było ugrać więcej. Ale jeśli po najgorszym nie od lat, ale od dekad sezonie jest Puchar Polski i wicemistrzostwo, narzekanie byłoby wręcz grzechem. Kryzys minął i teraz jest czas na większe wymagania.

Przed sezonem realnie nikt nie liczył (w głębi ducha każdy kibic, ale chodzi o realne prognozy) na tytuł mistrzowski. Złośliwi, a więc kibice innych drużyn wręcz przekonywali, że zespół Kosty Runjaicia na trwałe popadnie w ligową przeciętność. Oceny optymistyczne mówiły o miejscu w pierwszej czwórce i zawalczeniu o europejskie puchary. I nie były to oceny bezpodstawne.

Troszkę historii

Poprzedni sezon, 2021/22 był najgorszym od dekad. Tu można wymieniać rok 1936 – jedyny, w którym „Wojskowi” spadli z ligi. Była walka o utrzymanie na początku lat 50-ych. I lata chudee – 70-te i 80-te, czyli bez tytułu. Ale w tym czasie czołówka była często, w najgorszym razie środek tabeli. Zamieszania w w walkę o spadek – wcale. Do czasu. Po sezonie 1990/91, gdy Legia sensacyjnie zagrała w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów nastąpił dramat. Na koniec roku 1991 było miejsce w strefie spadkowej. Drużyna prowadzona przez Krzysztofa Etmanowicza (zm. 2012) obroniła się, notując świetną wiosnę. Ale utrzymanie w sezonie 1991/92 zapewniła sobie dopiero w przedostatniej kolejce. Dalszą historię znamy wszyscy. Sponsor Janusz Romanowski, trener Janusz Wójcik, wzmocnienia. Odebranie tytułu w 1993 roku. Ale potem kolejne dwa mistrzostwa (wywalczone już przez Pawła Janasa). Ćwierćfinał Ligi Mistrzów. I walka o najwyższe cele w kolejnych sezonach. Niemal zawsze miejsce w czołówce i europejskich pucharach.

Dekada dominacji i zgrzytów z zagranicznymi trenerami

Poprzednia dekada – 2010 – 2020 to pełna dominacja w Ekstraklasie. Sześć tytułów mistrzowskich na 10 możliwych. Kilka świetnych epizodów w europejskich pucharach, w tym ponowna gra w Lidze Mistrzów. Legioniści po fatalnym początku w grupie umieli jednak zremisować z Realem Madryt, wygrali ze Sportingiem Lizbona, zajmując trzecie miejsce za Królewskimi i Borussią Dortmund. To dało przepustkę do Ligi Europy, gdzie po wyrównanym dwumeczu podopieczni Jacka Magiery odpadli z późniejszym finalistą, Ajaxem Amsterdam. Końcówka dekady to dziwny czas. Zagraniczni trenerzy – Romeo Jozak, Dean Klafurić oraz Ricardo Sa Pinto byli raczej personalną pomyłką. Choć Klafurić zdobył mistrza w sezonie 2017/18. Pinto stracił tytuł na rzecz Piasta Gliwice w 2019 roku. Zdarzały się wpadki w pucharach, jak odpadnięcie z zespołem z… Luksemburga. Dekada na szczeblu krajowym to jednak najlepszy czas pod kątem wyników. Rok pandemiczny to czternaste mistrzostwo Polski, wywalczone pod wodzą Aleksandara Vukovicia.

2020/21 – pobicie rekordu. 2021/22 – najgorzej od lat

Sezon 2020/21 to wywalczony w wielkim stylu tytuł mistrzowski. Drużyna pod wodzą Czesława Michniewicza triumfowała po raz piętnasty, stając się absolutnym liderem. Po 14 tytułów mają Górnik Zabrze i Ruch Chorzów. 13 Wisła Kraków. Potem był awans do Ligi Europy. I świetny początek tych rozgrywek (wygrane ze Spartakiem Moskwa i Leicester). Niestety, w lidze coś nie pykło. Legioniści czasem wyglądali nieźle (na przykład w przegranym meczu z Rakowem 3:4). Ale znaleźli się na dole tabeli. Czesława Michniewicza zastąpił Marek Gołębiewski, gry nie poprawił. Legia pierwszy raz od trzydziestu lat(!) trafiła do strefy spadkowej. Runda wiosenna to pewne przebudzenie. Właściciel wreszcie przestał zajmować się sprawami sportowymi, dyrektorem sportowym mianował legendę Legii, Jacka Zielińskiego. Trenerem ponownie został Vuković. Zadanie wykonał – utrzymał się w Ekstraklasie. Sezon 2022/23 Legia zaczęła z nowym szkoleniowcem, Kostą Runjaiciem. Twórcą potęgi Pogoni Szczecin. Ale optymizm w Warszawie był dość umiarkowany.

