piątek, 20 września, 2024

Dworzec Wschodni – chaos ciut mniejszy, alternatywny świat. Dzieci nie budzą się już z krzykiem

Hala biletowa jak noclegownia, tłum trochę mniejszy, chaos nieco opanowany. Nadal jednak setki ludzi, oczekujących – na transport, wsparcie, na dach nad głową.

Na dworcu toczy się jakby alternatywne życie – mówi Ola z Grochowa, która od kilku dni przyjeżdża na Wschodni. Rozmawia z ludźmi, w miarę możliwości próbuje pomóc. Spontanicznie z koleżanką zakupiły kilkadziesiąt bochenków chleba. Zrobiły kanapki. Zawiozły uchodźcom. – To nasz obowiązek. Mam wrażenie, że 24 lutego wybudził nas z błogiego letargu. Wcześniejsze wojny – Gruzja, Czeczenia, nawet Donbas, choć tragiczne, zdawały się odległe. Teraz to zło jest tuż za naszą granicą – mówi Ola. Na dworcu pojawił się też Rafał, mieszkaniec Pragi. W pierwszym dniu po bestialskim ataku Rosji pojechał na granicę. Przywiózł matkę z dwójką dzieci, przyjął je pod swój dach.

– To był totalny spontan. Wsiadłem, pojechałem, przywiozłem ukraińską rodzinę. Powiem szczerze – nie wiedziałem, jak będzie. Jak te dzieci będą reagować. Jest jeden pozytyw – po kilku dniach w Polsce te dziewczynki nie budzą sią już z krzykiem. To bardzo dużo – opowiada. Na dworcu życie się toczy. Wielu uchodźców śpi w hali biletowej. Jest dużo zwierząt, które uchodźcy zabrali ze sobą. Na Dworcu Wschodnim stoiska – z kuwetami, karmą, żwirkiem dla kotów. Starszy, niepełnosprawny, mocno kulejący mężczyzna z dużym kocurem na smyczy. Uciekł ze zwierzakiem, bo do walki już się nie nadaje. Nie ten wiek, nie to zdrowie. Wnuk jest w Kijowie. Został, by bronić ojczyzny. – Modlę się, by go kiedyś jeszcze zobaczyć – mówi łamiącym się głosem.

 

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img