„Europa się wędzi, niczym łosoś królewski
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej co przyrządzić i jak”
– zaczął swoje Epitafium dla Brunona Jasieńskiego nieodżałowany Jacek Kaczmarski. Jasieński, wielki poeta i szczery komunista przepis na najwspanialszą „europejską potrawę” widział w czerwonej stolicy Proletariatu. Tam, gdzie „poeci kieszenie mają pełne dolarów”, Kałmuk otworzy duszę jak bratu, a pod ziemią „bogactwa siarki, węgla i rud”. W przypadku genialnego poety trochę nie wyszło. Zamiast portu szczęśliwości była „droga biała jak obłęd”, a trup biedaczek Jasieńskiego zmarzł niemal na kość.
„Drogą białą jak obłęd, w śnieg jak łajno mamuta
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł
Strażnik z twarzą Kałmuka, w moim płaszczu i butach
Żółte zęby wyszczerza jakby kwiat siarki żuł”.
Ale historia naiwności czołowego przedstawiciela polskiego futuryzmu powtarza się w Europie, A.D. 2022. Oto nagle wszyscy przeżywają szok. „Rosja ma za nic dyplomację, spodziewamy się najgorszego” – oznajmiła szefowa brytyjskiej dyplomacji. To odkrywcze stwierdzenie poniosło się po europejskich mediach. „Rosjanie są agresywni. Może trzeba popatrzeć na Rosję z polskiej perspektywy” – takie zdanie pojawiło się (kilka razy!) w niemieckich gazetach. Co więcej, pewien dyskomfort w związku z „niekulturalnym” zachowaniem prezydenta Putina odczuwają ostatnio komentatorzy w krajach tradycyjnie prorosyjskich – we Francji, Hiszpanii, Włoszech. Dostrzeżenie agresji w działaniach rosyjskiego państwa jest zaiste wielką rzeczą. Państwo to dokonywało masowych mordów, zabójstw politycznych na zlecenia, zamachów, agresji – ale było godne, by robić z nim interesy. I nie, nie jest tak, że tylko Zachód ma tu coś za uszami. W Polsce przez lata prowadzona była polityka prorosyjska. Przypomnijmy, że działalność firmy Mirosława Ciełuszeckiego, który został oskarżony w kuriozalnym procesie, który trwa już dwadzieścia lat, była nie na rękę rosyjskim oligarchom. Więc aparat państwa firmę i przedsiębiorcę skutecznie zniszczył. I niszczy do dziś, niezależnie od zmieniających się u steru ekip. Przypomnijmy, że w Warszawie przez lata znajdowały się budynki, będące eksterytorialną częścią Rosji (i nie chodzi tutaj o ambasadę). Zwolennicy PiS powiedzą, że to poprzednie rządy były prorosyjskie, a za dobrej zmiany wstać umęczona ojczyzna wstać miała z kolan. Niech zaczerpną oddechu, napiją się wody. Ambasadę RP w Berlinie, a podobno i Baltic Pipe buduje nie kto inny jak Oleg Dieripaska. Oligarcha Putina, człowiek, który ma zakaz wstępu do USA. I remontował Tupolewa przed słynnym lotem. A wielką radość z faktu powstania ambasady w bliskim sąsiedztwie ambasady rosyjskiej wyrażał nie kto inny jak Andrzej Przyłębski, ambasador RP w Berlinie. Mąż Julii Przyłębskiej, prezes Trybunału. TEJ JULII PRZYŁĘBSKIEJ.
Prorosyjskie były władze polskie, niemieckie, francuskie, włoskie. Ba, każdy amerykański prezydent wierzył w to, że uda się zrobić reset z Rosją. A w czasie kolejnych odwilży mieliśmy w Europie krwawiące Czeczenię, Gruzję, Donbas i Krym. Teraz będzie atak na Ukrainę i aneksja Białorusi. Setki tysięcy, może miliony ofiar. Historia niestety lubi się powtarzać. A naiwnych nie sieją.
(…)
„Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez chustki
I na krzesło stół mówi, a na stół, mówi STOŁ
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął
Sos po brodzie mu spływa, niewątpliwie czerwony
Łyka skórę i ości, wessał oczy i mózg
Wszak przez wieki dla niego był ten łosoś wędzony
On zaś czekał cierpliwie ciemny bóg pustych ust”.
(Jacek Kaczmarski, „Epitafium dla Brunona Jasieńskiego”).
Nic dodać, nic ująć.