Nowy Telegraf Warszawski

poniedziałek, 12 maja, 2025

Gaszą pożary, ratują z powodzi. Drony i roboty coraz częściej w straży pożarnej

Drony coraz częściej wykorzystywane są w akcjach ratowniczych. Nieocenione w trakcie pożaru, czy powodzi. Państwowa Straż Pożarna tworzy grupy dronowe w całej Polsce.

Wrześniowa powódź w Polsce pokazała rosnącą rolę dronów i robotów w zarządzaniu kryzysowym. Zbieranie danych w czasie rzeczywistym skraca czas reakcji. A technologia UAV oferuje większą wydajność i skuteczność w akcjach ratunkowych. Chociaż bezzałogowe pojazdy raczej nie zastąpią całkowicie tradycyjnych narzędzi, będą odgrywać zasadniczą rolę w łagodzeniu skutków katastrof naturalnych. Państwowa Straż Pożarna pracuje nad rozszerzeniem udziału bezzałogowych statków powietrznych w akcjach ratowniczych. O zastosowaniu dronów powiedział Agencji Newseria Mariusz Feltynowski, do 26 lutego komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.

Jak podkreślił ekspert podczas lutowej konferencji końcowej inicjatywy CoSky, zastosowanie statków powietrznych jest coraz częstsze. – Dronów używamy coraz bardziej masowo. Straż wykorzystuje drony do monitoringu miejsca zdarzenia, transmisji obrazu do samochodu dowodzenia i łączności. A także do sztabu, który pomaga kierującemu działaniami ratowniczymi podejmować dobre decyzje. Jednym z najbardziej istotnych zastosowań technologii UAV jest mapowanie i monitorowanie sytuacji awaryjnych. Drony mogą szybko badać krajobraz zagrożony katastrofą naturalną lub nią dotknięty, tworzyć modele 2D lub 3D. Po to, by dostarczać danych na temat uszkodzeń infrastruktury i środowiska. Możliwości teledetekcji i szybkie zbieranie informacji przestrzennych zapewniają szybką i dokładną ocenę szkód dla zespołów ratowniczych. Pokazała to choćby ubiegłoroczna powódź. W jej trakcie drony pozwalały na ciągłą kontrolę poziomu wody w rzekach czy monitoring wałów i urządzeń hydrotechnicznych. Dzięki zdjęciom fotogrametrycznym tworzono mapy zalanych obszarów. A obrazy z dronów były transmitowane na żywo w czasie posiedzeń sztabu krajowego – podkreśla były komendant PSP.

„Oko z powietrza” dla ratowników

Dzięki dronom ratownicy zyskują „oko z powietrza”, co pozwala szybciej i dokładniej ocenić sytuację na miejscu zdarzenia. I podejmować skuteczne decyzje w trudnych warunkach. – mówi Mariusz Feltynowski. Jak tłumaczy, dron z góry, zamiast drabiny albo podnośnika, pozwala patrzeć, jak rozprzestrzenia się pożar. Może robić transmisję obrazu do samochodu dowodzenia i łączności. – W ten sposób kolejni ludzie i sprzęt, czyli siły i środki, wysyłamy na miejsce zdarzenia – podkreśla ekspert. Jak dodaje, doskonale sprawdza się to podczas powodzi. – Podczas powodzi bardzo masowo używamy dronów do monitorowania wałów oraz terenów zalanych. W ten sposób wiemy, czy należy dysponować kolejne siły i środki, rękawy do podwyższania wałów, worki, czy gdzieś nie następuje przerwanie wału. Wtedy reakcja jest szybsza. Przy poprzedniej powodzi w 2010 roku wały monitorowali strażacy. Jeżeli nastąpiłoby przerwanie wału, byłoby to bardzo niebezpieczne. Teraz jest to tańsze i efektywniejsze – tłumaczy były komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.

Drony w pełni autonomiczne

Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa KG PSP rozpoczęło prace nad rozszerzeniem udziału bezzałogowych statków powietrznych (BSP) w akcjach ratowniczych. To realizacja wniosków zawartych w „Raporcie z działań przeciwpowodziowych jednostek ochrony przeciwpożarowej”. Plany na przyszłość obejmują utworzenie grup dronowych w jednostkach PSP w całej Polsce. Jak informowano w styczniu, każda komenda powiatowa i miejska PSP ma zostać wyposażona w minimum jednego drona klasy C1. Drony wyższej klasy będą dostępne na poziomie wojewódzkim, a w województwie śląskim w Centralnej Szkole PSP w Częstochowie. W ramach projektu przewidziane są również szkolenia pilotów. – Drony stają się w pełni autonomiczne. Nie stać nas na to, żeby mieć operatora na każdej zmianie służbowej w każdej jednostce ratowniczo-gaśniczej, bo jak mamy 504 jednostki i trzy zmiany, to musielibyśmy mieć 3 tys. operatorów. Na razie mamy 709 operatorów Państwowej Straży Pożarnej, 15 instruktorów, a dronów mamy prawie 150, w ochotniczych strażach pożarnych – 250. Ten proces postępuje coraz szybciej.

