poniedziałek, 16 września, 2024

Putin pójdzie na nas pod flagą Bandery? Wariant czeczeński polskim koszmarem

Jeśli Ukraina przegra wojnę z Rosją, Kreml zapewne zastosuje wariant czeczeński. Postawi na czele zależnego od siebie państwa jakiegoś drugiego Kadyrowa. Pachołka Moskwy, który będzie musiał postawić na szowinizm. Wymierzony siłą rzeczy nie w Rosję, ale Zachód i oczywiście Polska.

Zwycięstwo Rosji, po ostatnich sukcesach Ukraińców – ataku na obwód Kurski, działaniach na terenie Federacji Rosyjskiej – jest dziś mniej prawdopodobne niż parę tygodni temu. Jednak świadomość, czym byłaby wygrana putinowskiego reżimu, jest dość niska. Owszem, jest przekonanie, że możemy być następni. Mało mówi się o tym, co zrobiłby Putin na podbitej Ukrainie. A możemy być pewni, że umieściłby w Kijowie swoją marionetkę. A kadłubowe państewko prowadziłoby politykę skrajnie antypolską. Świadczy o tym dotychczasowa polityka władz Kremla. I mamy tu ponury przykład tego, co stało się z Czeczenią. Po kolei. Władimir Putin (a w zasadzie cała jego zbrodnicza hałastra) rządzenie zaczął od wysadzenia w powietrze bloków mieszkalnych z własnymi obywatelami. Był to świetny pretekst do wzbudzenia współczucia cywilizowanego świata, zwalenia wszystkiego na Czeczenów i rozpętania drugiej wojny czeczeńskiej.

Inne działania reżimu to mordowanie politycznych i medialnych przeciwników. Nieudolna akcja w moskiewskim teatrze i śmierć niewinnych ludzi. Pozwolenie na konanie w męczarniach marynarzy łodzi podwodnej Kursk. I umacnianie władzy, budowanie systemu politycznego będącego mieszanką caratu i sowieckiej Rosji. Była po drodze Gruzja, aneksja Krymu, NordStream1 i NordStream2, wojna w Donbasie. Wreszcie atak na Ukrainę już na pełną skalę. Mało kogo zajmuje dziś jednak to, co ostatecznie stało się z Czeczenią. Tymczasem ową kaukaską republikę putinowscy siepacze utopili we krwi. Niepokornych mordowali, całe rodziny zamykali w obozach koncentracyjnych, propagandowo zwanych filtracyjnymi. Narodowi przetrącili kręgosłup. Prezydentem Czeczenii jest dziś Ramzan Kadyrow. Człowiek Moskwy i zbrodniarz. I to, co tam się stało, może być ważnym sygnałem dla Polski. Jeśli Rosja wygra na Ukrainie, zastosowanie wariantu czeczeńskiego będzie wielce prawdopodobne. I co gorsza, cały aparat sterowanego przez Moskwę państwa może być wymierzony w Zachód. I rzecz jasna Polskę.

Drugi Kadyrow zasiądzie w Kijowie?

Dziś wiele osób w Polsce obawia się banderyzmu. Faktycznie brak ze strony władz Ukrainy rozliczenia się z dokonaną na Polakach zbrodnią, brak ekshumacji ofiar, uniemożliwianie pochówków ocenić należy fatalnie. I kładzie się ponurym cieniem na wzajemnych stosunkach. Jednocześnie dla zwykłych Ukraińców pamięć Bandery aż takiego znaczenia nie ma. I jeśli Rosja przegra wojnę, mieć nie będzie. Bohaterami dla Ukraińców staną się żołnierze dziś walczący przeciwko najazdowi Putina. A Ukraina zwycięska i demokratyczna skupi się raczej na rozwoju gospodarczym. I problem trudnej przeszłości trzeba będzie postawić, ale będzie on do rozwiązania. Co innego, jeśli zwycięży Rosja. Wtedy możemy być pewni, że po pierwsze – liczba uchodźców z Ukrainy osiągnie poziom wręcz astronomiczny. Po drugie, sfrustrowane społeczeństwo będzie winić za klęskę zarówno swoje elity, jak i Zachód. W tym Polskę. Będzie to doskonała gleba dla zasiania nacjonalizmu, banderyzmu i antypolskich sentymentów. Stąd tylko krok do obudzenia najgorszych demonów sprzed lat.

Bandera imienia Putina

Jeśli Putin wygra, być może Rosja wchłonie Ukrainę. Bardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz czeczeński. Uczynienie z Ukrainy wasala, rządzonego przez posłuszną Kremlowi marionetkę. Zrozpaczony po przegranej wojnie naród, olbrzymia diaspora, bieda i kraj rządzony przez posłusznego Putinowi zbrodniarza, będzie mieszanką wybuchową. Nowa władza odbierze Ukraińcom nadzieje na drogę w kierunku zachodnim. Będzie musiała dać coś w zamian. Na przykład mocne nastawienie na nacjonalizm. Skoro marionetka będzie sterowana z Moskwy, ostrze ukraińskiego szowinizmu będzie musiało być wymierzone w nas. To prawda, scenariusz, w którym zaraz po Ukrainie Putin zaatakuje Polskę, nie jest realny w krótkiej perspektywie. Rosja będzie musiała się po wojnie wzmocnić, a to potrwa latami. Podsycać ostry, polsko-ukraiński konflikt, nienawiść, może od razu. Dlatego, jeśli ktoś faktycznie obawia się ukraińskiego nacjonalizmu, odrodzenia banderyzmu, powinien kibicować porażce Rosji. W przeciwnym razie koszmar, w którym putinowscy siepacze idą na nas z hasłami Bandery na ustach, może się ziścić.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img