Przez siedem lat był twierdzą Biało-Czerwonych, to tu ograli Niemców. Piękny, odgrywał ważną, historyczną rolę (także jako Szpitala Narodowego). Z drugiej strony – na hałas podczas organizowanych tam koncertów narzeka wielu okolicznych mieszkańców. Doping na meczach reprezentacji jest tak niemrawy, jakby kibice byli zwiezionymi zza granicy, niewiedzącymi co się dzieje statystami. Do tego dochodzą narzekania na płytę, kontuzji przed Euro doznało wielu kluczowych piłkarzy. Ostatnio emocje kibiców rozgrzała dyskusja o tym, czy mecze reprezentacji będą dalej na Stadionie Narodowym. Przyjrzyjmy się obiektowi, który w ostatnich latach stał się rozpoznawalnym w całej Polsce symbolem dzielnicy.
Mecze reprezentacji Polski odbędą się nie na PGE Stadionie Narodowym, ale na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Taka wiadomość na początku stycznia zelektryzowała środowisko piłkarskie i kibicowskie w Polsce. Ostatecznie okazało się, że większość spotkań będzie dalej na Narodowym, z wyjątkiem wrześniowego pojedynku z Finlandią. A całe zamieszanie było medialną zadymą między Polskim Związkiem Piłki Nożnej a władzami centralnymi. Przy okazji warto przyjrzeć się jednak obiektowi od strony historycznej, sportowej. I z chyba najrzadziej branej pod uwagę perspektywy mieszkańców pobliskich domów na Kamionku, Grochowie i Saskiej Kępie. 29 lutego 2012 roku prowadzona przez Franciszka Smudę reprezentacja Polski podejmowała Portugalię. Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem, do historii przeszedł jednak inny fakt.
Stadion na miejscu bazaru
Spotkanie było meczem inauguracyjnym Stadionu Narodowego w Warszawie. Obiektu, który powstał na współorganizowane przez Polskę mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Ma oryginalny, naprawdę estetyczny wygląd. I na wiele lat stał się domem reprezentacji. Szczęśliwym domem. Przez lat siedem (2014-2021) jej niezdobytą twierdzą. Wcześniej były remisy z Grecją na inaugurację Euro 2012 i w kolejnym spotkaniu turnieju z Rosją (oba po 1:1). Następnie remis 1:1 z Anglią w eliminacjach MŚ 2014, dzień po słynnym „basenie narodowym”. Gdy nie zamknięto dachu, mecz nie mógł się odbyć z uwagi na opady deszczu. Spotkanie rozegrano dzień później. Była też kompromitująca porażka z 1:3 z Ukrainą. Jednak 11 października 2014 roku Biało-Czerwoni rozegrali jedno z największych spotkań w swojej historii. Wygrali z Mistrzami Świata, Niemcami 2:0, odwiecznego rywala pokonali pierwszy raz w historii. Od tego czasu nie przegrali na Narodowym przez siedem lat! To na Narodowym zapewniali sobie awanse na wielkie turnieje. Przypomnijmy.
Gwiezdny czas Nawałki, Brzęczka, początkowo Sousy
Eliminacje Mistrzostw Europy 2016 2:0 z Niemcami, 2:2 ze Szkocją, 4:0 z Gruzją, 8:1 z Gibraltarem. Decydujący o awansie 2:1 z Irlandią. Towarzyskie 4:2 z Islandią. W eliminacjach Mistrzostw Świata 2018: 3:2 z Danią, 2:1 z Armenią, 3:1 z Rumunią, 3:0 z Kazachstanem. Decydujące o awansie 4:2 z Czarnogórą. Towarzyskie 0:0 z Urugwajem, 4:0 z Litwą. W eliminacjach Mistrzostw Europy 2020 2:0 z Łotwą, 4:0 z Izraelem, 0:0 z Austrią, 2:0 ze Słowenią, 3:2 z Macedonią Północną. W Eliminacjach MŚ 2022 4:1 z Albanią, 1:1 z Anglią. Kapitalną serię przerwali Węgrzy, pokonując Biało-Czerwonych na Narodowym 2:1. Siedem lat, 20 spotkań, 16 zwycięstw, 4 remisy, żadnej porażki. Awanse na Euro 2016, MŚ 2018 i Euro 2020 oraz do barażu MŚ 2022. Stadion był szczęśliwy, choć o jego poprzedniku powiedzieć tego nie można. Historia tego sięga czasów przedwojennych.
