czwartek, 24 października, 2024

Proces się skończył, absurdy zostały. Dwie dekady systemowej rozwałki

Po ponad 20 latach sądy uniewinniły go z wszystkich poważnych zarzutów, postawionych w 2002 roku. Mirosław Ciełuszecki w ciągu dwóch dekad spędził kilka miesięcy w areszcie, a jego firma – należąca do czołówki w polskiej branży chemicznej, przestała istnieć. Teraz w sprawie nastąpił kolejny zwrot. Sąd publicznie przyznał, że nie posiada firmowego sprzętu, który w trakcie procesu przedsiębiorcy zarekwirowano.

Ta sprawa czytelnikom NTW jest znana, przypomnijmy więc jedynie pokrótce. Mirosław Ciełuszecki w latach 90. wrócił do Polski z USA, gdzie dorobił się majątku. Pieniądze zainwestował w firmę, która w ciągu kilku lat stała się potentatem w polskiej branży chemicznej. Jednak w 2002 roku stała się – podobnie jak kilka innych polskich, prywatnych firm w tamtym czasie – celem ataku ze strony państwa.

Ponura historia

W kwietniu 2022 roku przedsiębiorca trafił do aresztu pod bardzo poważnymi zarzutami. Oskarżano go o działanie na szkodę firmy, oszustwa, wyrządzenie szkód finansowych w ogromnym wymiarze. Proces trwał dwadzieścia lat, obfitował w kuriozalne zdarzenia (opinię wydawał fałszywy biegły, inny biegły przelew ELIXIR kojarzył z płynem) i zwroty akcji. Ostatecznie Mirosława Ciełuszeckiego sąd uniewinnił ze wszystkich stawianych pierwotnie poważnych zarzutów: oszustwa, działania na szkodę spółki itd. Poza jednym – nadużycie uprawnień przy obrocie akcjami spółki. Ukarał przedsiębiorcę karą grzywny. Zdaniem wspierających Ciełuszeckiego działaczy społecznych, było to działanie na zasadzie „panu Bogu świeczkę, diabłu ogarek”. Przedsiębiorca uniknął więzienia, sąd jednak jakichś nieprawidłowości się dopatrzył, w dodatku za nie skazał. Wydawało się, że sprawa dobiegła końca. Nic z tych rzeczy. Kolejny zwrot nastąpił w momencie, gdy Mirosław Ciełuszecki wystąpił o zwrot zarekwirowanych w trakcie procesu komputera, drogiego programu do obsługi księgowej i materiałów firmy.

Zabrali, nie oddadzą

W toku postępowania od przedsiębiorcy zarekwirowano firmowy komputer (co istotne stacjonarny, duży, z osobną klawiaturą), wart setki tysięcy program do obsługi księgowej i dokumenty finansowe firmy. Serwer komputera miał zawierać dokumentację firmy. Przedsiębiorca złożył wniosek o zwrot materiałów. Odpowiedź go zadziwiła – Sąd przysłał pismo, że owszem, zwróci mi materiały, w postaci segregatorów z dokumentami. Nie ma ani słowa o programie do obsługi księgowej, o komputerze, czy dokumentach w wersji cyfrowej – mówi nam Ciełuszecki. Co ciekawe, sąd wcześniej zażądał zwrotu kosztów. Przedsiębiorca musiał zapłacić m.in. za opinie biegłych, spośród których jeden wydawał opinie, nie mając do tego uprawnień, inny mylił przelew ELIXIR z płynem. Płacił też za przechowanie przez sąd komputera, programu i danych komputerowych. Tych, które jak się okazało, zniknęły. – Zapłaciłem łącznie 19 tysięcy 900 złotych, za m.in. biegłych, którzy wydawali kuriozalne opinie i za dane komputerowe. Teraz sytuacja jest zupełnie nowa, bo okazuje się, że danych tych nie ma. Tylko w takim razie po pierwsze, dlaczego musiałem za ich przechowywanie płacić? Po drugie, na jakiej podstawie mnie skazali, skoro nie mają danych? – pyta retorycznie Ciełuszecki.

Szokujące z wielu powodów

Sprawa Mirosława Ciełuszeckiego jest szokująca z kilku powodów. Po pierwsze z uwagi na samą przewlekłość postępowania. Proces trwał ponad 20 lat. W tym czasie proces powinien dawno się zakończyć. Jeśli przedsiębiorca był niewinny, dawno powinien uzyskać uniewinnienie. Jeśli było inaczej, już dawno byłby po wyroku. Dwie dekady procesu, to wręcz systemowe dręczenie. Drugim elementem jest ewidentna nagonka na firmę, która miała miejsce na przełomie tysiącleci. Sprawa Ciełuszeckiego i firmy Farm Agro Planta wpisują się w tę samą historię twórcy Optimusa Romana Kluski, czy krakowskich przedsiębiorców z KrakMeatu. Po trzecie uderza sam przebieg procesu – niekompetentni i naruszający procedury biegli, sąd i prokuratura gubiąca dokumenty. Po czwarte wreszcie – sprawa podlaskiego przedsiębiorcy ukazuje zarówno patologie sądownictwa III RP, jak i prokuratury na przestrzeni lat, ukazuje też, jak bardzo tzw. reformy sądów rozminęły się z interesem społecznym i racją stanu. Warto wspomnieć, że Ciełuszeckiego oskarżali prokuratorzy, z których jeden wspierał później tzw. wolne sądy, inni awansowali za tzw. dobrej zmiany. Również w obronie przedsiębiorcy wystąpiły rozmaite środowiska, od lewa do prawa. Sprawa jak widać, się nie kończy. Będziemy do niej wracać.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img