Nowy Telegraf Warszawski

wtorek, 20 maja, 2025

Czas zagrać na kilku fortepianach. Zamiast załamywania rąk, lepiej zakasać rękawy (OPINIA)

Nie ma już złudzeń – polityka Donalda Trumpa to kolejny reset z Federacją Rosyjską. Wszystkie poprzednie kończyły się tragicznie. Polska racja stanu wymaga jednak nie darcia szat i rozpaczliwego wycia, ale realnej polityki. Wypracowania strategii i kilku scenariuszy działania.

Polityka USA pod rządami Donalda Trumpa musi niepokoić. Jednocześnie jednak pamiętać należy, że strategia Waszyngtonu może się zmieniać. Jeśli nie za tej administracji, to za kolejnej. Podobnie jak zmieniała się przez lata polityka nawet konkretnych partii. Mało kto pamięta, że przeszło 100 lat temu Republikanie i Demokraci stali na zupełnie przeciwnych biegunach amerykańskiej polityki. To Republikanie byli tymi „postępowymi” a Demokraci „konserwatywnymi”. Wiele zmieniła polityka Franklina D. Roosevelta. Republikanie Ronalda Reagana byli antyrosyjskimi „jastrzębiami”. A poprzedni reset z Rosją robiła demokratyczna administracja Baracka Obamy. Dziś reset robią Republikanie Trumpa. Największym krytykiem obecnego prezydenta był prominentny i zasłużony polityk Republikanów, śp. senator John Mc Cain.

Postarać się o to, by USA zostało w Europie

Zmienić może się jeszcze wiele. Dlatego wciąż należy w miarę możliwości starać się o utrzymanie sojuszu z USA i amerykańskiej obecności w Europie i Polsce. Jednocześnie budować alternatywne scenariusze. Pierwszym, kluczowym jest zwiększenie własnej zdolności bojowej. Zbudowanie takiej armii, która będzie w stanie postawić się najeźdźcy. I jednocześnie zadbać o obronę cywilną. W tej kwestii zaniedbania wielu lat są porażające, powoli jednak sytuacja się zmienia. Zwiększenie własnej siły oraz własnej produkcji zbrojeniowej jest podstawą. Drugim, naturalnym elementem działania powinna być budowa bezpieczeństwa na poziomie europejskim. Z tym że tu problemem jest z jednej strony indolencja decyzyjna samej Unii Europejskiej, a także zbyt wiele ideologii, zamiast realnego działania. Już kilka lat temu pisaliśmy o tym, że sojusz europejski winien rozluźnić współpracę w kwestii ideologicznej, a zbudować konkretne więzi – na przykład w postaci wspólnego parasola nuklearnego. Naprawdę państwa Unii mogą się różnić w kwestiach prawnych, ale powinny zbudować wspólną doktrynę nuklearną.

Sojusz wojskowy Unii? Tak, ale nie tylko

To znaczy – uderzenie na Litwę oznaczałoby atak na całą Unię. A więc wojnę z mocarstwem atomowym. Taki sojusz wiąże się jednak z pewnym ryzykiem. Jedynym mocarstwem atomowym w Unii Europejskiej jest Francja. Kraj, w którym nie brak sił politycznych o mocno prorosyjskim nastawieniu. Nie można wykluczyć zmiany władzy, która podobnie jak w USA zmieni nastawienie wobec Moskwy. W samej Wspólnocie nie brak krajów o nastawieniu mocno pacyfistycznym. Wśród nich kluczową rolę odgrywają Niemcy. W Republice Federalnej też nie brakuje sił promoskiewskich. Dlatego skupianie się na samej Unii jako alternatywie wobec amerykańskiej wolty, może nie wystarczyć. Dlatego warto poszerzyć raczej współpracę w ramach „europejskiego NATO”. Czyli europejskie siły obronne poszerzyć o kraje europejskie do Unii nienależące. Wielką Brytanię (kolejne mocarstwo atomowe), Turcję (druga armia NATO) i Norwegię (silna armia, ogromne zasoby ekonomiczne). Dodatkowo warto rozwijać wyśmiewaną przez środowiska lewicy, a całkiem rozsądną współpracę w ramach Trójmorza.

Zagrać na wielu fortepianach

Tu jednak też istnieje problem, w postaci jawnie prorosyjskiego nastawienia Słowacji (w zależności od tego, kto tam rządzi) i przede wszystkim Węgier. Z drugiej strony możliwe jest też zacieśnienie współpracy w ramach krajów basenu morza Bałtyckiego. Ścisła współpraca Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii, Szwecji, Norwegii i Danii jest już faktem, należy rozwijać ją bardziej. Polskie wojska lądowe, system obrony Finlandii, flota Szwecji, zasoby Norwegii – to może być siła realnie odstraszająca potencjalnego agresora. Dla bezpieczeństwa należy zagrać na kilku fortepianach. Równolegle budować sojusz bałtycki z krajami skandynawskimi, Finlandią i państwami bałtyckimi. Rozwijać współpracę Trójmorza, europejskie NATO. Współpracę wojskową w ramach Unii, jednocześnie zabiegać o pozostanie USA na kontynencie. Przede wszystkim budować własną siłę, bo bez niej żaden sojusz nie będzie wystarczający. Czas beztroskiego spokoju minął bezpowrotnie. Zamiast załamywania rąk należy zakasać rękawy. Wojna nie jest przesądzona, aby jej uniknąć trzeba się do niej przygotować.