Liczba zachorowań na COVID-19 rośnie w zastraszającym tempie. W dodatku WHO ostrzega przed małpią ospą i kilkoma innymi chorobami. A padające w Warszawie ptaki miały w organizmach wirus zachodniego Nilu. Nie brak obaw, że wrócą maseczki i obostrzenia. Warto jednak zachować rozsądek.
Przede wszystkim wirus, który być może zabił warszawskie ptaki, nie przenosi się łatwo z człowieka na człowieka. Więc w tym wypadku raczej nie ma mowy o jakichś obostrzeniach. Zachować należy jednak ostrożność, nie dotykać padłych ptaków itd. Małpia ospa na razie wygląda na temat sezonu ogórkowego. Są na razie pojedyncze zakażenia w Europie. Faktycznym problemem jest COVID, a także krztusiec i grypa. I faktycznie część lekarzy zaczęła przebąkiwać o potrzebie maseczek. Jak jednak ustaliliśmy, nie chodzi o nowe lockdowny czy ograniczenia. Bardziej o zachowanie rozsądku.
Pan Marek, lekarz z jednego z warszawskich szpitali powiedział w rozmowie z naszym reporterem, że problem faktycznie jest spory. – Widzimy lawinowy wzrost zakażeń, ich liczba jest trudna do oszacowania, bo nie prowadzi się już statystyk codziennych zachorowań. Choroba ma dziś łagodniejszy przebieg niż w czasie pandemii z lat 2020 – 2022. Jest mniej przypadków śmiertelnych, jednak nadal jak zawsze najbardziej zagrożone są osoby starsze, osłabione, z chorobami współistniejącymi – mówi nasz rozmówca. Jak podkreśla, nie ma potrzeby zamykania działalności, wprowadzenia lockdownów. – Przymus noszenia maseczek ani noszenie ich wszędzie, nie są konieczne. Należy zachować rozsądek i warto apelować do ludzi. Jeśli jesteśmy chorzy, mamy objawy infekcji, nie wychodźmy z domu. Jak już musimy, unikajmy skupisk ludzkich. A jak nie mamy wyjścia, bo na przykład jedziemy autobusem lub tramwajem do lekarza, to tak – załóżmy maseczkę. Tego wymaga odpowiedzialność. I dotyczy różnych chorób, nie tylko COVID, ale i grypy – mówi nasz rozmówca.