W poniedziałek prezydent RP Andrzej Duda zaprzysiągł rząd Mateusza Morawieckiego. Gabinet nie ma jednak sejmowej większości, dlatego najprawdopodobniej nie uzyska wotum zaufania. W kolejnym kroku konstytucyjnym premiera i rząd wskazuje Sejm. Tu raczej jest większość.
15 października w wyborach do Sejmu i Senatu RP Polacy tłumnie poszli do urn. Przy rekordowej frekwencji wybory wyłoniły nową większość parlamentarną. Wprawdzie pierwsze miejsce przypadło Prawu i Sprawiedliwości, partia ta nie uzyskała większości sejmowej. Ne ma też zdolności koalicyjnej, większość ma dziś Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga (Polskie Stronnictwo Ludowe i Polska 2050) oraz Lewica.
PiS szuka większości, opozycja ją ma
Początkowo przedstawiciele partii rządzącej przekonywali, że uda im się zbudować większość z Konfederacją i Polskim Stronnictwem Ludowym, ale pierwsze posiedzenie Sejmu, wybór prezydium potwierdziły jednak, że nie ma na to najmniejszych szans. Marszałkiem Sejmu został wskazany przez dotychczasową opozycję Szymon Hołownia, lider Polski 2050. Nowa sejmowa większość nie zgodziła się też na wybór Elżbiety Witek z PiS na wicemarszałka. Mimo to, prezydent powierzył misję tworzenia rządu dotychczasowemu premierowi, Mateuszowi Morawieckiemu, który ma teraz czas na przekonanie posłów by zagłosowali za wotum zaufania dla jego rządu. Jeśli Sejm go nie udzieli, krok należy do Sejmu. Potem, w razie niepowodzenia jest jeszcze kolejny krok konstytucyjny. Za całkowicie nierealny uznać należy scenariusz, w którym gabinet Mateusza Morawieckiego uzyskuje jednak poparcie. To misja skazana na niepowodzenie, co w wywiadzie dla portalu Salon24 przyznał sam szef rządu. Stwierdził, że swoje szanse ocenia na około 10 proc. Patrząc realnie – wykazał się dyżurnym optymizmem.
Wariant całkiem niemożliwy
W uzyskanie poparcia Sejmu nie wierzą sami politycy PiS. Musiałby nastąpić rozpad zawartej już koalicji KO- PSL – Lewica. Dziś PiS ma jedynie 191 „szabel”, a do uzyskania wotum zaufania musi mieć 231 głosów. Konfederacja już zapowiedziała, że rządu nie poprze. Nawet gdyby jednak Konfederaci zmienili zdanie i poparli rząd, do uzyskania wotum zaufania to nie wystarczy. Musiałby wyłamać się albo PSL, albo Lewica. Ta ostatnia na dziś jest najodleglejsza od PiS, zaś ludowcy nie wybaczą partii rządzącej zablokowania prezydium Sejmu w 2015 roku i ośmioletniej wojny podjazdowej. Dlatego wydaje się, że wynik głosowania jest przesądzony. Najbardziej prawdopodobne jest powołanie rządu w drugim kroku konstytucyjnym. To znaczy, że posłowie najpewniej nie udzielą wotum zaufania gabinetowi Mateusza Morawieckiego, a wtedy premiera wskazują posłowie. Najpewniej w połowie grudnia koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy przedstawi rząd Donalda Tuska, który wygłosi expose, a parlamentarzyści je przegłosują. Zmiana władzy po ośmiu latach stanie się faktem.
Inne warianty w grze
Dla porządku trzeba wspomnieć też o innych wariantach. Jeśli i Donald Tusk nie uzyskałby wotum zaufania, inicjatywa wraca do prezydenta. Andrzej Duda znów powołuje swojego kandydata, który ma spróbować powołać rząd. Tym razem jest trochę łatwiej, bo nie trzeba większości bezwzględnej. To jest trzeci, i ostatni krok konstytucyjny. W ten sposób premierem został Marek Belka. Po rządzie Leszka Millera gdy SLD straciło większość w Sejmie gabinet Belki nie uzyskał zaufania po desygnowaniu przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, potem większości nie byli w stanie wyłonić posłowie. W trzecim kroku Sejm udzielił jednak Belce wotum zaufania. Jeśli w trzecim kroku nie uda się powołać rządu, prezydent skraca kadencję Sejmu, na wiosnę czekają nas kolejne wybory. To jednak bardzo mało prawdopodobne, zdecydowanie najwięcej szans jest na powołanie rządu w kroku drugim. A więc scenariusz, w którym Mateusz Morawiecki nie uzyska wsparcia dla swojego gabinetu, poparcie to zyska natomiast gabinet wskazany przez dotychczasową opozycję.