Pomysł nocnej prohibicji w mieście nie jest nowy. Co jakiś czas się pojawia. I jest moim zdaniem bez sensu.
Alkoholowe sklepy w dzielnicach bez wątpienia są problemem, nie należy go lekceważyć. A konkretnie, problemem nie są sklepy, ale bezpieczeństwo wokół nich. I tu należy wzmocnić monitoring, patrole. Poprawić bezpieczeństwo. Nie ma sensu uderzać w przedsięborców i klientów, wśród których są nie tylko alkoholicy, czy żulernia, ale także chociażby osoby kończące pracę po godzinie 22.
I druga sprawa – ograniczanie sprzedaży alkoholu ma pomóc w zwalczaniu alkoholizmu. Nie sądzę, by pomogło. Raczej rozwinie się czarny rynek, meliniarstwo. Powszechnej abstynencji raczej nie oczkujmy.
I trzecia rzecz – prohibicja już była. Rozwinęła jedynie mafię, a nie zlikwidowała żadnego problemu. Szanowni urzędnicy – nie idźcie tą drogą!