Na temat przyszłości Unii i roli w niej Polski konieczna jest debata. Wspólnota ma liczne zalety, ale też liczne wady. Kłopot w tym, że przy takim rozgrzaniu emocjonalnym społeczeństwa, podgrzewanym przez strony politycznego sporu, sensowna dyskusja nie jest możliwa
Spory wokół Unii i roli w niej Polski wskazują na rozedrganie politycznych plemion w Polsce. Jedni krzyczą o polexicie, drudzy w odpowiedzi o niemieckiej agenturze i obronie niepodległości. Na wojnie jak na wojnie, strony nie biorą jeńców. A prawda zabita została jako pierwsza. Warto spojrzeć na sprawę na chłodno.
Jak to jest z tymi wyrokami
Argumenty euroentuzjastów mówią o rzekomym zagrożeniu dla dalszej obecności. Jednak, choć pozycja naszego kraju jest słaba, raczej z UE nie wyjdziemy. Za dużo interesów mają inne kraje (dla Niemiec jesteśmy głównym partnerem handlowym), do tego aż 90 proc. Polaków chce pozostania we Wspólnocie. Niezależnie od tego, kto w Polsce rządzi. Przeciwnicy pozostania we Wspólnocie twierdzą o wszechwładnej roli Niemiec. To faktycznie kluczowy rozgrywający, ale gra dyplomatyczna polega nie na obrażaniu się, ale budowie czasem trwałych, czasem doraźnych sojuszy w UE. Niemcy odgrywają rolę polityczną i ekonomiczną, militarnie są bardzo słabe. Tu siłę stanowi Francja.
A z polskiej perspektywy żałować możemy wyjścia Wielkiej Brytanii, która była naturalnym sojusznikiem w wielu sprawach. Jednocześnie choć wiele rzeczy może nam się nie podobać, polexit byłby samobójstwem. Jednocześnie rozmowa o nim o tyle nie ma sensu, że nawet po prawicowej stronie zwolennicy takiego rozwiązania stanowią mniejszość. Polska z Unii Europejskiej raczej nie wyjdzie, a na pewno nie wyjdzie szybko. Natomiast na temat przyszłości Unii konieczna jest debata, bo Wspólnota ma liczne zalety, ale też liczne wady. Kłopot w tym, że przy takim rozgrzaniu emocjonalnym społeczeństwa, podgrzewanym przez strony politycznego sporu, sensowna dyskusja nie jest możliwa.
(Tekst archiwalny w rocznicę wejścia Polski do Unii Europejskiej)