Nowy Telegraf Warszawski

czwartek, 24 kwietnia, 2025

Bez obrony, ataku, wartościowych zmienników. Odbija się brak Slisza i Muciego

Nawet jak ktoś grał początkowo dobrze, było jakieś „ale”. Bo albo nie miał zmiennika i notował regres jak Paweł Wszołek, albo zmagał się z kontuzjami, jak Bartek Kapustka. A najlepszych klub wspaniałomyślnie sprzedał. Jak ocenić legionistów w kończącym się sezonie?

Poprzednia batalia była odbudowaniem się po złym sezonie 2021/22, gdy Legia pierwszy raz od dekad broniła się przed spadkiem. W kolejnym sezonie było wicemistrzostwo i Puchar Polski, wyraźny rozwój. Wydawało się, że będzie tylko lepiej. Początek sezonu był obiecujący, jego ostateczny bilans to brak mistrzostwa, brak pucharu. Rok temu było drugie miejsce, w tym trzecie. Gra w pucharach – na plus, ale tylko w pierwszej części sezonu. Jak wyglądał zespół do strony piłkarskiej? Ano też nie najlepiej.

Obrona bywała żartem

W bramce nastąpił wyraźny regres nastąpił u Tobiasza, który dopuścił się kilku poważnych baboli. Dominik Hładun spisywał się nie najgorzej, ale powiedzenie, że Legia ma bramkarzy dobrych, a kiedyś miała wybitnych, jest niestety uzasadnione. Bardzo źle wyglądała gra w defensywie. Typowany na lidera Rafał Augustyniak zmagał się z kontuzjami, a piłkarz ten do formy jako rekonwalescent dochodzi długo. Nawet w niezłych spotkaniach zdarzały mu się błędy. Fatalnie wyglądali pozostali obrońcy. Steve Kapuadi, czy Radovan Pankov grali nierówno. Serb był elektryczny, ale to jego piękny strzał głową przesądził ostatecznie o miejscu na podium. Grą defensywną defensora zachwycać się jednak nie sposób. Rzecz znamienna, że bodaj najmniej pretensji można mieć do najstarszego, zbliżającego się do końca kariery Artura Jędrzejczyka. Jaskółką zmian może być niezły występ w meczu z Wartą młodzieżowca – Jana Ziółkowskiego. Jest jednak za wcześnie na ostateczne oceny – chłopakowi na pewno warto się przyglądać.

Wszołek nazbyt obciążony

Wśród wahadłowych Paweł Wszołek miał fenomenalny początek sezonu, ale bez wartościowego zmiennika nikt nie utrzyma pełni formy przez cały sezon. Trudno się dziwić, że piłkarz, który zachwycał swą grą w rundzie jesiennej i zdawał się być pewniakiem do gry w reprezentacji Polski, notuje spory regres formy. Po prostu nie było kim go odciążyć. Obniżka formy Wszołka kosztować go będzie zapewne brakiem udziału w mistrzostwach Europy. Jednak i w słabej dyspozycji zawodnik ten był najlepszym z grających w zespole wahadłowych. W Legii nie radził sobie najlepiej Patryk Kun. A przecież piłkarz ten, pozyskany z Rakowa Częstochowa miał być godnym następcą Filipa Mladenovicia, przed mundialem typowany do reprezentacji Polski. Niestety, w stolicy obniżył loty. Był przeciętny, ale inni wahadłowi wyglądali jeszcze gorzej. Ryoya Morishita sprawił jedynie dobre wrażenie, nie poszły za tym liczby. Na razie to obietnica zawodnika. Nieporozumieniem był transfer Gila Diasa.

Potężna wyrwa w środku pola

W Środku pola jesienią królował jako defensywny pomocnik Bartosz Slisz. Po odejściu reprezentanta Polski widać ogromną wyrwę. Bartosz Kapustka po długiej kontuzji miał przebłyski (świetne spotkania z Koroną i Górnikiem), jednak to piłkarz, który poza podatnością na kontuzje ma jeszcze jedną cechę. Doskonale czuje się bardziej z przodu, jako zawodnik kreatywny. Wystawianie go na „ósemce” było raczej błędem – bardziej powinien grać z przodu, gdzie ma najwięcej atutów. Tu błyszczał jednak Josue, Portugalczyk czarował bajecznymi jak na polskie warunki zagraniami, choć notował liczby słabsze niż w poprzednich sezonach. Kapitan z Legii po sezonie odchodzi. Na plus można ocenić sezon Juergena Elitima, Kolumbijczyk może być silnym punktem w kolejnym sezonie. W ostatnich miesiącach nieźle zaczął wyglądać Jurgen Celhaka, wyrwy po Sliszu jednak na razie nie dało się wypełnić. Trochę szkoda, że sztab trenerski tak mało stawiał na młodzieżowców, w przecież jest w odwodzie choćby młodzieżowy reprezentant, bardzo utalentowany Filip Rejczyk.

Bezzębny atak, a Muciego brak

W ofensywie Tomas Pekhart był cieniem zawodnika sprzed lat. Marc Gual, król strzelców poprzedniego sezonu w Jagiellonii, po przyjściu do Legii długo nie mógł się odnaleźć. Przebudzenie nastąpiło dopiero w końcówce sezonu. Blaź Kramer, gdy grał wyglądał nieźle, ale znakiem rozpoznawczym tego zawodnika są niestety częste kontuzje. Nie chcemy dołączać do hejtu na Macieja Rosołka. To wychowanek, który może być pożyteczny, ale gwiazdą nie będzie. Jest zawodnikiem numer 26-27, uzupełnieniem, a nie filarem zespołu. Dlatego odejście z drużyny Ernesta Muciego, który dodawał w ofensywie Legii niezbędnego szaleństwa i polotu, było kolejnym, obok odejścia Slisza potężnym obciążeniem. To wszystko spory kamyczek do ogródka władz klubu, które muszą pomyśleć o odpowiednich wzmocnieniach i zmianach na przyszły sezon. Konieczne jest pozyskanie bramkarza, obrońców, kogoś na pozycję numer sześć. Niezbędny jest zmiennik dla Pawła Wszołka i Bartosza Kapustki, wreszcie ktoś nowy do ataku. Pytanie, czy odpowiedzialne osoby wyciągną wnioski.