Kilka lat temu w Berlinie przez protesty ekologicznych aktywistów karetka nie zdążyła z pomocą rannej rowerzystce. Młoda kobieta zmarła. Wielu krytyków radykalnych wystąpień twierdzi, że i w Warszawie może dojść do tragedii. Jak wynika z badań, akcje w stylu Ostatniego Pokolenia szkodzą sprawie, o którą młodzi działacze zażarcie walczą.
Ataki na galerie sztuki, czy przyklejanie się do nawierzchni ulic to już codzienność zachodnich miast. Czasem dochodzi do tragedii. Jak w Berlinie, gdzie w 2021 roku młoda, około 30-letnia kobieta uległa wypadkowi na rowerze. Ciężko ranna wymagała natychmiastowej pomocy medycznej. Niestety, na drodze karetki stał protest klimatyczny. Poszkodowana zmarła. W ostatnim czasie do radykalnych akcji dochodzi w Warszawie. Jakiś czas temu działacze zakłócili występ muzyka filharmonii. A uczestnicy koncertu zachodzili w głowę, czym zawinił muzyk w sprawie klimatu. „Zatroskani o los planety” siadają też na Wisłostradzie, jednej z głównych arterii miasta. Rząd i partie opozycyjne w tej jednej sprawie mówią wspólnym głosem. „Te akcje mogą prowadzić do tragedii, dla łamania prawa nie może być zgody”. Pojawili się też jednak społecznicy, broniący radykalnych wystąpień. Nie biorą pod uwagę, że może dojść do tragedii, a sprawie obrony klimatu protestujący bynajmniej nie pomagają.
Tragedia kwestią czasu
Niedawno jechałem z dzieckiem do szpitala. Liczyły się sekundy. Wszystko szczęśliwie się skończyło. Jeśli jednak na mojej drodze stanąłby palant, protestujący w imię czegoś, jak nikt wyszedłbym i palnął go w twarz – mówi Marek, przedsiębiorca z Warszawy. – Osobiście popieram postulaty protestujących. Forma protestu mi jednak nie odpowiada. Także dlatego, że przecież ktoś może mieć gorszy dzień, nie wyhamować i potrącić człowiek – dodaje Marta, studentka UW. Inne zdanie ma Sylwia, także studentka UW. – Protest może się nie podobać, jednak czasem radykalne wystąpienie zwraca uwagę na problem. A to, co dzieje się z klimatem wymaga najpilniejszej reakcji – przekonuje. – Chcą protestować? To dobrze, ale niech idą pod Sejm, albo siedziby korporacji, a nie utrudniają życie ludziom, czy niszczą dzieła sztuki – ripostuje jej koleżanka. Inną sytuacją potencjalnie groźną jest utrudnianie przejazdu karetek, czy miejskich służb. Jest jeszcze jeden powód, dla którego działacze ekologiczni powinni mocno się zastanowić nad swoim postępowaniem.
To oni szkodzą klimatowi
Jak informowała niedawno agencja informacyjna Newseria naukowcy dowiedli, że radykalnymi akcjami działacze ekologiczni szkodzą sprawie, o którą walczą. Badania naukowców z Uniwersytetu George’a Masona wykazały, że najgorzej ludzie oceniają blokowanie dróg, czy niszczenie dzieł sztuki. A takie akcje zdarzają się coraz częściej. Przykładem jest oblanie Słoneczników van Gogha w National Gallery w Londynie. Podobny los spotkał „Wiosnę” Claude’a Moneta w Lyonie, „Monę Lisę” w paryskim Luwrze czy warszawską Syrenkę. To właśnie atak na dzieło van Gogha skłonił naukowców z Center for Climate Change Communication do badań. Naukowcy sprawdzili, jak postrzeganie protestów klimatycznych przez opinię publiczną wpływa na poparcie dla działań na rzecz klimatu. Badani najprzychylniej ocenili akcje wymierzone w przedsiębiorstwa zajmujące się wykorzystaniem paliw kopalnych. A także dyrektorów generalnych tych firm, urzędników. Badacze zaobserwowali wyraźną dezaprobatę wobec ataków na muzea, zwykłych ludzi i osoby dojeżdżające do pracy samochodem – informowała Agencja Newseria.
Wróć do tygodnika:
„Nowy Telegraf Warszawski” nr 2 8 – 14 grudnia 2024