W portalu Pressmania i na Facebooku blogger i prawnik Klaudiusz Wesołek przybliża ludzi systemu, którzy pojawili się w opisywanej też w naszym serwiesie sprawie Mirosława Ciełuszeckiego. We wpisie pt. „Sędzia Komarzewska, oprawca z miłym uśmiechem” autor przybliża postać jednej z sędzi, która pojawia się na kilku etapach postępowania.
O sprawie Ciełuszeckiego od dłuższego czasu zrobiło się cicho. Niektórym może się wydawać, że wszystko jest już w porządku. Mirkowi nie grozi więzienie. Został uniewinniony od prawie wszystkich zarzutów, oprócz jednego, za co dostał karę w zawieszeniu. Można powiedzieć, że ponad dwudziestoletnie „grillowanie” Mirosława Ciełuszeckiego się skończyło. Czy jednak wszystko jest w porządku? Nic nie jest w porządku! Żaden sędzia ani prokurator nie został ukarany za przestępstwa sądowe, związane ze sprawą Mirka. Mirek nie otrzymał odszkodowania za zniszczenie firmy ani zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Listek figowy, czy rózga do drobnego chłostania
Skazanie za jeden z zarzucanych czynów na karę w zawieszeniu, jest swoistym „listkiem figowym” dla białostockiego „wymiaru sprawiedliwości” bo Mirek pozostaje skazanym a w dodatku nie może złożyć kasacji. Skończyło się co prawda to, co nazwaliśmy „grillowaniem” ale po dwudziestu latach zaczęło się coś w rodzaju drobnego chłostania Mirka. Mirek musi płacić za „zabezpieczenie serwera i komputera”, choć wszyscy interesujący się tą sprawą, wiedzą, że komputer i serwer zaginęły w czasie śledztwa.
Mirek postanowił więc, jak gdyby nigdy nic, zwrócić się do Sądu Okręgowego w Białymstoku o zwrot dowodów rzeczowych, w tym komputera i serwera. Na posiedzenie pojechałem razem z Mirkiem. Na salę weszła sędzia – starsza pani z bardzo miłym uśmiechem. Mirek szepnął do mnie „to sędzia Izabela Komarzewska, która mnie skazała a potem nie chciała dać odroczenia więzienia, chociaż byłem ciężko chory. A wtedy prezentowała się jako niezła laska jeszcze…”
Empatyczna maska
Sędzia przykryła twarz oprawcy całkiem miłą, wręcz empatycznie wyglądającą maską. Starała się być bardzo miła. Moja Babcia powiedziałaby o niej pewnie z kresową ironią „taka dobra aż się kładzie”. Z miłym uśmieszkiem powiedziała „ponieważ postępowanie się zakończyło, sąd nie ma nic przeciwko zwrotowi dowodów”. Jednak w postanowieniu o zwrocie dowodów, nawet słowem nie wspomniała o komputerze i serwerze. Wytknął jej to sąd apelacyjny, uchylając postanowienie i zwracając sprawę do ponownego rozpatrzenia. Co będzie dalej – zobaczymy.
Sędzia Komarzewska kilkakrotnie pojawiała się w tej sprawie na różnych etapach postępowania. Mirka prześladowała jeszcze wcześniej, wysyłając mu nakazy zapłaty z tytułu grzywny w postępowaniu karno-skarbowym jako prezes Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim.
Kolejny proces
Później sądziła Mirka w sprawie karnej przed Sądem Okręgowym w Białymstoku za kilkanaście zarzutów, ogółem sprowadzających się do działania na szkodę własnej spółki. Jakoś nie zauważyła sprzeczności z wyrokiem karno-skarbowym, stwierdzającym ukrycie faktycznego zysku i skazała go za działania, które miały przynieść straty. Przez pewien czas w obiegu prawnym były więc dwa sprzeczne prawomocne wyroki. Ale kto w podlaskich sądach by się tym przejmował!
Ale to nie wszystko, co można zarzucić Izabeli Komarzewskiej. To ona przeszła do porządku dziennego nad tym, że zaginęły dowody na rzeczowe w postaci serwera i komputera. Nie przeszkadzało jej też to, że Janusz Maksymiuk, występujący w sprawie jako „biegły”, okazał się być wcześniej skreślony z listy biegłych. Przyczyniła się też w znacznym stopniu do przewlekłości tego postępowania, trwającego ponad dwadzieścia lat i tak naprawdę, jeszcze nie zakończonego.
Klaudiusz Wesołek
Materiał ukazał się w serwisie pressmania.pl oraz na Facebook.com