Jesień dobra, ale bez blasku. Niesamowity początek wiosny

Po fatalnym sezonie 2021/22 mało kto wskazywał Legię jako faworyta. Optymiści mówili o pierwszej czwórce. Pesymiści i złośliwcy – o popadnięciu w przeciętność. Pojawiał się też argument, że Kosta Runjaić to może dobry trener, z portowców zrobił silny zespół, ale nie ma trofeów. I przegrywa decydujące mecze. W sezonie podopieczni niemieckiego szkoleniowca zamknęli usta niedowiarkom. Runda jesienna to miejsce w czołówce, choć przy bardzo przeciętnej grze. Wygrane były zazwyczaj skromne, wymęczone. A porażka z Rakowem w Częstochowie, 0:4 spektakularna. Zimą było jasne, że Legia walczy o puchary, ale tytuł, przy bardzo dużej przewadze puktowej częstochowian przypadnie właśnie drużynie Marka Papszuna. Jednak pierwsza część rundy wiosennej była już w wykonaniu Legii fantastyczna. Seria wygranych w fajnym stylu, uwieńczona pokonaniem 1 kwietnia Rakowa 3:1 w fenomenalnym spotkaniu. Ten mecz na szczycie nie odbiegał poziomem od potyczek np. Bundesligi. Jeśli ugranie czegoś więcej niż wicemistrzostwo było w tym roku możliwe, to właśnie wtedy.

Zadyszka i wypisanie się z walki o tytuł

Gdy Raków stracił punkty w Radomiu z Radomiakiem przed Legią otworzyła się szansa na znaczące zniwelowanie straty do lidera. Remis w Legnicy z ostatnią w tabeli Miedzią szansę tę prekreślił. Późniejszy remis z poznańskim Lechem i porażka z poznańską Wartą stratę powiększyła. Raków tytułu już nie oddał. Legia utrzymała jednak drugie miejsce w tabeli. Wywalczyła też Puchar Polski. Trener Kosta Runjaić ma więc wreszcie swoje trofeum. Legioniści po sezonie bez gry w pucharach i walce o utrzymanie, mają puchar i wicemistrzostwo. Jak ocenić zakończony sezon? Runda jesienna to przeciętna, ale dość skuteczna gra. Zespół wyraźnie odstawał jednak od Rakowa. A fakt, że nie odjechały mu Lech Poznań i Pogoń Szczecin wynikał z tego, że zespoły te miały jesień słabszą, Kolejorz grał na dwóch frontach. Początek wiosny, do meczu z Rakowem w Warszawie, to kapitalny czas. Legioniści byli najlepszym zespołem w lidze. Kwietniowa zadyszka sprawiła wypisanie się z walki o tytuł.

Na dziś „4+”. Jutro musi być lepiej

Na początku kwietnia, po wygranej z Rakowem wydawało się, że walka o tytuł będzie zacięta do końca. Pod koniec miesiąca było niemal pewne, że mistrzem zostanie Raków. Jednak Puchar Polski po raz 20. w historii zdobyła Legia. Jak więc ocenić zakończony sezon? Gdyby legioniści mieli podwójną koronę – byłby to wynik ponad stan. I w skali szkolnej ocena celująca. Bez zadyszki w drugiej części rundy wiosennej, nawet bez tytułu, ale po walce do ostatniej kolejki, ocena byłaby bardzo dobra. Tak, zostaje czwórka z plusem. Bo plan został wykonany, nawet z nawiązką. Jest kwalifikacja do europejskich pucharów. Miejsce nie tylko w pierwszej czwórce, ale wicemistrzostwo. Genialny początek wiosny. I świetna gra z Rakowem u siebie, pozwalająca wierzyć, że zdominowanie ligi w kolejnych sezonach jest prawdopodobne. Na dziś, powrót do czołówki i Europy na pewno cieszy. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Za rok tytuł i dobra gra w pucharach muszą być priorytetem.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img