Nowy Telegraf Warszawski

piątek, 6 grudnia, 2024

A co to u licha miało być? Najpierw euforia i fajerwerki, potem 0:3 w plecy

0:3 w Warszawie, 2:6 w dwumeczu. To fatalny bilans Legii Warszawa w 1/16 Ligi Konferencji Europy. Rywalem nie był Manchester City, Real Madryt, ani nawet przeżywające kryzys Bayern Monachium, czy FC Barcelona. Zespół Kosty Runjaicia boleśnie zbiło co najwyżej przeciętne norweskie Molde. Po ciekawej drużynie, która we wrześniu pokonała Aston Villę nie ma śladu.

A miało być tak pięknie. Losowanie wydawało się łaskawe. Pierwszy mecz wprawdzie był sygnałem ostrzegawczym – do przerwy legioniści przegrywali 0:3. W drugiej połowie zmniejszyli jednak straty, wyjazdowa porażka 2:3 pozwalała z umiarkowanym optymizmem patrzeć na rewanż. Na pewno nie zawiedli kibice, którzy tłumnie pojawili się na stadionie przy Łazienkowskiej. Chóralnie odśpiewany „Sen o Warszawie”, po którym przechodziły ciary po plecach. Fajerwerki, głośni kibice, wierzący w swoją drużynę. Oni nie zawiedli. Szkoda, że zespół nawet na boisko nie wyszedł. Już pierwsza minuta, akcja gości, piłka w polu karnym Legii. Markus André Kaasa uderzył, Kacper Tobiasz jak to ma ostatnio w zwyczaju zbyt krótko odbił piłkę wprost pod nogi Fredrika Gulbrandsena, a ten posłał piłkę do siatki. 0:1 w pierwszych sekundach stawiało już Legię w trudnej sytuacji, nie przekreślało jednak zupełnie szans. Szczególnie, że czasu zostawało dużo.

Totalna bezradność

Doping kibiców stał się jeszcze głośniejszy, a legioniści próbowali doprowadzić do wyrównania. By była dogrywka, musieli strzelić dwie bramki, nie tracąc żadnej. Niestety, tego dnia do siatki trafiali jedynie piłkarze z Norwegii. W 20 minucie po kolejnym błędzie Kaasa uderzył z dystansu, piłka odbiła się od słupka i trafiła do Magnusa Eikrema. Po jego podaniu Eirik Hestad Tobiasz znów wyciągał piłkę z bramki. „Legia grać, k… mać” rozległo się na trybunach. Tego dnia po raz pierwszy, ale nie ostatni. Do przerwy uderzała totalna bezradność w poczynaniach legionistów. W doliczonym czasie legioniści przeprowadzili wreszcie fajną akcję. Paweł Wszołek kapitalnie zagrał do Marca Guala. Hiszpan strzelił, a Oliver Petersen z Molde obronił. Po przerwie gospodarze rzucili się do odrabiania strat, po strzale Guala piła trafiła w słupek, po chwili niemal stuprocentową sytuację zmarnował Tomas Pekhart. W 60 minucie Marc Gual trafił do siatki, ale był na spalonym, sędzia bramki nie uznał.

Pożegnanie z pucharami

Niewykorzystane sytuacje zemściły się w 67 minucie. Znów udział w bramce miał Kaasa. Po jego zagraniu Gulbrandsen trafił do siatki i ustalił wynik. Legia przegrała 0:3, 2:6 w dwumeczu, w fatalnym stylu żegna się z Ligą Konferencji Europy. We wrześniu, po wygranej z Aston Villą i fenomenalnym meczu w Szczecinie z Pogonią wydawało się, że Legia może zajść bardzo daleko w Europie zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. Po kryzysie, odpadnięciu z PP z Koroną Kielce i zadyszce w lidze, wciąż były nadzieje, że w pucharach drużyna Kosty Runjaicia może dojść bardzo daleko. Niestety, zostaje tylko Ekstraklasa, w której legioniści tracą do lidera 5 punktów. Nie jest to strata nie do odrobienia, ale przy takiej grze będzie to trudne. Dziś dla Legii tylko mistrzostwo może uratować sezon. Jednak zajmowane dziś piąte miejsce w tabeli nie daje nawet gry w kolejnym sezonie w europejskich pucharach. A to byłoby już totalną katastrofą.

Legia Warszawa Molde FK 0:3 (0:2), wynik dwumeczu 2:6

0:1 Fredrik Gulbrandsen 2’
0:2 Eirik Hestad 20’
0:3 Fredrik Gulbrandsen 67’

Legia Warszawa: Kacper Tobiasz – Radovan Pankov, Steve Kapuadi, Yuri Ribeiro – Paweł Wszołek (46’ Patryk Kun), Rafał Augustyniak (61’ Bartosz Kapustka), Juergen Elitim, Ryōya Morishita (70’ Gil Dias) – Josué, Tomáš Pekhart (61’ Blaž Kramer), Marc Gual (70’ Maciej Rosołek)

Molde: Oliver Petersen – Martin Linnes, Eirik Haugan, Anders Hagelskjær, Kristoffer Haugen, Mathias Fjørtoft Løvik (83’ Halldor Stenevik) – Eirik Hestad (83’ Niklas Ødegård), Mats Møller Dæhli, Markus André Kaasa (89’ Gustav Nyheim) – Fredrik Gulbrandsen (83’ Eric Kitolano), Magnus Eikrem (57’ Veton Berisha)