Pechowy poprzednik Narodowego
Teren, na którym powstał Narodowy, należał do rodziny potentata branży futrzarskiej, Arpada Chowańczaka. Jego spadkobiercy starali się o zwrot nieruchomości także w III RP. W okresie stalinowskim teren trafił na własność państwa. I powstał na nim Stadion X-Lecia PRL. Polska reprezentacja grała głównie na dwóch obiektach – Stadionie X-Lecia i Śląskim. I to chorzowski „kocioł czarownic” stał się szczęśliwym obiektem. To tam Gerard Cieślik wbijał dwie bramki drużynie ZSRR, a tamta reprezentacja była najlepszą w czasie od II wojny światowej do ery Kazimierza Górskiego. To w Chorzowie Orły Górskiego wygrały 2:0 z Anglią, w eliminacjach mundialu, czy 4:1 z Holandią w eliminacjach Mistrzostw Europy. Na Stadionie X-Lecia był owszem kapitalny mecz z Bułgarią (3:0) na zakończenie przegranych eliminacji mundialu 1970. Jednak symbolem była porażka drużyny Górskiego z RFN 1:3 w eliminacjach Mistrzostw Europy 1972. Historię Stadionu X-Lecia jako obiektu sportowego zakończył kompromitujący remis z Finlandią 1:1 z samobójczym golem Pawła Janasa (eliminacje Euro’84).
Od bazaru do areny Euro
Potem na stadionie mieścił się słynny bazar, Jarmark Europa. Nazwę Stadion Narodowy zyskał obiekt w Chorzowie. Kiedy Polska i Ukraina zyskały prawo organizacji Mistrzostw Europy, budowa stadionów stała się priorytetem. Rozgorzała dyskusja, gdzie ma się mieścić główny obiekt. Warszawa była naturalnym wyborem, choć miejsce już niekoniecznie. Niektórzy wskazywali na stadion Legii przy Łazienkowskiej. Szczęśliwszy dla Biało-Czerwonych i leżący jednak trochę dalej od zabudowań mieszkalnych. W dodatku organizacja na nim imprez nie powoduje aż takich utrudnień komunikacyjnych. Problem w tym, że obiekt przechodził już przebudowę i zmiana planów na rzecz zupełnie innego charakteru inwestycji mijała się z celem. Były też pomysły budowy stadionu pod Warszawą, na wzór Paryża. Ostatecznie wybrano lokalizację na miejscu dawnego Stadionu X-Lecia. Oprócz tego powstały stadiony w Gdańsku, we Wrocławiu i Poznaniu. A śląski „Kocioł Czarownic” przeszedł przebudowę. Stadion oceniamy często przez pryzmat meczów reprezentacji i eventów. Dużo rzadziej patrzy się z perspektywy mieszkańców okolicznych osiedli.
Hałas kontrowersją
Przez lata w czasie organizacji imprez niektórzy narzekali na korki, problemy z parkowaniem. Największą kontrowersją jest jednak dobiegający ze stadionu hałas. I nie dotyczy to bynajmniej spotkań piłkarskich. – Ja tam jestem zadowolony. Nie mam czasu chodzić na koncerty, a gdy gra jakiś fajny wykonawca, wystarczy, że otworzę okno i mogę bawić się w domu. A jak zamknę, to nic nie słyszę – mówi Maksymilian, mieszkaniec okolic ulicy Międzyborskiej. Jednak taki komfort dotyczy jedynie mieszkańców okolic nieco oddalonych od stadionu. Z przystanku GRENADIERÓW przy al. Waszyngtona, z którego nasz rozmówca jeździ do pracy, do Stadionu ma tramwajem 3 przystanki. Mieszkańcy bliskiej Saskiej Kępy i przy zamknięciu okien słyszą koncert w domu. – Teraz to nie problem, ale jak moja córeczka była mała, to mieliśmy z mężem noc z głowy – mówi Marta z Saskiej Kępy. Przypomina, że w dzielnicy mieszkają małżeństwa z dziećmi, osoby starsze. Hałas daje się we znaki także zwierzętom.
Oto prawdziwy symbol dzielnicy
– Nie jestem przeciwna stadionowi, sam obiekt mi się podoba, stał się symbolem dzielnicy. Myślę jednak, że hałas w przypadku koncertów można jakoś ograniczyć – dodaje. Stadion nie tylko zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Odegrał bardzo ważną i pozytywną rolę jako Szpital Narodowy w czasie pandemii koronawirusa. Minusem jest niemrawy doping na meczach reprezentacji. Jakby prowadzili go nie kibice, ale zwiezieni zza granicy statyści. Piłkarze i trenerzy narzekają na murawę. Przed ostatnim Euro urazów w meczach towarzyskich nabawili się Robert Lewandowski, Karol Świderski, Arkadiusz Milik. „Świder” na turnieju ledwie się wyleczył, nie zaliczył udanego występu. „Lewy” stracił pierwszy mecz Mistrzostw, w drugim wszedł w końcówce. W pełni rozegrał dopiero trzeci. A Arkadiusz Milik po czerwcowej kontuzji na boisko nie wrócił do dziś. Stąd treningi reprezentacji nie odbywają się dziś na Narodowym. Niezależnie jednak od ocen Narodowy jest domem reprezentacji, był jej twierdzą. Stał się też niewątpliwie symbolem dzielnicy.
„Nowy Telegraf Warszawski”, nr 2(102) styczeń 2025
