Szok w Parku Praskim. Na tyłach starego wybiegu dla niedźwiedzi kobieta znalazła klęczącego mężczyznę z głową w śniegu. Pierwsze wrażenie mogło wskazywać, że jest pijany. Mieszkankę stolicy coś tknęło – zadzwoniła po straż miejską. Okazało się, że mężczyzna był trzeźwy, ale stracił przytomność, a wychłodzenie zagrażało jego życiu.
Do zdarzenia doszło po godzinie 8.00 rano w ostatnią niedzielę, 10 grudnia. Jak relacjonuje straż miejska, mieszkanka stolicy zadzwoniła pod numer 986. Poinformowała o dziwnie zachowującym się mężczyźnie w Parku Praskim. Po kilkunastu minutach na tyłach nieczynnego wybiegu niedźwiedzi funkcjonariusze zauważyli mężczyznę. Klęczał on na ziemi z głową w śniegu. Mogło to wskazywać, że jest nietrzeźwy, ale okazało się, że mężczyzna nie był pod wpływem alkoholu, a stracił przytomność. Był bardzo wychłodzony, trząsł się z zimna, a jego wypowiedzi były niespójne. Nie umiał powiedzieć, co się stało, ani nawet jak się znalazł w tym miejscu – relacjonuje straż miejska. Strażnicy umieścili mężczyznę w radiowozie, okryli kocem termicznym, do rąk podano mu chemiczny ogrzewacz oraz kubek ciepłego napoju. Funkcjonariusze wezwali pogotowie ratunkowe. Około godziny 9.30 pacjenta przekazali załodze karetki. Ratownicy medyczni potwierdzili, że wychłodzenie naprawdę zagrażało jego życiu. Przewieźli mężczyznę do szpitala – podsumowuje straż miejska.