Nowy Telegraf Warszawski

wtorek, 8 kwietnia, 2025

Tak, jakby Polską rządził PO-PiS. W Niemczech wielka koalicja rywali to nic szczególnego. Rozmowy chadeków z socjaldemokratami

Choć dwadzieścia lat temu Polską miała rządzić koalicja Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, PO-PiS nie powstał. A dziś nie tylko koalicja, ale nawet współpraca w konkretnych sprawach w interesie publicznym wydaje się nierealna. W Niemczech CDU/CSU rywalizuje z SPD. Jednak po wyborach zdarzało się, że główni rywale tworzyli koalicję rządzącą. Tak będzie i tym razem – właśnie ruszają rozmowy.

Wybory w Niemczech wygrali chrześcijańscy demokraci, czyli CDU/CSU. Zapewnili sobie tym samym, że jeśli utworzą koalicyjny rząd, to ich przedstawiciel (Friedrich Merz) będzie kanclerzem Republiki Federalnej. Jednocześnie wynik chadecji nie daje jej samodzielnej większości w Bundestagu. Trzeba szukać koalicjanta. Właśnie ruszyły rozmowy koalicyjne z głównym rywalem, czyli socjaldemokratami z SPD. Tzw. wielka koalicja nie jest dla Niemiec niczym nowym. Po 2005 roku taka koalicja rządziła już Niemcami trzykrotnie. Teraz będzie po raz czwarty, jednak do utworzenia rządu jeszcze długa droga. Na razie trwają tak zwane rozmowy sondujące. Dopiero po nich ruszą prawdziwe rozmowy koalicyjne. Rozmowy sondujące mają służyć „wytworzeniu dobrej atmosfery” dla przyszłej współpracy koalicyjnej. Odbywają się w formacie 8+8, czyli uczestniczy ośmiu przedstawicieli chadecji z jednej i ośmiu reprezentantów socjaldemokratów z drugiej strony. Klasyczne rozmowy koalicyjne ruszyć mają 6 marca.

„Rekordowo szybkie” porozumienie?

Lider CDU i chrześcijańsko-demokratyczny kandydat na kanclerza Friedrich Merz zapowiada, że nowy rząd powstanie do świąt Wielkiej Nocy. Jak na realia niemieckie byłoby to bardzo szybko. Poprzednia wielka koalicja, w roku 2017 wykuwała się znacznie dłużej. Rozmowy sondujące trwały wtedy 27 dni. Umowę koalicyjną partie zaprezentowały po 136 dniach rozmów, a rząd ukonstytuował się po kolejnych 35 dniach. Teraz wydaje się, że będzie to dużo szybciej. Sam fakt, że główni rywale z kampanii teraz tworzą koalicję jest zaskakujący, ale z polskiej perspektywy. Nad Wisłą sojusz na przykład PO i PiS jest praktycznie niemożliwy. W Niemczech wielką koalicję zawierano już wcześniej. Dlaczego jednak pomimo ostrej krytyki dotychczasowych rządów i konserwatywnego zwrotu lidera, chadecy decydują się na współpracę z socjaldemokratami? Tu należy przyjrzeć się układowi sił w Bundestagu, który ukształtował się po ostatnich wyborach. I potencjalnym alternatywom dla wielkiej koalicji. Za wielu ich nie było.

Nie ma alternatywy, nie dla Alternatywy

Najlepszym rozwiązaniem z punktu widzenia chadeków byłaby miażdżąca wygrana dająca większość w parlamencie. Tak się jednak nie stało – CDU/CSU uzyskało niespełna 30 proc. poparcia. Drugi scenariusz, a więc koalicja silniejszej chadecji ze słabszym podmiotem też jest nierealny. Do Bundestagu nie dostali się bowiem liberałowie z FDP, od lat będący naturalnym koalicjantem CDU. Ich fatalny wynik był skutkiem koalicji z socjaldemokratami i Zielonymi, z której ostatecznie liberałowie wyszli, jednak zbyt późno. Bardzo trudna byłaby dla CDU koalicja z Zielonymi, a praktycznie niemożliwa z postkomunistami z Die Linke. Praktycznie jedyną alternatywą dla wielkiej koalicji byłby sojusz chadeków z drugą siłą w niemieckim parlamencie, czyli z Alternatywą dla Niemiec AFD.

Formacja populistyczna, alt-prawicowa, skrycie antypolska i jawnie prorosyjska (choć prorosyjskie elementy są też w innych ugrupowaniach). Współpraca z AFD w przypadku CDU byłaby dziś jednak bardzo trudna i przynajmniej na dziś wydaje się mało prawdopodobna. W efekcie wielka koalicja to jedyny scenariusz.

fot. ODH