Przeszło dwie dekady procesu, wiele miesięcy w areszcie, kuriozalne oskarżenia, na koniec Mirosław Ciełuszecki w końcu uzyskał uniewinnienie. Walka dopiero się jednak zaczyna.
Przez 21 lat był oskarżony w kuriozalnym procesie, kilka miesięcy spędził za kratami, w wydobywczym areszcie. Sąd z zarzutów sprzed 21 lat prawomocnie go uniewinnił. Mirosław Ciełuszecki stracił jednak świetnie prosperującą firmę, zdrowie, majątek. Sprawa pokazuje patologie sądów i prokuratury III RP na przestrzeni lat – zarówno sprzed dobrej zmiany, jak i za rządów PiS, po tzw. reformie. Winne są tu wszystkie rządy od czasów SLD, poprzez PO-PSL, po Zjednoczoną Prawicę i PiS. Koniec procesu przedsiębiorcy to dopiero początek batalii o kształt polskiego wymiaru sprawiedliwości, praworządność i prawa obywatelskie w naszym kraju. O tej historii piszemy od wielu lat, jej skrótowe kalendarium publikujemy na stronie obok. Przypomnijmy, że to jedna z najbardziej skandalicznych historii ostatnich lat w Polsce. Gdyby nawet Mirosław Ciełuszecki był winny – to jego proces powinien był się odbyć w ciągu maksymalnie kilku miesięcy. Zakończyć skazaniem bądź uniewinnieniem.
Ponad dwie dekady
Proces toczył się 21 lat, z których 8 miesięcy oskarżony spędził w areszcie wydobywczym. Prokuratorzy oskarżali o poważne przestępstwa. Żadne z nich się nie potwierdziło. O szczegółach samych, dość absurdalnych zarzutów piszemy na www.telegraf24.eu. Tu przypomnimy jedynie, że ostatecznie, po 21 latach procesu ze WSZYSTKICH poważnych, stawianych przez lata zarzutów przedsiębiorcę sąd uniewinnił. Po drodze wymyślono jednak kolejny – rzekome przekroczenie uprawnień. Tu przestępstwo jest znacznie bardziej błahe, wyrok w zawieszeniu, sytuacja jest jednak znów kuriozalna. Okazuje się bowiem, że człowiek stawał przed sądem przez ponad dwie dekady za rzekome poważne przestępstwa, a usłyszał wyrok za coś, o co w ogóle nie był oskarżony. Wniosek o kasację w sprawie tego wyroku trafił do Rzecznika Praw Obywatelskich. Tu jest absurd kolejny.
Skazany za coś, za co nie był oskarżony
RPO interwencję podjął. Wysłał kolejne zapytania do białostockiego Sądu, na które nie uzyskuje odpowiedzi. Fundacja Wolność i Pokój skierowała pismo do nowego Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara z prośbą o interwencję w sprawie. Kolejnym absurdem jest sprawa zaginionej dokumentacji firmy Ciełuszeckiego, Farm Agro Planta. Przypomnijmy, że oskarżony dostarczył do sądu dowody, które miały świadczyć na korzyść obrony. Dowody te zniknęły. Nie chodzi tu jednak o jakieś dyskietki, tablety, nawet laptopy, ale… duży komputer stacjonarny z danymi firmy, program do obsługi księgowej wart 200 tysięcy złotych oraz dokumenty papierowe w segregatorach. Po uniewinnieniu przedsiębiorca zwrócił się do sądu o zwrot przekazanych w depozyt dokumentów. I dostał odpowiedź, w której sąd do wniosku się przychyla, i odda dokumentację w postaci 32 segregatorów z dokumentami. Nie wspomina nic o komputerze i programie do dokumentacji księgowej. Prawnicy reprezentujący Ciełuszeckiego postanowienie sądu zaskarżyli, sprawa jest w toku.
Szokująca sprawa
– To jest szokujące – mówi Dariusz Piekło, działacz opozycji w PRL, dziś przedstawiciel fundacji Wolność i Pokój. Uważa, że działania zarówno sądu, jak i prokuratury składają się w logiczną, niekorzystną dla tych instytucji całość. – Jest jak w „Misiu” Barei. „Nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi”. Tu jednak nie chodzi tylko o komputer, dokumentację, ale o całokształt pracy wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie – mówi nasz rozmówca. Warto przypomnieć, że podczas procesu sąd gubił dokumenty, Jednemu z biegłych przelew natychmiastowy ELIXIR kojarzył się z płynem. Sąd obciążył jednak przedsiębiorcę kosztami za przechowanie materiałów, które zgubił i za obsługę biegłych, którzy nie odróżniali przelewu bankowego od napoju. Prokuratura nawet po wyroku skazującym do końca szła „w zaparte”, usiłowała doprowadzić nawet do skasowania uniewinnienia. Więcej na www.telegraf24.eu