Chore jest zarówno to, że facet z zarzutami może trafić z celi do Brukseli, jak i to, że w celi bez procesu siedzi już prawie rok
Włodzimierz Karpiński, polityk PO, były minister Skarbu i sekretarz miasta Warszawa najpewniej wyjdzie z aresztu. Nie na salę sądową, gdzie ma się odbyć jego proces, ale do Parlamentu Europejskiego. Ze wszystkich stron (także niektórych politycznych sojuszników Karpińskiego) słychać głosy oburzenia. Słusznie. Sytuacja, w której ktoś oskarżony i z poważnymi zarzutami może zyskać immunitet i bajeczną pensję w Brukseli (i Strasburgu) jest chora. Nie mniej chorą jest jednak sytuacja, w której ktoś bez procesu siedzi za kratami niemal rok. Areszty wydobywcze to patologia kompromitująca nasz kraj, niezależnie od tego, kto w danym momencie rządzi.
Nie chodzi o wyrokowanie w konkretnej sprawie
Żeby było jasne – my nie przesądzamy w samej sprawie zarzutów wobec Karpińskiego. Jest to temat istotny – urzędnik do niedawna był sekretarzem Warszawy. Siłą rzeczy jego zatrzymanie, aresztowanie, zarzuty, są w spektrum zainteresowania mediów w stolicy, w tym „Nowego Telegrafu Warszawskiego”. Nie chodzi jednak o wyrokowanie – na Karpińskim ciążą bardzo poważne zarzuty, jego obóz twierdzi z kolei, że urzędnik mógł paść ofiarą politycznej nagonki. Sprawę powinien rozstrzygnąć uczciwy proces. Winny – dostaje wyrok, żegna się z polityką. Niewinny – wychodzi na wolność, sąd oczyszcza go z zarzutu. Jeśli potwierdziłoby się, że oskarżenie było fałszywe a sprawa skręcona, urzędnikowi należałoby się odszkodowanie, winni powinni być ukarani. Problem w tym, że może nie być ani wyroku skazującego, ani uniewinnienia. Polityk wyląduje sobie w Europarlamencie. Inna sprawa, że gdyby eurodeputowanym nie został, też procesu by pewnie nie było. Karpiński siedziałby w celi jeszcze miesiącami bez wyroku. Ewentualnie by wyszedł, bo zmieniła się władza. Mamy tu zderzenie dwóch patologii.
Patologia pierwsza – chora ochrona polityków
Pierwszą patologią jest możliwość uniknięcia przez polityka odpowiedzialności. Bywały już sytuacje, w których politycy z zarzutami zostawali parlamentarzystami i unikali procesów. Tu sytuacja jest jeszcze bardziej jaskrawa – facet z zarzutami zostanie eurodeputowanym, więc zyska immunitet. Wyjdzie z celi, uniknie procesu. Do Parlamentu Europejskiego trafi, bo posłem na Sejm RP został dotychczasowy europoseł – Krzysztof Hetman z Polskiego Stronnictwa Ludowego. W takiej sytuacji polityk ludowców musi zrezygnować z mandatu eurodeputowanego. Przypadnie on kandydatowi, który zajął kolejne miejsce na liście. PSL i PO szły w ramach szerokiego sojuszu Koalicji Europejskiej. I kolejny wynik na liście KE w okręgu lubelskim wywalczył Włodzimierz Karpiński. I właśnie jemu przypadnie zwolnione przez Krzysztofa Hetmana miejsce. To jednak problem prawny. Należałoby pomyśleć na przykład o wprowadzeniu zasady, że kandydat nie może przejąć po kimś mandatu, jeśli zostanie po wyborach skazany. A jeśli ma zarzuty, parlamentarzystą zostanie, ale nie będzie mieć immunitetu, w razie wyroku skazującego traci mandat.
Patologia druga – areszt wydobywczy
To, jak rozwiązać problem patologii, jaką jest obejmowanie mandatów przez osoby z poważnymi zarzutami, jest kwestią wymagającą rozwiązań prawnych. Nie mniej paląca jest konieczność rozwiązania problemu drugiej patologii – czyli działających w naszym kraju aresztów wydobywczych. I, żeby było jasne – znów sprawa nie dotyczy tylko Włodzimierza Karpińskiego. Za rządów PiS głośna była sprawa Sławomira Nowaka, za czasów PO kibiców – „Starucha” i Maćka Dobrowolskiego. Można cofnąć się do czasów SLD i prześladowanych przedsiębiorców. Ludzie ci siedzieli w celach bez procesu miesiącami, w skrajnych przypadkach latami. Tymczasem sprawa powinna być prosta – ktoś jest zatrzymany, po 24 godzinach powinien usłyszeć, dlaczego, najpóźniej po 48 godzinach jest decyzja. Wychodzi na wolność albo sąd aresztuje go na trzy miesiące. To czas, w którym prokuratura ma przygotować się do procesu. Teoretycznie najpóźniej po trzech miesiącach proces powinien ruszyć, odbyć się sprawnie, szybko, zakończyć wyrokiem. Uniewinnieniem bądź uznaniem za winnego. Niestety, praktyka bywa inna.
Palący problem, nieważne, kto rządzi
Sądy na wniosek prokuratury często przedłużają areszt. Jedno przedłużenie czyjegoś pobytu w celi z trzech miesięcy do pół roku może mieć sens, wynikać ze skomplikowania sprawy, choć też należy do tego podchodzić ostrożnie. Trzymanie kogoś bez wyroku 9 miesięcy, rok, albo dłużej, jest już skandalem. Mamy do czynienia z celowym dręczeniem albo zwykłą nieudolnością, gdy prokuratura nie jest w stanie przygotować aktu oskarżenia. Można areszty wydobywcze traktować jako narzędzie stosowane celowo do niszczenia jakichś grup. Przyjmując ten punkt widzenia, postkomuna uderzała w przedsiębiorców, PO w kibiców, a PiS szukał haków na liberałów. A może to bardziej banalne i proste – prokuratorowi wygodniej dowieźć kogoś w każdej chwili na przesłuchanie z celi, niż wzywać go z domu. Sędziowie z kolei wnioski prokuratury „klepią” bez zastanowienia. Niezależnie od przyczyn – działanie aresztów wydobywczych jest jedną z najpoważniejszych patologii polskiego wymiaru niesprawiedliwości. Trwającą niezależnie od tego, kto w danym momencie rządzi.
Przywrócić normalność
W normalnej sytuacji, jeśli Karpińskiego sąd aresztował w lutym, proces powinien ruszyć w maju, a wyrok zapaść na przykład we wrześniu. Dziś były sekretarz Warszawy albo miałby na koncie wyrok skazujący, albo uniewinnienie. Ewentualnie czekałby na apelację. W sytuacji nienormalnej, z jaką mamy do czynienia, w celi siedzi od dziewięciu miesięcy. Przedsiębiorca Mirosław Ciełuszecki (on okazał się niewinny – sprawą zajmujemy się od lat) w areszcie spędził 8 miesięcy. A proces trwał – bagatela! – 21 lat. Kibica Maćka Dobrowolskiego bez wyroku trzymali w celi kilka lat. Wracając do sprawy Karpińskiego – chore jest zarówno to, że facet z zarzutami może trafić z celi do Brukseli, jak i to, że w celi bez procesu siedzi już prawie rok. Trzeba wprowadzić jasne kryteria, wg których sąd decyduje o aresztowaniu. I przede wszystkim przyśpieszyć postępowania, skończyć z aresztem przedłużanym w nieskończoność. O możliwych i koniecznych propozycjach zmian w wymiarze sprawiedliwości napiszemy niebawem.