Wysadzał bloki z własnymi obywatelami. I wygrywał dzięki temu wybory. Topił we krwi Czeczenię, tworzył obozy koncentracyjne. A Zachód zachwycał się jego erudycją. Najechał na Gruzję, a świat podziwiał determinację. Po Ukrainie już protestował, ale tak jakoś niemrawo.
We wrześniu 1999 roku Rosją wstrząsnęła seria zamachów bombowych na bloki mieszkalne. 4 września w Bunjaksku w Dagestanie, 8 września w Moskwie Pieczatnikach, 13 września w Moskwie przy ul. Kaszyrskoeje Szosse, 16 września w Wołgodońsku na południu Rosji eksplodowały ładunki wybuchowe. Zginęło łącznie ponad 300 osób, prawie tysiąc zostało rannych. Świeżo upieczony i mało znany premier Rosji, Władimir Putin, zapowiedział ukaranie sprawców. O zbrodnię oskarżył czeczeńskich terrorystów. I wysłał wojska do zbuntowanej republiki.
Po trupach rodaków do władzy na Kremlu
W kraju zyskał ogromną popularność. W Sylwestra, 31 grudnia prezydent Borys Jelcyn ogłosił rezygnację. A Putin na bazie wojennej popularności wygrał wybory w pierwszej turze. Jak ujawnił potem Aleksander Litwinienko w książce „Wysadzić Rosję” zamachy były oczywiście zbrodnią, ale dokonały jej rosyjskie służby specjalne. Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB), którą przed nominacją na premiera kierował Władimir Putin. Celem służb było zapewnienie Putinowi takiej popularności, która da mu rozpoznawalność i wygraną w wyborach. Udało się.
Wojna w Czeczenii trwała kilka lat. Była krwawa, wojska rosyjskie dopuszczały się szeregu zbrodni na ludności cywilnej. I to zarówno w czasie walk, gdzie dochodziło do aktów bestialstwa podobnych do obecnej wojny na Ukrainie, jak i już na okupowanym terenie. Tam Rosjanie zakładali obozy tzw. filtracyjne. Była to eufemistyczna nazwa dla obozów koncentracyjnych, wzorowanych na tych, jakie hitlerowscy Niemcy zakładali w całej Europie w czasie II wojny światowej. Świat w tym czasie milczał – Putin uważany był za zdolnego polityka, który zbliża rosyjską gospodarkę do zachodniej i buduje europejskie standardy w Rosji. Kontakty z Putinem były w dobrym tonie.
Krytycy giną, mord w prezencie
Byli nieliczni krytycy działań Kremla. Litwinienko, czy dziennikarka Anna Politkowska, która zasłynęła serią reportaży o topionej we krwi przez Putina Czeczenii. Litwinienko, były oficer wywiadu napisał z dziennikarzem Jurijem Felsztyńskim książkę „Wysadzić Rosję”. Ujawnił w niej nie tylko mord na cywilach, wysadzenie bloków w celu wygrania wyborów. Ale całą naturę rosyjskiego systemu – państwa, które różni się od Związku Radzieckiego. ZSRR był wg Litwinienki krajem komunistycznym, który posiadał służby. Rosja Putina to taki twór, w którym sowieckie służby posiadają Rosję. Sprawując w niej pełnię władzy.
16 października 2016 roku przy windzie we własnym bloku ginie Anna Politkowska. Dziennikarka zostaje zastrzelona. Tragedia ma miejsce w dniu pięćdziesiątych szóstych urodzin Władimira Putina. Sprawcy likwidując niewygodną dziennikarkę, laureatkę wielu krajowych i międzynarodowych nagród robią rosyjskiemu prezydentowi prezent. Sprawie zamierza przyjrzeć się Litwinienko. Zaczyna własne śledztwo. Po spotkaniu w kawiarni źle się czuje. Trafia do szpitala. Okazuje się, że został zatruty radioaktywnym polonem. Ciężka choroba popromienna trwa kilka tygodni. W grudniu Litwinienko umiera.
W roku 2008 Władimir Putin rozpoczyna kolejną wojnę. Tym razem poza terenem Federacji Rosyjskiej. Atakuje Gruzję. Inwazja trwa kilka dni, Rosjanie się cofają pod naciskiem społeczności międzynarodowej. To wtedy ma miejsce słynny wyjazd przywódców delegacji państw Europy Środkowej do Tbilisi. Są prezydent Polski Lech Kaczyński (pomysłodawca wyjazdu), przywódcy Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy. To wtedy padają słynne słowa – „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a potem kto wie może i pora na mój kraj, Polskę”.
Ukradł Krym, zestrzelił samolot
W roku 2014 ma miejsce aneksja Krymu, potem wojna hybrydowa w obwodzie Ługańskim i donieckim. Separatyści/Rosjanie zestrzeliwują malezyjski samolot pasażerski. Dopiero wtedy Zachód zauważył problem. Sześć lat po wojnie w Gruzji, czternaście po wysadzeniu bloków ze swoimi obywatelami, po utopieniu we krwi Czeczenii. Są łagodne, ale jednak, sankcje. Putinowi to nie przeszkadza. Bo niektórzy – na przykład Francuzi, Włosi, Niemcy, Węgrzy – robią z nim interesy. Wojska rosyjskie dokonują kolejnych zbrodni. Tym razem w Syrii. Wreszcie jest 24 lutego 2022 roku. Putin uderza na Ukrainę. Rozpoczyna największą wojnę w Europie od zakończenia II wojny światowej. Świat tym razem reaguje. Ukraina twardo się broni. Ale wszystko to dzieje się przynajmniej o kilkanaście lat za późno.
16 lutego 2024. Aleksiej Nawalny, rosyjski dysydent umiera w kolonii karnej. Oficjalnie zmarł naturalnie, w wersję Kremla nie wierzy nikt. Nawet, gdyby jednak fizycznie nikt Nawalnemu nie pomógł, to traktowanie w niewoli doprowadziło go do śmierci. Nawalnego próbowano już otruć kilka lat temu. Teraz dołączył do Anny Politkowskiej, Borysa Niemcowa, czy Aleksandra Litwinienki.
(Uaktualniona wersja archiwalnego tekstu z Nowego Telegrafu Warszawskiego)