Niecodzienny gość na Grochowie. Media społecznościowe obiegły zdjęcia dorodnego łosia, który przechadzał się ulicami dzielnicy.
Zwierzę szło ulicą Mińską, potem ludzie widzieli je na Terespolskiej, Siennickiej, w okolicy ronda Wiatraczna. Tam łoś poszedł na pętlę tramwajową. Nie wiadomo gdzie chciał jechać, ale widziano go na przystanku w kierunku centrum, Ochoty i Woli, początkowym dla linii 9 i 24. Ostatecznie wędrówka się zakończyła.
Jak informuje straż miejska, pasażerka tramwaju, która zauważyła łosia, powiadomiła przejeżdżających strażników miejskich. Zgłoszenie było zaskakujące, bo w pobliżu nie ma terenów leśnych. Funkcjonariusze potwierdzili jednak, że rzeczywiście w zaroślach znajdował się łoś. Strażnicy zabezpieczyli teren przed dostępem osób postronnych i wezwali łowczego Lasów Miejskich. Przybyły też inne załogi straży, aby zatrzymać ruch na rondzie i bezpiecznie dla wszystkich przeprowadzić całą operację – relacjonuje staż miejska. Łowczy oddał strzał z nabojem usypiającym. Zwierzę usnęło, a łowczy i strażnicy bezpiecznie przenieśli łosia do samochodu. Przewieźli go do lasu – relacjonuje straż miejska. Jak łoś znalazł się na rondzie Wiatraczna? To tajemnica, jednak z informacji podawanych przez mieszkańców wynika, że łoś wcześniej był na Siennickiej, wcześniej na Mińskiej. Możliwe, że przeszedł wzdłuż Wisły do parku Skaryszewskiego, a z niego trafił na grochowskie ulice. To jednak tylko hipotezy. Tego, jak ważący kilkaset kilogramów zwierz znalazł się na Grochowie, możemy się tylko domyślać.
Dzikie, zazwyczaj leśne zwierzęta w stolicy pojawiają się coraz częściej. Zazwyczaj są to jednak dziki. W tym roku dzik odwiedził Gocław okolice jeziora nad Balatonem, dwukrotnie Park Skaryszewski, okolice Umińskiego na Gocławiu. Łoś to jednak wciąż rzadkość. W przypadku spotkania niecodziennego gościa nie zapraszajmy go na piwo, czy kawę. Nie podchodźmy, nie róbmy zdjęć z bliska. Wezwijmy Ekopatrol. To fachowcy powinni zwierzaka odłowić i przetransportować w bezpieczne miejsce. Choć ton niniejszego tekstu jest ciut żartobliwy, z dzikim zwierzem żartów nie ma. Pomijając ciężkie choroby, jak wścieklizna (dwa lata temu wściekła sarna w stolicy szarżowała i atakowała ludzi), zdezorientowane zwierzęta mogą wpaść w panikę. Wbiec pod samochód lub tramwaj, doprowadzić do wypadku. Zginąć, stworzyć zagrożenie dla innych. A i same mogą zaatakować. Służby od dawna apelują, by nie zostawiać resztek jedzenia, wyrzucać śmieci do kosza, zabezpieczać kubły i altany śmietnikowe. Nie zachęcać do odwiedzin nieproszonych gości.