Nowy Telegraf Warszawski

poniedziałek, 9 grudnia, 2024

Łamać prawa nie powinien PiS, PO, ani sierotka Marysia (KOMENTARZ)

Media publiczne należało zmienić, ale sposób jest fatalny. I cholernie groźny (KOMENTARZ)

TVP za rządów PiS nie była dobrą telewizją. To eufemizm. O braku obiektywizmu wiedzieli wszyscy. Różnica polegała na tym, że przeciwnicy uważali, iż „szczujnię należy natychmiast zreformować”. Obrońcy, że „musi być przeciwwaga dla TVN i prywatnych, zazwyczaj liberalnych mediów”. Prawda jest taka, że równowaga być powinna, ale nie mogą jej stanowić media publiczne. I zreformować je trzeba. Jednak działanie na granicy prawa jest niedopuszczalne. Niezależnie, czy robi to PiS, KO, czy sierotka Marysia. Szczególnie że można było przeprowadzić równie szybkie zmiany bez wątpliwości prawnych, choć do awantury i tak by doszło. Jednak nie ona jest tu problemem.

„Gazeta Wyborcza” w newsletterze do subskrybentów napisała, że awantura wokół TVP jest rzeczą przykrą, jednak konieczną, jak czasem wyrwanie zęba. Rzecz w tym, że zadyma, choć nieprzyjemna miałaby miejsce w każdej sytuacji. Niezależnie od tego, czy rządzący przeprowadziliby wszystko lege artis, czy wyprowadzili na ulice czołgi, zaczęli strzelać. Zawsze przykrą sprawą były zwolnienia w mediach publicznych po każdej zmianie zarządu. Tu jednak zadyma, a także zwolnienia mają znaczenie czwartorzędne. Znacznie poważniejsze są wątpliwości prawne. Oczywiście radykalni zwolennicy PiS o zamachu mówiliby także wtedy, gdyby zmiany w TVP zostały dokonane całkowicie zgodnie z procedurą, a ich twarzami byli święci i aniołowie. Dla prawników popierających bezkrytycznie KO nawet dokonanie serii zabójstw zostałoby uznane za legalne i uzasadnione. Jednak niezależni eksperci, także ci popierający obecny rząd, mają poważne wątpliwości.

Można było inaczej, a szybko

Co ważne, nie była to sytuacja doraźna, gdzie pojechanie po bandzie było jedyną możliwością szybkiego przejęcia TVP. Prosty sposób wskazała WP.pl. Jak podkreślił autor portalu, Patryk Słowik, bardzo daleki poglądami od PiS, wystarczyło zawiesić szefa Rady Mediów Narodowych, Krzysztofa Czabańskiego. Wg publicysty można było to zrobić w związku ze związkami szefa RMN z prywatną stacją, czego zakazywała ustawa o radzie. W takiej sytuacji nowa koalicja rządowa przejmowała większość w organie powołującym i odwołującym szefów Radia i Telewizji. Byłoby szybko i zgodnie z prawem. PiS też by ostro protestował. A do zadymy by doszło. Gdzie tu więc problem? Jest ich kilka. Po pierwsze – zawieszenie prezesa byłoby zgodne z prawem. Szef RMN mógłby (i zapewne by to zrobił) odwołać się od decyzji. To jednak by trwało. RMN zdążyłaby zmienić władze TVP. Działanie wątpliwe prawnie zawsze prowadzi do bardzo groźnych konsekwencji. Niezależnie od tego, czy robi to PiS, KO, czy sierotka Marysia.

PiS lub inny następca pójdzie jeszcze dalej?

Możemy być pewni, że gdy władza się zmieni i na przykład dojdzie do niej PiS, pojedzie po bandzie tak samo, albo i bardziej. A to grozi poważną spiralą dalszego niszczenia państwa prawa. Tak, dziś na bazie triumfalizmu część obozu rządzącego jest pewna, że PiS do władzy nie wróci nigdy. Osiem lat temu podobne tezy głosili prawicowcy, z tym że przekonywali, że nigdy nie wróci PO. Lat temu 12, wielu wieszczyło koniec PiS-u. Wyszło inaczej. A nawet jeśli – co możliwe – Prawo i Sprawiedliwość zacznie się osuwać i spadnie do politycznej drugiej ligi, prędzej czy później jakaś opozycja wobec KO się pojawi. Ba, może nią być któraś z formacji obecnej koalicji. Co więcej, nie można wykluczyć pojawienia się organizacji skrajnych. Prawicowych, lewicowych, hybrydowych. Fanatycy, dochodząc do władzy, często chcą majstrować przy prawie, mają za nic Konstytucję. Wymontowanie bezpieczników będzie dla nich prezentem.

Groźne precedensy

PO w 2015 roku potem PiS w czasie swoich rządów, a teraz obecna większość rządowa stworzyły szereg precedensów. Ok, uznajmy, że mainstreamowe partie mimo szczerej wzajemnej nienawiści nie chcą wprowadzać krwawej dyktatury. A ich jedynym celem jest specyficzna forma demokracji, w której jedyne, co ma znaczenie to wynik wyborów i to, kto ma większość w Sejmie. Jednak nawet jeśli obecne dziś partie nie chcą czegoś gorszego, ktoś nowy, groźny może się pojawić. Bez bezpieczników będzie mu łatwiej. Mniejszym problemem są odmieniane przez przypadki uchwały. Na szczęście nie mają one mocy prawnej, przyznał to sam marszałek Sejmu. Źle, że idzie inny przekaz medialny, w którym przypisuje się uchwałom moc sprawczą. I takie przekonanie wśród mniej obeznanych widzów jest, co kultury prawnej i świadomości bynajmniej nie podnosi. Największym problemem są jednak działania wątpliwe prawnie. One zawsze odbiją się czkawką. Głównie tym, którzy ich dokonują.