Problem polega na tym, że miejską politykę dominują największe partie, które rywalizują ze sobą o władzę w Polsce. Gdyby pojawił się popularny, bezpartyjny działacz samorządowy, wystartował na prezydenta i rzeczywiście był w stanie przekonać, że może być dobrym gospodarzem stolicy, bez angażowania się w politykę partyjną, to może warszawiacy faktycznie by się skupili na problemach miasta, czy własnej dzielnicy. Szanse na coś takiego są jednak bliskie zeru. Walczyć będzie kandydat KO i PiS. I tu zwycięzca może być jeden – mówi prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski jest głównym kandydatem w wyborach prezydenta RP. Siłą rzeczy oznaczać to będzie zmianę na stanowisku włodarza stolicy. Media mówiły o kandydaturach Marcina Kierwińskiego, Michała Szczerby, Kingi Gajewskiej, czy o wiceprezydent Renacie Kaznowskiej, a nawet o Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Kto z tych kandydatów miałby Pana zdaniem największe szanse?
Prof. Antoni Dudek: Trudno powiedzieć. Podejrzewam, że największy elektorat negatywny ma pani Małgorzata Kidawa-Błońska, i jej start mógłby najbardziej zaszkodzić wynikowi Koalicji Obywatelskiej w Warszawie. Sądzę jednak, że jest niemal pewne, iż obóz liberalny w stolicy wygra, a następcą Trzaskowskiego zostanie ktoś z KO. Również Małgorzata Kidawa-Błońska, u niej jednak z uwagi na elektorat negatywny mogłaby być konieczność zorganizowania drugiej tury. Jednak to jest trochę dzielenie skóry na niedźwiedziu. Nie wiemy na sto proc., czy Rafał Trzaskowski będzie kandydował na prezydenta RP, a jeśli tak, to czy te wybory prezydenckie wygra, choć będzie faworytem. Natomiast w samej Warszawie jest praktycznie przesądzone, że wygra ktoś z KO.
Z tym że nawet mieszkańcy bardzo niechętni PiS-owi krytycznie oceniają to, co dzieje się w mieście. W wakacje mieliśmy kulminację remontów, utrudnień. Jest w wielu miejscach chaos, korki. Oczywiście warszawiacy są nastawieni liberalnie, a nawet jak są konserwatywni, to jest to konserwatyzm sceptyczny wobec PiS…
Właśnie, i to ostatnie rozstrzyga niemal na pewno, że znowu wygra kandydat Koalicji Obywatelskiej. Pokazały to zresztą ostatnie wybory samorządowe, które mieliśmy przecież całkiem niedawno, kilka miesięcy temu. Te wspomniane remonty były w apogeum swojej niedogodności, dyskomfortu, który powodowały wśród mieszkańców Warszawy. I mieszkańcy bardzo na to narzekali. A mimo to Rafał Trzaskowski wygrał w pierwszej turze, uzyskał nawet lepszy wynik, niż 5 lat wcześniej. Trochę mu to pomógł ruch Szymona Hołowni, nie wystawiając swojego kandydata. Nie przesadzajmy też jednak z poparciem dla pani Adriany Porowskiej, która miała być kandydatem Trzeciej Drogi na prezydenta stolicy. Podejrzewam, że w razie walki o schedę po Rafale Trzaskowskim sytuacja się powtórzy, należnie od tego, czy kandydatem KO będzie Marcin Kierwiński, wiceprezydent Renata Kaznowska, czy ktokolwiek inny.
Tyle że problemów lokalnych jest cała masa. A tymczasem w Warszawie prawie w ogóle nie ma debaty o polityce miejskiej, wyniki wyborów niemal całkiem odzwierciedlają politykę krajową. Nie widzi Pan szans na zmianę?
Problem polega na tym, że miejską politykę także dominują największe partie, które rywalizują ze sobą o władzę w Polsce. I gdyby pojawił się popularny, bezpartyjny działacz samorządowy, wystartował na prezydenta i rzeczywiście był w stanie przekonać, że może być dobrym gospodarzem stolicy, bez angażowania się w politykę partyjną, to może by się warszawiacy od PO odkleili. I faktycznie w czasie kampanii wyborczej skupili na problemach miasta, czy własnej dzielnicy. Szanse na coś takiego są jednak bliskie zeru. Zdecydowanie bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym naprzeciwko kandydata Koalicji Obywatelskiej w Warszawie stanie kandydat PiS-u i to on będzie tym głównym przeciwnikiem. A w takiej sytuacji, biorąc pod uwagę stosunek mieszkańców stolicy do największej partii opozycyjnej , wynik jest oczywisty. O ile mogę dyskutować o tym, czy za rok atmosfera w Polsce nie zmieni na troszkę bardziej niechętną dla koalicji rządowej, to w Warszawie nie zmieni się na pewno. Jeśli Rafał Trzaskowski zostanie wiosną przyszłego roku prezydentem RP, to jesienią będą przedterminowe wybory nowego prezydenta stolicy. Nie sądzę bowiem, by przez cztery lata rząd trzymał tu komisarza. Oczywiście, pod warunkiem, że obecny prezydent faktycznie wybory prezydenta RP.
A może być jakiś inny scenariusz?
Na razie nie możemy być niczego pewni. Wydaje mi się, że następcą Andrzeja Dudy zostanie ktoś z Koalicji Obywatelskiej. Czy jednak kandydatem KO będzie akurat Rafał Trzaskowski, też nie jest przesądzone. Decyzja zapadnie jesienią. A decyzje o tym, kto będzie ewentualnym kandydatem na prezydenta stolicy, Donald Tusk podejmie dopiero po rozstrzygnięciu walki o „duży pałac”, czyli o Pałac Prezydencki.