czwartek, 24 października, 2024

To nie puszcza, nie chaszcze, ale grochowskie ulice. Łoś wpadł na podwieczorek

Niecodzienny gość na Grochowie. Media społecznościowe obiegły zdjęcia dorodnego łosia, który przechadzał się ulicami dzielnicy.

Zwierzę szło ulicą Mińską, potem ludzie widzieli je na Terespolskiej, Siennickiej, w okolicy ronda Wiatraczna. Tam łoś poszedł na pętlę tramwajową. Nie wiadomo gdzie chciał jechać, ale widziano go na przystanku w kierunku centrum, Ochoty i Woli, początkowym dla linii 9 i 24. Ostatecznie wędrówka się zakończyła.

Jak informuje straż miejska, pasażerka tramwaju, która zauważyła łosia, powiadomiła  przejeżdżających strażników miejskich. Zgłoszenie było zaskakujące, bo w pobliżu nie ma terenów leśnych. Funkcjonariusze potwierdzili jednak, że rzeczywiście w zaroślach znajdował się łoś. Strażnicy zabezpieczyli teren przed dostępem osób postronnych i wezwali łowczego Lasów Miejskich. Przybyły też inne załogi straży, aby zatrzymać ruch na rondzie i bezpiecznie dla wszystkich przeprowadzić całą operację – relacjonuje staż miejska. Łowczy oddał strzał z nabojem usypiającym. Zwierzę usnęło, a łowczy i strażnicy bezpiecznie przenieśli łosia do samochodu. Przewieźli go do lasu – relacjonuje straż miejska. Jak łoś znalazł się na rondzie Wiatraczna? To tajemnica, jednak z informacji podawanych przez mieszkańców wynika, że łoś wcześniej był na Siennickiej, wcześniej na Mińskiej. Możliwe, że przeszedł wzdłuż Wisły do parku Skaryszewskiego, a z niego trafił na grochowskie ulice. To jednak tylko hipotezy. Tego, jak ważący kilkaset kilogramów zwierz znalazł się na Grochowie, możemy się tylko domyślać.

Dzikie, zazwyczaj leśne zwierzęta w stolicy pojawiają się coraz częściej. Zazwyczaj są to jednak dziki. W tym roku dzik odwiedził Gocław okolice jeziora nad Balatonem, dwukrotnie Park Skaryszewski, okolice Umińskiego na Gocławiu. Łoś to jednak wciąż rzadkość. W przypadku spotkania niecodziennego gościa nie zapraszajmy go na piwo, czy kawę. Nie podchodźmy, nie róbmy zdjęć z bliska. Wezwijmy Ekopatrol. To fachowcy powinni zwierzaka odłowić i przetransportować w bezpieczne miejsce. Choć ton niniejszego tekstu jest ciut żartobliwy, z dzikim zwierzem żartów nie ma. Pomijając ciężkie choroby, jak wścieklizna (dwa lata temu wściekła sarna w stolicy szarżowała i atakowała ludzi), zdezorientowane zwierzęta mogą wpaść w panikę. Wbiec pod samochód lub tramwaj, doprowadzić do wypadku. Zginąć, stworzyć zagrożenie dla innych. A i same mogą zaatakować. Służby od dawna apelują, by nie zostawiać resztek jedzenia, wyrzucać śmieci do kosza, zabezpieczać kubły i altany śmietnikowe. Nie zachęcać do odwiedzin nieproszonych gości.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img