Zasada, by nie mówić źle o zmarłych, może być własną karykaturą, gdy ktoś uzna, że nie wolno krytykować Hitlera, Stalina, Dzierżyńskiego. Fundament cywilizacji, czyli szacunek do miejsc pochówku może być cywilizacji grobowcem. Stanie się tak wtedy, gdy uznamy, że można tolerować spoczynek zbrodniarzy w alejach zasłużonych. Esesmanów, ubeków, zabójców i dyktatorów w narodowych panteonach czcić nie należy. Można ich godnie, z pełnym szacunkiem przenieść w inne miejsce. Albo zostawić, lecz alei odebrać przymiotnik „ZASŁUŻONYCH” a nekropolii „NARODOWA”.
Szacunek dla zmarłych w naszej cywilizacji jest rzeczą oczywistą. Nie niszczy się grobów, szanuje cmentarze. Ci, którzy naruszają te zasady są godni najwyższego potępienia. Bywają jednak sytuacje, które stają się dyskusyjne. Na przykład miejsca spoczynku seryjnych zabójców, zbrodniarzy, dyktatorów.
Schizofrenia (nie)pamięci
Nie odbierając szacunku dla samej śmierci i pochowanych ludzi, przeniesienie – pod warunkiem, że zrobi się to godnie – szczątków np. Bieruta z Powązek w miejsce nie uznane za narodowy panteon, ma sens. I nie jest żadnym barbarzyństwem. Barbarzyństwem jest tolerowanie schizofrenicznej sytuacji, w której ofiary stalinizmu wykopuje się dopiero z bezimiennych dołów na Powązkach, a nieopodal spoczywa w okazałym grobowcu towarzysz Bierut. Stalinowski namiestnik, który wyroki śmierci podpisywał. Tak, jak szacunek do zmarłych jest w naszej cywilizacji od setek lat, tak od setek lat była jednak pewna gradacja pochowanych. I nie chodzi nawet o chowanych w niepoświęconej ziemi samobójców – tu akurat Kościół słusznie się z praktyki tej wycofał. Uznając, że osoba popełniająca samobójstwo może nawet nie być w pełni poczytalna.
Generała Franco przenieśli
Od dawna też jednak ludzi skazanych na śmierć za zabójstwo chowano w grobach bez imion. Podobnie z politycznymi zbrodniarzami. Tu chodziło czasem i o to, by taki grobowiec nie stał się miejscem kultu, odwiedzin potencjalnych wyznawców i naśladowców. Nie jest tak, że na świecie nie ma przenoszenia grobowców dyktatorów. W Hiszpanii była wielka awantura wokół przeniesienia grobu generała Franco. Żeby było jasne – chcielibyśmy, żeby to każdy zrozumiał – nie wzywamy do niszczenia grobów, czy nieszanowania ich. Przeciwnie, uważamy, że cmentarze nawet wrogów należy szanować. Opisywaliśmy akcję odnowienia grobowca zabitego szwedzkiego żołnierza z czasów potopu szwedzkiego. Chodzi o coś innego. Najlepiej, skoro Powązki są narodową nekropolią, Bieruta i towarzyszy po prostu przenieść. Z asystą, godnie. Tych, co wierzyli w religijnym obrządku. I utworzyć dla nich – dajmy na to – CZERWONY CMENTARZ. Niech tam spoczywają, a nawet ideowi antykomuniści mogą tam przyjść i palić świeczkę.
Nie przestać krytykować Hitlera tylko dlatego, że nie żyje
Na NARODOWEJ NEKROPOLII, jaką są Powązki, grobów zbrodniarzy być jednak nie powinno. Chyba, że uznamy, że zostawimy ich w spokoju. Przestańmy wtedy jednak uznawać Powązki za nekropolię narodową. A aleja niech się nazywa dygnitarzy, a nie zasłużonych. Czczenie zbrodniarzy jak bohaterów może w najgorszym razie doprowadzić nawet do narodzenia ich kultu. A w nieco łagodniejszej wersji do totalnego pomieszania pojęć i ocen. To tak jak ze wspomnianą zasadą, że o umarłych nie wolno mówić źle. Przecież Hitler, Stalin, Mengele czy Dzierżyński też już nie żyją. Nie należy rezygnować z ich krytyki tylko dlatego, że rozstali się ze światem. A groby szanować trzeba. Także, a może przede wszystkim, nieprzyjaciół. Czym innym jest jednak szacunek, a czym innym afirmacja.
(materiał archiwalny)