czwartek, 19 września, 2024

Wygrali i zremisowali z Holendrami, którzy awansowali. Polska Ryszarda Kuleszy

Eliminacje Euro 1980 były bardzo podobne do poprzednich. Znów Biało-Czerwoni wylosowali wicemistrzów Świata – Holendrów. Znów ograli ich w wielkim stylu u siebie. Co więcej – w przeciwieństwie do drużyny Kazimierza Górskiego na wyjeździe z Pomarańczowymi udało się ugrać cenny remis. Znów jednak „nie pykło”. O awansie decydowały bowiem starcia z NRD. Holendrzy odnieśli w nich dwa zwycięstwa, Polacy ledwie jeden remis. Drużyna Ryszarda Kuleszy z końca lat 70. to zdaniem wielu obserwatorów najładniej, najbardziej ofensywnie grająca polska reprezentacja w historii.

W piłce często nie docenia się tego, co się ma. Dziś kibice i eksperci tęsknią za epoką Kazimierza Górskiego. Gdy pan Kazimierz kierował kadrą, padł ofiarą krytyki po „zaledwie” srebrnym medalu w Igrzyskach Olimpijskich 1976 roku. Następcą został Jacek Gmoch. Po piątym miejscu na Mistrzostwach Świata w Argentynie rozpoczął jeszcze kwalifikacje do Euro’80, po pierwszym meczu zastąpił go Ryszard Kulesza. Szkoleniowiec, za którego kadencji zdaniem wielu ekspertów Biało-Czerwoni grali najbardziej widowiskową piłkę w swojej historii. I rozegrali naprawdę niezłe eliminacje – znów jednak zabrakło niewiele.

Znów Pomarańczowi. Na dokładkę NRD

W grupie kwalifikacyjnej do Mistrzostw Europy ponownie rywalem Polaków była Holandia, która na MŚ 1978 roku w Argentynie drugi raz z rzędu została wicemistrzem Świata. W grupie znalazł się też zespół Niemieckiej Republiki Demokratycznej oraz słabe w tamtym czasie ekipy Szwajcarii i Islandii. 6 września 1978 roku, jeszcze pod wodzą Gmocha Biało-Czerwoni wygrali na wyjeździe 2:0 z Islandią, po bramkach Marka Kusto i Grzegorza Laty. W październiku selekcjonerem został Ryszard Kulesza. 15 listopada po bramkach Zbigniewa Bońka i Romana Ogazy Biało-Czerwoni pewnie pokonali Szwajcarię 2:0. Wiadomo było, że kluczowe będą spotkania w kolejnym roku. 18 kwietnia 1977 roku to brzemienna, jak się okazuje porażka z NRD w Lipsku. Polacy prowadzili do przerwy 1:0 (bramkę w 7 minucie strzelił Zbigniew Boniek). Jednak po przerwie to zespół ze wschodnich Niemiec wyrównał, a następnie przechylił szalę na swoją korzyść. Żarty się skończyły – kolejnym rywalem byli bardzo mocni Holendrzy.

Mecz wielki, ale ciut zapomniany

2 maja 1979 roku Biało-Czerwoni rozegrali wielkie, ale trochę zapomniane spotkanie. Zapomniane, bo w cieniu wygranej 4:1 z 1975 roku. Jednak 2 maja 1977 roku Biało-Czerwoni w kapitalnym meczu ograli Holendrów 2:0. Bramki zdobyli Zbigniew Boniek i nieżyjący już Włodzimierz Mazur z rzutu karnego. Pewna wygrana z aktualnymi (dwukrotnymi) wicemistrzami Świata robiła wrażenie. Szczególnie, że styl podobnie jak w wykonaniu drużyny Górskiego dwa lata wcześniej nie pozostawiał złudzeń. Podopieczni Ryszarda Kuleszy byli zespołem lepszym. Kibice zaczęli wierzyć w pierwszy w historii awans na Mistrzostwa Europy. O wszystkim jednak miały zdecydować kolejne spotkania. 12 września w Lozannie Biało-Czerwoni rozegrali świetny mecz ze Szwajcarami. Wygrali 2:0 a oba gole strzelił również już nieżyjący Stanisław Terlecki. Dwa tygodnie później 26 września w Chorzowie Polacy mierzyli się z NRD. Od 62 minuty przegrywali po trafieniu Reinharda Hafnera. W 77 minucie wyrównał Henryk Wieczorek. Remis komplikował sytuację polskiej drużyny.

Do awansu zabrakło niewiele

10 października w Krakowie podopieczni Ryszarda Kuleszy wygrali 2:0 z Islandią po dwóch trafieniach Romana Ogazy (drugie z rzutu karnego). W rewanżu z Holandią w Amsterdamie Polacy prowadzili do przerwy 1:0 po trafieniu Wojciecha Rudego. Taki wynik zapewniałby awans na Euro. Jednak w 64 minucie wyrównał Huub Stevens. W ostatnim spotkaniu Holendrzy wygrali na wyjeździe z NRD 3:2. Decydujące okazały się pojedynki z NRD. Holendrzy ze wschodnimi Niemcami zdobyli komplet punktów, Biało-Czerwoni z Holendrami wygrali i zremisowali, na Niemcach wywalczyli zaledwie jeden punkt. Do awansu zabrakło naprawdę niewiele. Drużyna Ryszarda Kuleszy to wg wielu opinii najładniej grająca reprezentacja Polski w historii. Selekcjoner stawiał na piłkarzy technicznych, z grającej wówczas bardzo finezyjną piłkę Wisły Kraków – Leszka Lipkę, Adama Nawałkę, czy Stanisława Terleckiego, jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy w historii polskiej piłki. O sile drużyny decydowali też oczywiście piłkarze będący filarami i później i wcześniej jak Zbigniew Boniek, Antoni Szymanowski.

Najładniej grający w historii?

. Do zespołu dołączył wybitny obrońca Paweł Janas, o którym legendarny selekcjoner Brazylii, Tele Santana mówił, iż „Canarinhos byliby mistrzami, gdyby w defensywie mieli Władysława Żmudę i Pawła Janasa”. Widowiskowa gra i niezły w sumie wynik sprawiły, że z drużyną Kuleszy wiązano spore nadzieje. A szkoleniowiec został na stanowisku. Stracił je w następnym roku, po słynnej aferze na Okęciu. Powody dymisji były jednak pozasportowe. Następca Kuleszy, Antoni Piechniczek zapisał się złotymi zgłoskami w historii reprezentacji. Jako jedyny jak dotąd selekcjoner zakwalifikował się do dwóch mundiali. Na obu wyszedł z grupy. Na MŚ 1982 w Hiszpanii powtórzył sukces Kazimierza Górskiego, zajmując trzecie miejsce. W 1986 roku w Meksyku Biało-Czerwoni zagrali w 1/8 Finału. Jednak na Mistrzostwa Europy i drużynie Piechniczka nie udało się zakwalifikować. A w jednym ze spotkań na polskim stadionie kibice dopingowali… rywali. Z przyczyn politycznych, ale to już temat na inną opowieść.

REKLAMA

NAJCZĘŚCIEJ CZYTANE

WIĘCEJ

WIĘCEJ W TELEGRAFIE

- Advertisement -spot_img