Nowy Telegraf Warszawski

niedziela, 8 grudnia, 2024

Jak elekcje głowy państwa państwo to zmieniały. Rzecz o wyborach najistotniejszych

Dwadzieścia lat temu starcie Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem podzieliło Polskę na PO i PiS. Podział trwa do dzisiaj. W roku 2015 wybór Andrzeja Dudy rozpoczął triumfalny pochód PiS, a jego reelekcja pomogła w utrzymaniu władzy i wpływów do dziś. Głosowanie w 2025 roku może dać pełnię władzy obecnie rządzącym, może odwrócić trend i przywrócić rządy PiS, albo całkiem wywrócić stolik. Wybory parlamentarne wyznaczają większość, która wybiera rząd. To jednak elekcja głowy państwa kształtuje na lata scenę polityczną.

Wybory prezydenckie roku 1990 były pierwszymi, w których Polacy wybrali bezpośrednio głowę państwa. I pierwszymi w III RP. Już przez to miały znaczenie historyczne. Potwierdziły też coraz większe podziały w obozie posierpniowym. Pięć lat później w drugiej turze zmierzyli się urzędujący prezydent, lider Solidarności z lat 80. Lech Wałęsa i lider obozu postkomunistycznego, Aleksander Kwaśniewski. Wygrał ten drugi, ale niewielka różnica, wysoka frekwencja doprowadziły do mocnej polaryzacji społeczeństwa na postkomunę i postsolidarność.

Duże zmiany 2000, rewolucja 2005

Wiele w polskiej polityce zmieniły wybory roku 2000. Unia Wolności, partia współtworząca rząd nie wystawiła swojego kandydata, co okazało się ruchem samobójczym. Aleksander Kwaśniewski wygrał w pierwszej turze. Mający być jego głównym rywalem, Marian Krzaklewski z Akcji Wyborczej Solidarność, zajął dopiero trzecie miejsce. W efekcie nastąpił rozkład AWS i UW. Obie formacje przegrały z kretesem wybory parlamentarne, nie weszły do Sejmu, niebawem przestały istnieć. Na ich gruzach powstały Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Liga Polskich Rodzin. Prawdziwą rewolucję wywołała jednak elekcja roku 2005. SLD, po licznych aferach było w odwrocie. Do stworzenia koalicji szykowały się PO i PiS. Wybory parlamentarne odbywały się w sąsiedztwie prezydenckich. Do drugiej tury weszli Lech Kaczyński z PiS i Donald Tusk, lider PO. Zwyciężył Kaczyński, ale ostry spór z kampanii na dobre podzielił zaprzyjaźnione dotąd partie. Koalicja nie powstała, a polska scena od 20 lat podzielona jest właśnie na PO i PiS.

Elekcja w cieniu tragedii i wybory torujące rządy PiS

Wybory roku 2010 odbywały się w cieniu tragedii smoleńskiej, w której zginął prezydent Lech Kaczyński z małżonką i najważniejszymi osobami w państwie (łącznie 96 osób). Obowiązki prezydenta przejął marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który kandydował też w wyborach prezydenckich. Jego rywalem został brat bliźniak zmarłego prezydenta, Jarosław Kaczyński. Komorowski wygrał, co umocniło pozycję PO. Rok 2015 to sensacyjne zwycięstwo Andrzeja Dudy. Młody kandydat PiS pokonał w drugiej turze faworyta sondaży, urzędującego prezydenta, Bronisława Komorowskiego. I rozpoczął się marsz PiS po władzę – partia ta przejęła rządy w kraju po wyborach parlamentarnych kilka miesięcy później. Minęło pięć lat, wybory odbywały się w pandemii koronawirusa. Pierwotnie głosowanie miało być w maju. PiS planował przeprowadzenie wyborów kopertowych (korespondencyjnie). Budziło to jednak bardzo poważne wątpliwości, obawy o transparentność głosowania. Ostatecznie, po protestach politycy porozumieli się, wybory przesunięto. Platforma Obywatelska wymieniła kandydata – mającą fatalne sondaże Małgorzatę Kidawę-Błońską zastąpił prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski.

Jak Trzaskowski uratował PO ale nie dał rady obalić PiS

Zadanie Trzaskowski wypełnił – odrobił straty, wszedł do drugiej tury. W niej minimalnie przegrał z Andrzejem Dudą. Uzyskał jednak rekordowy wynik, ponad 10 milionów głosów. Wybory roku 2020 najlepiej pokazują znaczenie elekcję prezydenta. Gdyby nie zamieniono kandydata PO, Andrzej Duda mógłby zwyciężyć w pierwszej turze. Kolejne miejsca zajęliby pewnie Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia. Taki rezultat umocniłby PiS, ale doprowadziłby do całkowitej destrukcji PO. Dekompozycji i przeformowania całej opozycji. Łatwo domyślić się też, co zmieniłaby wygrana Trzaskowskiego, do której daleko wcale nie było. Możliwe, że skróciłaby rządy PiS-u, którego większość w Semie była bardzo krucha. Nawet jednak, gdyby to nie nastąpiło, po wygranej KO-Lewicy i Trzeciej Drogi w ubiegłym roku nie byłoby opóźnienia z przekazaniem władzy, a obecny rząd miałby swojego prezydenta. Tak jeszcze przez półtora roku będziemy świadkami przeciągania liny między rządem a prezydentem. Co mogą zmienić wybory 2025 roku? Scenariuszy jest wiele. Przekonamy się za kilkanaście miesięcy.

A jak będzie w 2025 roku?

Wariant pierwszy – druga tura między kandydatami KO i PiS, wygrywa przedstawiciel KO. Koalicja rządząca z prezydentem ze swojego obozu nie ma problemu z przeforsowaniem ustaw. Jednocześnie uskrzydlona sukcesem wygrywa kolejne wybory. PiS jest w odwrocie, ale zachowuje pozycję numer jeden po stronie opozycyjnej. Wariant drugi – w drugiej turze wygrywa kandydat PiS z przedstawicielem PO. Podział PO – PiS się utrzymuje, ale to największa partia opozycyjna zyskuje, może odzyskać władzę po wyborach parlamentarnych. Wariant trzeci – przedstawiciel KO wygrywa w pierwszej turze. Rządzący zyskują władzę niemal absolutną, po stronie opozycji następuje dekompozycja. Wariant czwarty – do drugiej tury wchodzi kandydat PO i Trzeciej Drogi bądź Konfederacji. To koniec PiS, na miejscu tej partii powstaje coś zupełnie nowego. Wariant piąty – druga tura bez kandydatów PiS i KO, ale na przykład miedzą się w niej przedstawiciel Lewicy lub Trzeciej Drogi oraz ktoś z Konfederacji bądź niezależny centroprawicowy kandydat.

Całkowita rewolucja na polskiej scenie politycznej. Na razie wiemy, że z KO wystartuje Rafał Trzaskowski, kandydatem PiS jest Karol Nawrocki, Trzeciej Drogi Szymon Hołownia. Z Konfederacji wystartuje Sławomir Mentzen, kandydowanie na prezydenta zapowiedział też Marek Jakubiak z ruchu Wolni Republikanie. Na razie nie wiadomo kto będzie kandydatem lewicy. Wybory prezydenckie najprawdopodobniej odbędą się w maju przyszłego roku.