Bazar Różyckiego to kultowe miejsce na mapie Pragi i całej Warszawy. W sobotę płonął po raz drugi w ciągu kilku tygodni. Takie miejsca BEZWZGLĘDNIE należy chronić. To nie zwykły bazar, ale kawał historii.
Do pierwszego pożaru doszło 19 marca. Wtedy spłonęło kilkanaście punktów handlowych. Trwa ustalanie przyczyn. Minęło kilka tygodni i znów nad Pragą pojawiły się kłęby dymu. Znów zapalił się Bazar Różyckiego. Niestety, o ile w pierwszym przypadku można było wierzyć od biedy w przypadek, teraz jest on mało prawdopodobny. Jak informowały media, zapaliło się jednocześnie kilka miejsc na bazarze. A także altany śmietnikowe przy bazarze. Służby nie wykluczają podpalenia – informował TVN Warszawa. Niestety to kolejny przykład podpalenia w stolicy.
Chronić Różyca za wszelką cenę
„Na mieście” chodzi wiele teorii. Od ataku Rosjan, po „zapłon deweloperski”. Jak było, ustalić muszą służby. Naszym zdaniem kluczowe jest zapewnienie bezpieczeństwa miejskim zabytkom. W stolicy, która tak mocno ucierpiała w wyniku wojny, każdy obiekt zabytkowy, który w innym mieście nie miałby wielkiej wartości, w Warszawie zyskuje charakter szczególny. A bazar wartość historyczną ma w skali nie tylko lokalnej, ale ogólnopolskiej. To miejsce owiane legendą. Przetrwał końcówkę caratu, obie wojny światowej, komunę i trudny czas transformacji. Dziś to jedno z ostatnich miejsc, w którym możemy usłyszeć język starej Warszawy. Za komuny kupowano tam walutę, w czasie okupacji w broń zaopatrywała się tam Armia Krajowa. Według legendy można tam było kupić wszystko, nawet… tygrysa. Niedawno bazar przeszedł renowację. W ostatnich latach z mapy stolicy z różnych przyczyn zniknęło kilka targowisk. Na Pradze-Południe przestał istnieć bazar Gocław-Pętla. Jednak „Różyc” to nie tylko bazar, lecz kawał historii. To miejsce bezwzględnie należy chronić.