czwartek, 19 września, 2024

Szczurza inwazja na Grochowie trwa już od dawna. Jak się chronić (OPINIA)

W ostatnim czasie znów w mediach pojawiły się informacje o ogromnych szczurach, które dają się we znaki mieszkańcom Pragi-Południe. Podobne doniesienia były rok i trzy lata temu. W dyskusji o pladze wraca temat kotów. Warto je docenić, choć ich rola w redukcji szczurzej populacji jest mniejsza niż dawniej.

Nowe alarmujące informacje o „szczurach wielkości kotów na Pradze-Południe” pojawiły się w mediach społecznościowych, w grupach grochowskich. Teraz szczury widziano w okolicy Mińskiej. Rok temu media informowały o ogromnych gryzoniach w rejonie ulicy Międzyborskiej. A dwa lata temu w okolicy ronda Waszyngtona. Mieszkańcy winią zbyt rzadką deratyzację. Miejscy urzędnicy już dawno apelowali o odpowiedzialne zachowanie mieszkańców, by ci nie zostawiali resztek jedzenia w pobliżu śmietników. Obie strony mają rację. Deratyzacja mogłaby być częściej. A resztki jedzenia przyciągają nie tylko gryzonie, ale też… dziki, których w mieście jest coraz więcej. Przy okazji wraca też jednak spór o… osiedlowe koty. Jak zwykle mieszkańcy są tu podzieleni.

Kot szczura nie złapie, ale odstraszyć może

Niekontrolowany przyrost kotów wolnożyjących jest oczywiście zjawiskiem szkodliwym. Dlatego działają fundacje, które takie zwierzaki wyłapują, kontrolują, sterylizują i szczepią. Po to, by nie szerzyły się choroby, a populacja była pod kontrolą. Koty miejskie mają jednak pozytywny wpływ na zmniejszanie się populacji gryzoni. Choć jest to wpływ… malejący i nierzadko pozorny. Chodzi o to, że szczury… wyspecjalizowały się w unikaniu ataków ze strony kotów. Umieją się bronić, a przede wszystkim unikają bezpośredniego spotkania. W efekcie – jak wynika z przedstawionych kilka lat temu wyników badań w Nowym Jorku – na 100 szczurów jedynie dwa dawały się upolować kotom – pisał przed dwoma laty serwis koty.pl. Nie zmienia to faktu, że gryzonie starają się raczej spotkania z kotem unikać. Stąd w miejscach, gdzie są koty, są mniej widoczne, co jest zjawiskiem pozytywnym. Kilka lat temu głośna była historia jednego z osiedli, gdzie przegoniono miejskie koty, a po roku mieszkańcy mierzyli się z plagą szczurów.

Nie zapraszajmy żarłocznych gryzoni

Tu jednak kwestia oceny indywidualnej. My uważamy, że koty domowe bezwzględnie należy trzymać w domu, nie wypuszczać na zewnątrz. Zwiększamy tym przede wszystkim bezpieczeństwo samego mruczka. Jednocześnie koty miejskie, wolnożyjące powinny być kontrolowane, zaopiekowane, nie należy ich jednak eliminować z miasta. Jednak niezależnie od oceny kociej społeczności i kociej wojny, której twitterowo-Facebookowy wrzask bywa nie do zniesienia, problem szczurzej populacji zdaje się palący. I bez wątpienia zacząć należy od rzeczy najprostszej – niezostawiania śmieci zwabiających owe gryzonie. W innym razie narażamy się nie tylko na niemiły widok, ale i na zarażenie chorobami, których szczury przenoszą całkiem sporo. I nie chodzi o dżumę, którą tak naprawdę przenosiły nie szczury, ale ich pchły, a jest od lat w Europie opanowana. Kontakt z dzikim szczurem może narazić nas na tyfus, szczurzą gorączkę, leptospirozę. Co ciekawe, szczury hodowlane, trzymane jako domowe pupile są zwierzętami bardzo czystymi. Prawidłowo utrzymane nie stwarzają zagrożenia chorobotwórczego.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img