Dożywocie grozi 40-letniemu mężczyźnie, który podczas zakrapianej imprezy doprowadził do śmierci 63-letniego kompana. Początkowo wszyscy, włącznie z policją myśleli, że przyczyna śmierci była naturalna. Prawda okazała się inna, a pijanego jak bela sprawcę policjanci zatrzymali po kilku miesiącach.
Do dramatu doszło na początku roku podczas mocno zakrapianej imprezy w lokalu przy Alei Jana Pawła II. Po kilku miesiącach śledztwa, we wrześniu policja zatrzymała sprawcę zbrodni. Początkowo wydawało się, że przestępstwa nie było. Tragedia miała miejsce podczas domowej imprezy. Jak relacjonuje Komenda Stołeczna Policji, na początku stycznia funkcjonariusze pojechali do mieszkania, gdzie w pokoju koledzy znaleźli ciało mężczyzny.
Poszedł spać, nie odpowiadał
Ze wstępnych ustaleń policjantów wynikało, że do zgonu doszło z przyczyn naturalnych. Poprzedniego wieczora w mieszkaniu trwała zakrapiana alkoholem zabawa, w której uczestniczył 63-latek z kolegami. Według relacji uczestników w trakcie spotkania mężczyzna opuścił gości, poszedł spać do innego pomieszczenia, zamknął się w nim od środka. Według świadków, po kilkunastu godzinach koledzy zapukali do drzwi pokoju mężczyzny, ten jednak nie odpowiadał. Takie zachowanie nie wzbudziło ich obaw ani podejrzeń. Po kilku kolejnych godzinach postanowili ponownie obudzić kolegę. Tym razem znajomy mężczyzny wyważył drzwi od pokoju. W środku na podłodze leżał 63-latek, bez oznak życia. Na miejsce przybył zespół ratownictwa medycznego, który niestety nie mógł uratować 63-latka. Stwierdził zgon mężczyzny. W mieszkaniu pojawili się również śródmiejscy funkcjonariusze, którzy wykonali na miejscu niezbędne czynności. Początkowo zdawało się pewne, że mężczyzna zmarł z przyczyn naturalnych. Policjanci nabrali jednak pewnych wątpliwości dotyczących okoliczności zdarzenia – relacjonuje policja. Śledztwo w sprawie trwało kilka miesięcy.
Śmierć naturalna, naturalną nie była
Kryminalni analizowali fakty, ślady, kluczowa była opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej. Wykazała, że mężczyzna nie zmarł z przyczyn naturalnych. We wrześniu, osiem miesięcy po zdarzeniu policjanci zatrzymali 40-latka. Okazało się, że mężczyzna tamtego wieczora brał udział w imprezie. Jak ustalili policjanci, podejrzany został na chwilę sam na sam z 63-latkiem. I nagle, bez powodu zaczął go bić. Po tym zajściu poszkodowany faktycznie zamknął się w osobnym pokoju. Tam zmarł, jak się okazało nie z przyczyn naturalnych, ale w wyniku poniesionych w trakcie pobicia obrażeń – relacjonuje policja. W ostatnich dniach śródmiejscy kryminalni zatrzymali kompletnie pijanego 40-latka. W chwili zatrzymania mężczyzna miał blisko 3 promile alkoholu w organizmie. Po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć 63-latka. Śledztwo w sprawie przejęła Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ. A sąd tymczasowo aresztował mężczyznę na trzy miesiące. Za dokonaną zbrodnię 40-latkowi grozi nawet dożywocie – podsumowuje policja.