Drony wykorzystywane coraz częściej

W zeszłym roku, zarówno podczas pożarów, jak i miejscowych zagrożeń używaliśmy więcej dronów niż w czterech poprzednich latach – wskazuje Mariusz Feltynowski. Wyposażone w technologię wykrywania hałasu czy ciepła drony są szczególnie przydatne w misjach poszukiwawczo-ratowniczych. Urządzenie Finder NASA wykorzystuje radar mikrofalowy do wykrywania mikroskopijnych ruchów ciała. Takich jak bicie serca lub oddychanie. Podczas trzęsienia ziemi w Nepalu w 2015 roku dzięki urządzeniu odnaleziono i uratowano kilka osób uwięzionych pod gruzami. Z kolei w 2024 roku po trzęsieniu ziemi na półwyspie Noto w Japonii dron dostarczył zapas leków trzem osobom szukającym schronienia w odciętej od pomocy humanitarnej szkole podstawowej. O wykorzystaniu dronów mówi analiza Sławomira Kosielińskiego. Powstała ona po powodzi z 2024 roku przy okazji polsko-norweskiej inicjatywy bilateralnej CoSky w ramach Funduszy Norweskich i Funduszy EOG na lata 2014–2021. Według analizy drony są jednym z głównych elementów tego, jak powinien w przyszłości wyglądać obieg informacji podczas sytuacji kryzysowej.

Wykorzystanie także robotów, mniejsze ryzyko dla ratowników

Bezzałogowe statki powietrzne (BSP) byłyby uzupełnieniem obrazowania satelitarnego, które pokazuje duże obszary. Do jednego systemu na poziomie Krajowego Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej trafiałyby punktowe zobrazowania z dronów z różnych pułapów. W zależności od potrzeb centrum dowodzenia i analitycy w terenie mogliby się odwoływać do różnych warstw informacyjnych. I porównywać zmiany. – Koncentrujemy się głównie na bezzałogowych statkach powietrznych, ale także na robotach. Po akcji po pożarze w katedrze w Notre-Dame kupiliśmy i wprowadzamy roboty gaśnicze. W ten sposób nie ryzykujemy życia ratowników. Mamy również drony podwodne, czyli tzw. ROV-y, które robią transmisję z miejsca zdarzenia. Wtedy nurek jest wciągany tylko po to, żeby wydobyć osobę poszkodowaną – wskazuje ekspert. Robot Colossus okazał się przydatny podczas pożaru w katedrze Notre-Dame wówczas, gdy ze względu na zbyt wysoką temperaturę i ryzyko zawalenia się konstrukcji wycofywano z akcji strażaków.

Efekty coraz bardziej imponujące

Zamontowany na robocie system gaśniczy pozwolił na wylanie kilku tysięcy litrów środka gaśniczego w ciągu minuty. Roboty tego rodzaju mogą funkcjonować autonomicznie w warunkach operacyjnych do 8 godz. Policja i straż pożarna często odpowiadają na wezwania do podwodnych misji poszukiwawczych. Aby zwiększyć ich skuteczność, stosują pojazdy ROV zamiast lub obok zespołów nurkowych. Roboty umożliwiają mapowanie dna morskiego oraz lokalizowanie zaginionych osób lub obiektów. W 2022 roku ROV-y sfilmowały zniszczenia gazociągu Nord Stream 1 biegnącego na dnie Bałtyku. Jak zauważa były komendant główny PSP, dostęp do dronów jest coraz większy, a efekty ich stosowania coraz bardziej imponujące. Kluczowe jest jednak bezpieczeństwo. – Istnieją ryzyka zastosowania dronów. Po pierwsze, może zostać przechwycona transmisja obrazu z drona. Wszystko jest robione w sposób bezprzewodowy, więc również sterowanie dronem może zostać przechwycone. Dlatego profesjonalizując się, trzeba iść w zakupy bezpiecznych dronów, które są zdecydowanie droższe – podkreśla Mariusz Feltynowski.

(Newseria)

„Nowy Telegraf Warszawski” nr 6 (106) marzec 2025

fot. Pixabay