Nowy Telegraf Warszawski

środa, 23 kwietnia, 2025

„Wśród bramkarzy reprezentacji powinna być rywalizacja. O tym, kto broni decydować dyspozycja dnia”

W eliminacjach Mistrzostw Świata 2002 roku numerem jeden był Jerzy Dudek, bramkarz Liverpoolu. A jednak przed meczem z Norwegią w Oslo tuż przed spotkaniem Jerzy Engel zdecydował się na wystawienie Adama Matyska. Bramkarz został bohaterem, choć odniósł kontuzję, która wyhamowała mu dalszą karierę. Jednak wcześniej wybronił nam mecz, ratował zespół w niewiarygodnych wręcz sytuacjach. A wygrana w Norwegii była milowym krokiem do pierwszego po 16 latach awansu Biało-Czerwonych na wielki turniej. Dlatego Łukasz Skorupski może być z uwagi na doświadczenie „jedynką”, jednak nie kimś, kto ma zaklepane bronienie. Niech będzie „pierwszym wśród równych”. Mamy czterech wysokiej klasy golkiperów, o tym, który broni, powinna decydować dyspozycja dnia – mówi Mirosław Kuszczak, ojciec i menadżer byłego bramkarza Manchesteru United i reprezentacji Polski, Tomasza Kuszczaka.

Wojciech Szczęsny niespodziewanie wznowił karierę, jednak do reprezentacji wracać nie zamierza. W ostatnich meczach śledziliśmy rywalizację Łukasza Skorupskiego z Marcinem Bułką. Część komentatorów oburza się, że selekcjoner nie sprawdził Kamila Grabary. Czy faktycznie należy dać szansę golkiperowi Wolfsburga, czy może na starcie eliminacji mundialu uznać rywalizację za zakończoną?

Mirosław Kuszczak: Nie zapominajmy o Radosławie Majeckim. Śledziłem jego grę, robił doskonałe wrażenie, to golkiper o dobrej technice, który bardzo poprawił grę nogami. Miał poważną kontuzję, którą długo leczył. Jednak po powrocie do zdrowia wrócił na najwyższy poziom, był ważnym punktem AS Monaco zarówno w lidze francuskiej jak i Champions League. W reprezentacji warto dać mu szansę. Bezwzględnie powinien być brany pod uwagę przez selekcjonera reprezentacji Polski.

Do rywalizacji z Kamilem Grabarą o pozycję numer trzy za Łukaszem Skorupskim i Marcinem Bułką?

Nie, do rywalizacji o pozycję numer jeden. Uważam, że mamy dziś czterech bramkarzy – Łukasz Skorupski, Marcin Bułka, Radosław Majecki, Kamil Grabara. Wszyscy prezentują świetny poziom. Powinni więc mieć miejsce w reprezentacji i rywalizować o to, by w danym meczu być na boisku.

Tu wiele osób może się oburzyć. Jest teoria, że gdzie jak gdzie, ale na pozycji bramkarza rywalizacji być nie powinno. Że w kadrze Kazimierza Górskiego był jeden Jan Tomaszewski, Antoniego Piechniczka Józef Młynarczyk?

A u Adama Nawałki, którego reprezentacja dotarła do ćwierćfinału Mistrzostw Europy byli Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański. Rywalizowali ze sobą. Fabiański był bohaterem na Euro we Francji. Po latach u Czesława Michniewicza bohaterem na mundialu w Katarze był szczęsny. Uważam, że na każdej pozycji, także bramce, bezwzględnie powinna być rywalizacja i zawodnik, który jest na topie, powinien w każdej chwili być gotowym na to, że w danym meczu to on zostanie numerem jeden. Jestem przeciwny temu, by była murowana „Jedynka”. To może być bardzo nie fair w sytuacji, gdy życiową formę złapie drugi bramkarz. Dotyczy to też piłki klubowej. Pamiętam, gdy po problemach rodzinnych Edwina van der Saara Tomek wskoczył do bramki Manchesteru United. Rozegrał 12 bardzo dobrych spotkań. Wysoko ocenili je kibice, eksperci, trenerzy. Potem jednak Holender wrócił do pierwszego składu i można było odczuć pewne rozgoryczenie.

Van der Saar był numerem jeden, ale Pana syn, występując w niektórych spotkaniach, przyczynił się do wygrania przez Czerwone Diabły Ligi Mistrzów. O samej hierarchii można dyskutować, czy była ona sprawiedliwa, ale była. Dziś w reprezentacji jest Łukasz Skorupski, który bardzo dobrze spisuje się w Serie A. Nigdy nie zawiódł w reprezentacji. Zabieranie mu „jedynki” byłoby chyba nie fair?

W tej chwili czterej bramkarze – Łukasz Skorupski, Marcin Bułka, Radosław Majecki i Kamil Grabara są na zbliżonym, bardzo wysokim poziomie. Łukasz Skorupski jest naturalną jedynką, choćby z uwagi na największe doświadczenie. Nie uważam jednak, że trener musi obligatoryjnie wyznaczyć „jedynkę”, która broni od deski do deski. Po pierwsze zgadzam się z argumentem, że pozostali, mniej doświadczeni golkiperzy w meczach towarzyskich lub Ligi Narodów powinni się ogrywać. A po drugie tak, może być numerem jeden Skorupski, ale jeśli trener będzie miał podstawy sądzić, że na przykład to Kamil Grabara lub Radosław Majecki ma „swój” dzień i wygra mu mecz, to ma prawo golkipera zmienić.

W roku 1995 Henryk Apostel przed meczem z Francją w Paryżu w ostatniej chwili postawił na Andrzeja Woźniaka, który został bohaterem, „Księciem Paryża”. Z kolei w eliminacjach Mistrzostw Świata 2002 roku numerem jeden był Jerzy Dudek, bramkarz Liverpoolu. A jednak przed meczem z Norwegią w Oslo tuż przed spotkaniem Jerzy Engel zdecydował się na wystawienie Adama Matyska. Bramkarz został bohaterem, choć odniósł kontuzję, która wyhamowała mu dalszą karierę. Jednak wcześniej wybronił nam mecz, ratował zespół w niewiarygodnych wręcz sytuacjach. A wygrana w Norwegii była milowym krokiem do pierwszego po 16 latach awansu Biało-Czerwonych na wielki turniej. Dlatego Łukasz Skorupski może być z uwagi na doświadczenie „jedynką”, jednak nie kimś, kto ma zaklepane bronienie. Niech będzie „pierwszym wśród równych”. Mamy czterech wysokiej klasy golkiperów, o tym, który broni, powinna decydować dyspozycja dnia.