poniedziałek, 7 października, 2024

Oszuści udający urzędników GUS, fałszywy lekarz i „umierający syn”. STARUSZKA STRACIŁA 60 TYSIĘCY

Tę ponad 90-letnią staruszkę przestępcy oszukali w tradycyjny, ale nieco zmodyfikowany sposób. Najpierw dzwonili jako GUS, prosząc o niby uzupełnienie spisu powszechnego. Potem było już klasycznie – informacja o umierającym, chorym na Covid-19 synu. Staruszka przekazała oszustowi 60 tysięcy złotych. Oszust dał jej potwierdzenie, które podpisał, jako… „X”.

Oszuści bazują na emocjach. Tak było w przypadku 92-latki z Warszawy, która przekazała oszustom 60 tysięcy złotych. Jak informuje Komenda Stołeczna Policji, do pokrzywdzonej na telefon stacjonarny, zadzwoniła kobieta. Poinformowała seniorkę, że dzwoni „z GUS-u (Głównego Urzędu Statystycznego – red.)”. Rozmówczyni zapytała się, czy starsza pani „składała spis powszechny”. Na co ta odpowiedziała, że spis składała w jej imieniu synowa.

Telefon z GUS, potem ze szpitala

W trakcie rozmowy pokrzywdzona poinformowała rozmówczynię o swoim dokładnym miejscu zamieszkania oraz o tym, że ma dwóch synów. Podała ich imiona, imię synowej oraz przekazała, że jedno z dzieci mieszka z nią, a drugie wraz z żoną osobno. Rozmówczyni powiedziała, że w ciągu siedmiu dni wyśle listem poleconym „spis” w celu uzupełnienia podpisu – relacjonuje policja. W ten sposób oszuści dowiedzieli się, jaka jest sytuacja rodzinna kobiety, ile ma dzieci itd. Po około dziesięciu minutach od zakończenia rozmowy, na telefon pokrzywdzonej zadzwonił mężczyzna. Podał się za syna, który z nią nie mieszka. Słychać było płacz tej osoby i słowa, że „jest umierający”. Po chwili kobieta usłyszała w słuchawce głos innego mężczyzny, który przedstawił się jako „lekarz z Oddziału Zakaźnego na Woli, Janusz Banach”. Mężczyzna ten powiedział, że syn pokrzywdzonej ma COVID-a i jest umierający. By uratować mu życie, potrzebny jest bardzo drogi lek, który trzeba sprowadzić z zagranicy – relacjonuje policja.

Straciła 60 tysięcy złotych

Niestety starsza pani uwierzyła oszustom. Zapakowała do koperty 60 tysięcy złotych, wierząc, że w ten sposób ratuje życie syna. Kiedy „odbierak” przyszedł do staruszki, kobieta dała mu do podpisu oświadczenie o odbiorze pieniędzy. Mężczyzna postawił na kartce znak X i wyszedł z mieszkania. Z kopertą pełną pieniędzy – relacjonuje policja. Niestety, podobnych zdarzeń jest więcej. Niemal w identyczny sposób straciła pieniądze mieszkanka Bielan. Też zadzwonił do niej człowiek, podający się za umierającego na COVID syna. I również słuchawkę przejął drugi mężczyzna, podający się za „lekarza Banacha ze Szpitala Wolskiego”. W tym wypadku kobieta nie miała tak dużej kwoty. Oszuści zadowolili się więc sumą 6 tysięcy dolarów. Gdy słyszymy o tragedii kogoś bliskiego, naturalną reakcją są przerażenie, stres, chęć niesienia pomocy. Warto jednak taką informację szybko zweryfikować. Na przykład dzwoniąc do osoby z rodziny, która miała ulec wypadkowi. Nigdy nie przekazujmy obcym osobom pieniędzy ani szczegółowych informacji na nasz temat.

Usłyszała, że jej syn umiera. Mieszkanka Bielan uwierzyła, straciła pieniądze

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img