Warszawski konserwatyzm powinien odrzucić typową dla części prawicy głupawość, polegającą na tym, że skoro lewica chce sadzić drzewa wszędzie, to prawica wszystkie wytnie i wyleje beton. Że skoro lewica lubi psy i koty, to prawica zacznie je jeść. Na tej zasadzie jak lewica powie, że niedziela jest niedzielą, prawica będzie udowadniać, że niedziela jest wtorkiem. Nie jest.
Polityczna prawica – czy to spod znaku Prawa i Sprawiedliwości, a więc de facto lewica, czy to spod znaku Konfederacji, nie ma żadnych szans na przejęcie rządu dusz w stolicy. Warszawa jest z natury antypisowska, dość liberalna. Są tu też liczące się, choć niewielkie środowiska lewicowe, skupione chociażby w ruchach miejskich. Nie oznacza to jednak, że w stolicy w ogóle nie ma konserwatystów. Jak najbardziej są. Część głosuje z „braku laku” na istniejące formacje, które przegrywały, przegrywają i przegrywać będą. Część wybiera wewnętrzną emigrację i nie głosuje wcale bądź głosuje z zatkanym nosem na przedstawicieli prawego skrzydła PO PSL, ruchów miejskich, które w większości są lewicowe.
Inny rodzaj konserwatyzmu
Miejscy konserwatyści są nieco inni niż konserwatyści z innych rejonów Polski. Do nich nie trafia przekaz Prawa i Sprawiedliwości – nazbyt socjalny, antyrynkowy, łopatologiczny i antyzachodni. Jeśli oglądali media Kurskiego, to w zależności od usposobienia zgrzytali zębami, bądź mieli z nich bekę. W stolicy szanse miałaby prawica zupełnie inna – niepodległościowa, inteligencka, patriotyczna, ale pozbawiona nacjonalizmu. Promująca kult Powstańców Warszawskich, pamięć o Bitwie Warszawskiej, pamięć o wcześniejszych istotnych wydarzeniach, takich jak Bitwa o Olszynkę Grochowską w Powstaniu Listopadowym, czy tragedia mordowanej Pragi, której 229 rocznicę obchodziliśmy w ostatnią sobotę. Promocja tradycji i pamięć powinna być jednak naturalna, bez zbędnego nadęcia. Wartości chrześcijańskie to podstawa, ale szacunek do nich i wierność im nie nie mogą iść w parze z ośmieszającą tradycję i wiarę bigoterią, ani tym bardziej nie może popierać sojuszu ołtarza z tronem.
Ważna jest ochrona zabytków, wsparcie przedsiębiorców, rzemieślników, kupców. Wreszcie – tradycyjnej tkanki miejskiej. Taka umiarkowana i sensowna prawica powinna stanowić przeciwwagę dla lewicowych pomysłów na przykład w przestrzeni miejskiej, czy ruchu drogowym. Powinna odrzucić typową dla części prawicy głupawość, polegającą na tym, że skoro lewica chce sadzić drzewa wszędzie, to prawica wszystkie wytnie i wyleje beton. Że skoro lewica lubi psy i koty, to prawica zacznie je jeść. Na tej zasadzie jak lewica powie, że niedziela jest niedzielą, prawica będzie udowadniać, że niedziela jest wtorkiem. Nie jest. W Warszawie brakuje rozsądku. Zieleni jest za mało, powinno być jej więcej, ale sadzić należy ją tam, gdzie jej brakuje i poprawi ona estetykę. Drzewa w przestrzeni zabytkowej muszą nawiązywać do wyglądu sprzed lat, podkreślać historyczny wygląd. Nie mogą być sadzone tak, by przysłaniać zabytki, bądź całkowicie zmieniać wygląd ulicy, niszczyć jej charakter.
Nie po drodze z partiami politycznymi
Można i trzeba walczyć o lepszą estetykę bazarków, ale nie może to oznaczać ich likwidacji. Dobrym pomysłem jest decentralizacja miasta, ale taka, która faktycznie wzmacnia samorządność, a nie jedną partię, która nie może wygrać lokalnych wyborów. A więc więcej władzy dla dzielnic – tak, ale przy jednoczesnym bezpośrednim wyborze burmistrzów. Prawdziwe środowiska konserwatywne w Warszawie nie mają po drodze ani z rządzącą Koalicją Obywatelską, ani z partyjną prawicą (PiS, Konfederacja), ani lewicowymi ruchami miejskimi, dla których stworzyć powinny alternatywę. Czy takie ruchy powstaną? Ciężko powiedzieć. Istnieć mogą natomiast media, które z dystansem podchodzić będą do partii politycznych, ale będą wierne swoim wartościom i przekonaniom. „Nowy Telegraf Warszawski” istnieje od lat. Właśnie wracamy z cyklicznym magazynem w internecie. Jako medium stajemy po stronie nie polityką, ale ludzi – przedsiębiorców i rzemieślników, tradycji, ale i normalności, z którą w stolicy bywa ostatnio bardzo różnie.
(Przypominamy tekst archiwalny)